Oto kolejny. :D Krótko i zwięźle, zapraszam! :) Każdy Gal Anonim proszony o ujawnienie się. :)
Donata
Trzymałam go w ramionach i czułam, jak nieznane mi dotąd uczucie ogarnia całe moje ciało. Nie wierzyłam, że on tak po prostu pozwala mi się przytulać. Nie wierzyłam w to wszystko co powiedział wcześniej. To nie miało żadnej racji bytu. Wiedziałam, że musze trzymać się od niego z daleka. Całkowicie zmienił podejście do mnie, tak jakby nagle coś w nim pękło... Trochę mnie to przerażało, musiałam walczyć sama ze sobą, by się w to wszystko nie władować. Gdyby tylko chodziło o niego, nie wahałabym się. Ale nie chciałam być wciąż obserwowana, krytykowana, wciąż ktoś by mi coś wytykał... Nie.
I nie ważne, że pisaliby o mnie tylko dlatego, żeby mieć o czym pisać. Nie potrafiłabym tego znieść. A on? I tak nie mógłby z tym nic zrobić. Bez względu na to co mówił.
Jego zapach jednak upajał mnie i miałam wrażenie, że zaraz mu się tu poddam. Nie chciałam się od niego odsuwać, a jednocześnie coś we mnie krzyczało, by uciekać. Nie chciałam uciekać... Chciałam, by ta chwila trwała jak najdłużej. Jednak nie było nam dane.
- Ou... Przeszkodziłam w czymś!
Janet wpadła do pokoju z butelką zimnej wody mineralnej. Michael jednak nie kwapił się zbytnio by się ode mnie odsunąć więc sama musiałam się z niego oswobodzić. Janet szczerzyła się w szerokim uśmiechu, natomiast sam pan Jackson wyglądał na niezadowolonego z faktu, że mu się wymknęłam. Westchnęłam cicho unikając patrzenia na niego i wyciągnęłam rękę po wodę.
- Przepraszam, gdybym wiedziała, poczekałabym, aż skończycie. - walneła wesoło patrząc na nas z szerokim uśmiechem. Upiłam kilka łyków.
- CO skończymy? - zapytałam troche obawiając sie jej odpowiedzi. Była nie przewidywalną osobą, czasami miałam wrażenie, słuchając jej wypowiedzi, że chce mnie zeswatać ze swoim bratem. Dlaczego nikt nie może zrozumieć, że ja nie mogę?!
- Noo, to! - wyszczerzyła się jeszcze bardziej, widać jej było wszystkie zęby.
- Daj spokój. - mruknęłam czując jak się czerwienie. Znów przyssałam się do butelki. Czułam się już naprawdę dobrze. - Czuję się już dobrze, więc chyba mogę wracać już do...
- Do pracy? - odezwał się mój... adorator. - Nie ma mowy, mówiłem ci już. Nie pozwolę ci pracować...
- A co mam robić?! - naburmuszyłam się śmiesznie. Uśmiechnął się patrząc na mnie.
- Odpoczywać.
- Już odpoczęłam! - upierałam się dalej.
- Nie kłóć się ze mną. - powiedział już o wiele poważniejszym tonem. Co miałam zrobić, dalej się z nim kłocić? Poddałam się i z westchnieniem opadłam z powrotem na poduszki. Uśmiechnął się zadowolony.
Przeleżałam w jego sypialni cały dzień. Zaglądał do mnie co jakiś czas pytając czy wszystko w porządku. Zawsze odpowiadałam, że tak, bo tak było, ale nie pozwalał mi wychodzić z łóżka. W końcu jakimś cudem zasnęłam czując zewsząd jego zapach, w łóżku, kiedy tuliłam się do poduszki... Wszystko mi nim pachniało. W końcu to była jego sypialnia.
Chyba tak jest zawsze... Że gdy ktoś ma jakiś problem, coś co jest związane z bliską mu osobą, cokolwiek by to było, zawsze pomaga mu odpoczać, zrelaksowac się. Choć może tej osoby nie ma wtedy w pobliżu, to coś co ma z nią ścisły związek daje poczucie jej bliskości i można w końcu odetchnąć. Tak własnie sie czułam leżąc w jego łózku i przysypiając. Pościel przesiąknięta była jego zapachem, całe moje ciało ogarniał błogostan. Zwinełam się w kulkę przytulając do siebie kołdrę i w końcu zasnęłam.
