Michael Jackson

Michael Jackson

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

1.

Witam. :D Post numer 2. Na wstępie powiem, tłumacząc, że początek będzie nieco rozwlekły, mam na myśli to, że nie od razu się spotkają, tak na dzień dobry. Miałam zamiar na początku przedstawić ich nieco, co się z nimi w danej chwili dzieje, ich emocje, a dopiero potem coś ciekawego. Tak myślę. xD Ale nie będzie też przesady, to kwestia kilku notek, a potem będzie już tylko lepiej, mam nadzieję. :D
Tak więc zapraszam do czytania i komentowania oczywiście, co mega motywuje. :)


***


Donata

Nie miałam w sumie pojęcia dokąd się udać po wylądowaniu. Nie znałam miasta w ogóle. Zdałam się więc na kierowcę, który polecił mi pewien tani jak na owe standardy, hotel. Okazał się być rzeczywiście dość przyzwoity cenowo. Polskie pieniądze, które przekształciły się w miejscową walutę, mocno się skurczyły, tak więc nie mogłam pozwolić sobie na zbyt wiele. To co znalazłam było w sam raz.
Zapłaciłam taksówkarzowi za kurs i z uśmiechem weszłam do budynku stojącego przede mną. Nie był zbyt wielki. To nie było to, co np Hotel Ambasador w Nowym Jorku. Widziałam go nieraz w reklamach. Bardziej przypominał polskie małe hotele. Ale od razu wydał mi sie uroczy. W środku nie było przepychu, ale był zdecydowany gust. Widać, że właściciel miał na sercu samopoczucie swoich gości, którzy będą tu wizytować. Naprawdę mi się tam spodobało. Dywan był miękki, i chyba nowy, niedawno położony... albo po prostu tak dobrze o niego dbano, że jego miękkość wciąż była wyczuwalna, nawet pod obutą nogą. Podłoga była wykładana przepięknymi płytkami imitującymi drewno. Coś wspaniałego... Niby nic nadzwyczajnego, ale ta prostota uderzyła mnie od razu, na dzień dobry.
Ściany były pomalowane na kilka odcieni jakiegoś ciepłego koloru. Niedaleko dostrzegłam recepcję, więc podeszłam bliżej by zarezerwować sobie pokój na jakiś czas. Miałam tylko nadzieję, że będą mieli taką możliwość.
Nagle nie wiadomo skąd wyłoniła się miła młoda pani. Na oko trochę ode mnie starsza, ale chyba nie za wiele.
- W czym mogę pomóc? - no, obsługa też niczego sobie. Pomyślałam, że naprawdę będę się tu dobrze czuć. Uśmiechnęłam się.
- Dzień dobry, chciałabym wynająć pokój jednoosobowy... Na początek na tydzień. - kobieta zaczęła grzebać w komputerze po czym uśmiechnęła się i pokiwała głową.
- Tak, mamy wolne pokoje, bez bliższych rezerwacji... Odpowiada pani parter czy piętro? - zapytała spoglądając na mnie.
- Może być piętro. - odpowiedziałam z takim samym uśmiechem. Uwielbiałam widoki z góry. Byłam pewna, że tutaj będę miała na co patrzeć.
- Pokój 174, proszę, oto karta i klucze. - znów się uśmiechnęła i zaczęła tłumaczyć. - Klucze są do skrzyneczki na listy, gdyby pani taki otrzymała. Taka mała czarna wisi obok każdych drzwi, z prawej strony. Kartę używamy do zamykania pokoju. Może się pani zamknąć od środka jak i wychodząc z pokoju np na śniadanie. Wystarczy przesunąć kartą przez czytnik, znajdujący się tuż obok zamka w drzwiach. - posłała mi kolejny miły uśmiech. Wydawała się naprawdę w porządku.
- Dziękuję pani bardzo. Ile płacę? - trochę bałam się usłyszeć odpowiedź...
- A jest pani u nas pierwszy raz czy któryś z kolei? - zapytała przyglądając mi się, jakby chciała przypomnieć sobie moją twarz. Pokręciłam głowa.
- Nie, nigdy wcześniej tutaj nie byłam. - i znów się uśmiechnęła.
- W takim razie ma pani niejakie szczęście!
- Tak?