Mimo tego, że odpłynęłam i to dość głęboko wciąz gdzies tam jego osoba kręciła mi się w mojej głowie. Zapach jego perfum... Ciała... Włosów... Miałam dziwne wrażenie, że całe ciało mi mrowi, ale było to bardzo przyjemne uczucie. Jakieś łaskotanie na twarzy... Miałam dziwne wrażenie... Jakby podmuch na policzku. Mruknęłam coś cicho i jeszcze ciaśniej zwinęłam się w kłębek tym samym mocniej przytulając do siebie poduszkę.
Widziałam go przed swoimi oczami. Chciałam by był znów tak blisko jak wtedy, gdy go przytuliłam. Dawał mi wszystko czego potrzebowałam, poczucie bezpieczeństwa, a to najważniejsze. Jego ramiona były bezpiecznym schronieniem, dawały jedyne w swoim rodzaju ciepło, którego pragnęłam... od niego. Gdybym mogła zasmakowac jego ust, pewnie też okazałyby się nie powtarzalne. Jak to możliwe, że ten człowiek tak na mnie działa? Od pierwszej chwili coś mną wstrząsneło, jak tylko go zobaczyłam... Był całkowicie inny niż cała ta reszta tych gwiazdeczek. Był prawdziwy. Taki jaki był naprawdę, taki się pokazywał. Nie zakładał żadnej maski.
Gdybym miała tylko coś, co sama mogłabym mu dać... On miał wszystko, mógł zdobyć wszystko czego tylko sobie zażyczy, a ja nie miałam nic. Kompletnie nic. I czego on mógł ode mnie chcieć?
W końcu wybudziłam się ze snu, a raczej sprawiło to pewne dziwne uczucie... Uchyliłam lekko powieki. I zobaczyłam go. Patrzył na mnie. W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że gładzi mnie po włosach przeczesując je raz po raz.
- Dobry wieczór. - szepnął z lekkim uśmiechem. Wieczór?
- Co? - mruknęłam.
- Przespałaś kilka godzin. - szepnął znów. - Mówiłem, że potrzebujesz odpoczynku i się nie myliłem jak widać. - znów się uśmiechnął. Zawiesiłam wzrok na jego ustach. Byłam lekko oszołomiona. Spałam w jego sypialni? No ładnie...
- Przepraszam... - mruknęłam znowu chcąc sie podnieść. Powstrzymał mnie łapąc za ramię delikatnie.
- Nie przepraszaj. Janet przywiozła ci z hotelu parę rzeczy. Będziesz mogła się przebrać. Moja koszula też na ciebie czeka. - uśmiechnął sie znów lekko. Czyli nadal chce mnie tu zatrzymać na noc?
Kiedy pochylił się powoli, nie skontaktowałam nawet tego faktu. Patrzyłam na jego usta, które notabene, coraz bardziej się przybliżały. Kiedy to zrozumiałam zesztywniałam cała... Chyba nie ma zamiaru... tego zrobić? Jednak nie ruszyłam się ani o milimetr. Nie miałam odwagi... a może nie chciałam? Sama nie wiedziałam. Po prostu patrzyłam jak sam niepewnie podnosi rękę i odgarnia mi nią włosy z policzka. Zawisł tak nade mną patrząc mi w oczy.
Czy nie tego chciałam jeszcze chwilę temu? Żeby był tak blisko? Teraz jednak wszystko we mnie drżało. Nie wiedziałam czy z ekscytacji czy ze strachu. Może to było i jedno i drugie. Wszystko we mnie krzyczało, by to zrobił... Ale było we mnie też coś, co krzyczało równie głośno, bym uciekała, póki jeszcze mogę. Ale ciało w ogóle mnie nie słuchało. Kiedy poczułam jego oddech na twarzy, wiedziałam już, że on się nie wycofa, a ja też nie dam rady go odsunąć.
Michael
Kiedy wszedłem do pokoju, słodko spała. Skulona ściskała kołdrę. Stałem tak nad nią przez kilka minut zastanawiając się co tak naprawdę czuję. Żadna kobieta, zwłaszcza tak młoda, nigdy nie miała na mnie takie wpływu. Bałem się, że to zapowiedź kolejnej katastrofy. Janet była w siódmym niebie i dopingowała mnie w działaniu. Sam również chciałem spróbować zbliżyć się do niej... Powoli, by jej nie odstraszyć, ale na tyle pewnie, by wiedziała, co mam na myśli.