- Tak. Każdy gość, który odwiedza nas po raz pierwszy płaci tylko połowę ceny pokoju, a wyżywienie i inne dodatki ma za darmo, całkowicie. - ucieszyłam się niezmiernie. Chyba szczęście zaczynało się do mnie powoli uśmiechać. Niby nic istotnego, ale na sam początek wiele znaczy.
- Cudownie! - powiedziałam rozradowana. - Więc ile wychodzi za tydzień?
- A co pani sobie życzy... - zaczęła mi wymieniać różne zabiegi relaksacyjne i inne pierdoły. No cóż, taka jej praca, ale grzecznie podziękowałam i w końcu stanęłyśmy tylko na pokoju i podstawowych posiłkach. - Tak więc za tydzień wyjdzie dla pani z góry... - szybko coś przeliczyła. - Równe sto dolarów. - nie miałam rozeznania w cenach w Stanach, więc nawet nie miałam pojęcia czy to tanio czy drogo. Miałam jednak trochę pieniędzy, a płacąc tą stówę więcej nie musiałabym płacić tu za nic. Chciałam tylko jeszcze wiedzieć czy ta promocja będzie mnie obejmowała dalej jeśli będę chciała przedłużyć tu swój pobyt.
- Oczywiście! Zależy nam, żeby pani było tu dobrze i żeby kiedyś pani do nas wróciła. - po raz kolejny się do mnie uśmiechnęła. Przemiła osoba.
- A więc bardzo się ciesze, bo zdaje się, że jednak na trochę będę musiała tu zostać. - recepcjonistka ucieszyła się wyraźnie. Wiadomo, im więcej gości i im dłuższy ich pobyt tym większa kasa. To jest nie zmienne na całym świecie. Nagle wstała i pochyliła się w moją stronę.
- Powiem pani w tajemnicy, że nie tylko przyjezdni się u nas zatrzymują. Czasami pojawiają się tu też wielkie sławy, które chcą odpocząć od gwaru. A taki mały hotelik jest dla nich idealny, nikt ich tu przecież nie będzie szukał. Prędzej przecież będą w samym centrum w wielkich molochach. Nawet sam Michael Jackson czasami się tu pojawia. - zdziwiło mnie to.
- Jackson? - powtórzyłam. - Przecież on ma całą swoją warownię i jeszcze mu źle? - kobieta zaśmiała się cicho. - No tak, przecież nikt mu tam nie wejdzie. Chyba nie ma co robić z pieniędzmi...
Powiedzmy sobie szczerze. Nigdy nie miałam dobrego zdania o ludziach, którzy obracali się w Show Biznesie. Kasy mieli jak lodu, mogli z nią robić co chcieli a najczęściej uderzała im do głowy. Uważali się za bogów, których każdy powinien wychwalać, a zwykłych przeciętnych ludzi traktowali jak kogoś niższej kategorii.
- Wielu się tu pojawia, co prawda, nie na co dzień, ale akurat pan Jackson... Powiem pani, że akurat ten człowiek ma naprawdę dość świata, w którym żyje.
- Naprawdę? - zaśmiałam się. Nie znałam człowieka, ale nie zmieniało to faktu, że spał na forsie.
W końcu pożegnałam się z kobietą i pojechałam windą ze swoją jedną walizką na piętro, by zakwaterować się w swoim pokoju. Kiedy w końcu go odnalazłam, zrobiłam z kartą to co poleciła mi recepcjonistka i drzwi natychmiast się otworzyły.
Wewnątrz było naprawdę przytulnie. Wielkie okno umożliwiało piękne widoki i chyba nawet ocean można było dostrzec z oddali. Albo mi się wydawało. Jedyne co wiedziałam o tej lokalizacji to to, że gdzieś nie daleko stąd jest Malibu... Ale gdzie, już nie miałam pojęcia.
Powinnam od razu zabrać się za wysyłanie CV ale byłam tak padnięta, że odłożyłam to na następny dzień. Marzyła mi się już tylko długa kąpiel, jakaś przekąska i długi sen.
Kiedy leżałam już w łóżku w hotelowym szlafroku przykryta lekką kołdrą, przypomniał mi się Jackson. Ciekawe, dlaczego akurat tutaj się zapuszczał, od tego jego Nevercośtam był tu chyba spory kawałek... Nie potrafiłam inaczej o nim myśleć jak tylko ze sarkazmem. Starałam się zawsze nie oceniać ludzi, których nie znam... ale powiedzmy sobie szczerze. Jaki może być człowiek, który może spalić sobie dom, a i tak go to nie obleci?

***

- Mike.
Nic, cisza. Zero reakcji.
- MIKE. - i znów to samo.
- Michael!!! - dopiero kiedy Janet wrzasnęła mi do ucha, ocknąłem się.
- Co się stało? - zapytałem łapiąc się za ucho, które tak brutalnie zaatakowała. Parsknęła śmiechem, po czym rozsiadła się na fotelu, z którego ja wcześniej wstałem.
- Znów zatopiłeś się w przemyśleniach nad swoim życiem? Jesteś prawdziwym Piotrusiem Panem, bracie. - westchnąłem.
- Znów zaczynasz... Przyszłaś mnie znów denerwować?
Moja siostra Janet. Była wyjątkowo roztrzepana, nadpobudliwa i uwierająca. Ale była kochaną siostrą. Razem z La Toyą były najmłodsze. Ale Toya przynajmniej była ogarnięta. Trochę.
- Wiesz, że ja zawsze lubię cię denerwować. - uśmiechnęła się. - Rozchmurz się. Dzień zapowiada się wspaniale!
- Zapowiadają burzę. - nie wiedziałem co ją tak nakręcało, że miała taki dobry humor.
- E tam. - machnęła ręką marszcząc nos. - Zawsze coś zapowiadają, a potem i tak wychodzi co innego. Może przejechalibyśmy się do miasta?
- Nie mogę, mam mnóstwo pracy. Dobrze wiesz. - przewaliła oczami. Cała ona.
- Jeśli zrobisz sobie dzień wolnego... Co ja mówię, jedno popołudnie, to nikt od tego od razu nie umrze. - upierała się.
- Od razu może nie. - mruknąłem wyciągając ją z fotela, by wrócić na swoje miejsce i do pracy.
- Mike. - jej głos nagle się zmienił. Stał się bardziej... poważny. Spojrzałem na nią. - Musisz zacząć wychodzić z domu. Udowodniłeś całemu światu, że się mylił. Nie możesz się teraz chować.
- Nie chowam się, Jan. Ja pracuję, czego nie zauważyłaś. - powiedziałem wskazując na moje notatki. Próbowałem dopracować ostatnie takty melodii do nowego utworu. Wybitnie mi  w tym nie pomagała jej osoba.
- Pracujesz nad nową płytą, rozumiem. Wszyscy to rozumiemy. - przykucnęła przy mnie. - Ale zachowujesz się jak zombie. - uśmiechnąłem się. Ni z tego ni z owego przypomniało mi się jak nagrywaliśmy teledysk do kawałka 'Thriller'... Wtedy jeszcze byłem wolny.
Kiedy zobaczyła, że się uśmiecham sama się zaśmiała.
- Wstawaj! - skoczyła nagle na równe nogi. Popatrzyłem na nią zdezorientowany. - No dalej!
- Ale o co ci chodzi? Janet! - zaczęła wyciągać mnie w fotela.
- Jedziemy na miasto! Nie ma, że boli. Musisz wyjść pooddychać świeżym powietrzem, jeszcze trochę i zrobisz się przezroczysty! - parsknąłem śmiechem.
- Raczej mi to  nie grozi.
- Taki jesteś pewny? - podskoczyła od okna i otworzyła je na oścież. - Zobacz jaka piękna pogoda. Grzech siedzieć w domu na dupie!
- Jestem w studiu. - przypomniałem jej.
-  To tym bardziej. - znów machnęła ręką. - Idziemy i bez dyskusji. Musisz w końcu zacząć żyć. Nie tylko egzystować.
- Janet... - westchnąłem.
Nie dało się jej przekonać. Zgodziłem się w końcu i pozbierałem wszystko wychodząc razem z nią. Wystawiając przysłoniętą twarz maską do słońca poczułem się trochę lepiej. Może rzeczywiście ta ciepła pogoda utrzyma się dłużej i może w moim sercu zagości coś podobnego.

3 komentarze:

  1. No i dotarłam!:)
    Bardzo przyjemnie się czyta. Ogólnie widać że wszystko i opisy i dialogi są dobrze dopracowane. Piszesz na wysokim poziomie a to dużo daje, bo nawet mega ciekawa historia źle napisana nie będzie miała wielu zwolenników.
    Zapowiada się super! Coś czuję, że dojdzie do spotkania w tym hotelu ;3 Czekam z niecierpliwością na rozwój historii!
    Pozdrawiam i weny życzę!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczami się chyba przewraca, raczej....
    "Przewaliła oczami" brzmi dziwnie. :)
    Lecę czytać dalej.

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń

Komentarz motywuje! :)