Przysiadłem w końcu na skraju mojego łóżka, na którym leżała. Twarz miała niespokojną. Marszczyła lekko nosek, czułem, że w jej wnętrzu panuje chaos. Sam byłem pewnie jego przyczyną, ale... Miałem nadzieję, że słowa Janet są prawdą, że minie kilka dni, ochłonie i oboje będziemy wiedzieć na czym stoimy. Zdałem sobie sprawę, że naprawdę tego chciałem... To nie było jakieś widzimisię. Różniłem się od moich braci tym, że podchodziłem do takich rzeczy poważnie, a nie na zasadzie jednego strzału, jak oni to nazywali.
Pogładziłem ją lekko po włosach starając się jej tym nie obudzić. Jednocześnie miałem wielką ochotę po prostu się pochylić i... ale powstrzymałem się. To byłoby zbyt nachalne. Czułem, że to dla niej za szybko... Przynajmniej nie chciałem tego próbować, kiedy spała i nie była niczego świadoma.
Moja dłoń zsunęła się lekko i palce zaczęły gładzić skórę na szyi. Natychmiast zauwazyłem jej reakcję. Twarz wypogodziła się i westchnęła lekko. Ale wciąż spała.
Tak wiele pragnąłem od życia, większość z tych rzeczy mogłem sobie kupić sam. Nie miałem jednak tego co było dla mnie najważniejsze i czego pragnąłem najbardziej. Miłości drugiego człowieka, chciałem by był ktoś, kto na mój widok się uśmiechnie i przytuli tak po prostu jak tuli się tylko ukochaną osobę. Miałem rodzinę, ale oni nie byli mi w stanie tego zastąpić. Po rozwodzie z Lisą nauczyłem się żyć myślą, że po prostu nie jest mi dane, bym żył szczęśliwie, miał prawdziwą rodzinę, żonę, dzieci... Przyjaźniliśmy się od dziecka... Na tym małżeństwie straciliśmy więcej, niz moglibyśmy kiedykolwiek zyskać. Pomyliliśmy miłość z przyjaźnią. To najgorsze co mogło się nam przytrafić.
Być może stało się tak dlatego, bo każde z nas chciało być szczęśliwym, a tego szczęścia nam obu brakowało. Jednak nie wyszło... Lisa spotkała chyba kogoś kto spełnia te wszystkie kryteria... Mnie jak dotąd nie było to dane, ale teraz, gdy pojawiła się ona... Zacząłem znów po cichu mieć nadzieję, że może mnie też się uda. Byle tylko ona chciała dać mi szansę... nam. Rozumiałem jej obawy. Ale byłem gotowy zrobić i oddać dosłownie wszystko byleby tylko uchronić ją od tego wszystkiego, czego się boi.
Pragnąłem jej miłości, jej ciepła. A czy ona pragnęła mojego?
Uśmiechnąłem się lekko gdy otworzyła oczy. Pewnie była mocno zdezorientowana. Wiedziałem, że potrzebuje odpoczynku i nie pomyliłem się. Spała kilka godzin. Zaglądałem do niej co jakiś czas obserwując jak śpi. Wyglądała tak pięknie... Tak niewinnie w moim łózku. Jak się mogłem spodziewać, znów zaczęła się stawiać, ale ja byłem nie ugienty. Janet przywiozła jej kilka rzeczy z hotelu, ale nie piżamkę... celowo pewnie znając ją. We wszystkim umiała doszukac się jakiejś okazji i oczywiście ją wykorzystać.
Patrzyłem na nią przez chwilę. Najwięcej uwagi w tym momencie pochłaniały jej usta. Przygryzła lekko wargę chyba nawet sobie z tego nie zdając sprawy. Poczułem uścisk w żołądku... Pochyliłem sie nieco, niepewnie, nie chciałem jej wystraszyć... ale wzrok utkwiła w moich ustach. Uznałem to za dobry znak uśmiechając się po czym odgarnąłem jej włosy z policzka. Były miękkie w dotyku. Każda część jej ciała wymagała mojego zainteresowania, ale w tej chwili na uwadze miałem tylko jej usta. Nie chciałem jednak zaprzepaścić szansy, nie zrobiłem tego od razu...
Pochyliłem się nieco bardziej do jej uszka i zacząłem cicho nucić. Piosenkę, której jeszcze nawet nie napisałem, a która od kilku dni powoli układałą mi się w głowie, nuta po nucie. Miałem nawet zamiar oficjalnie ją napisać i nagrać. Z dedykacją dla niej... bo to z burzy tych emocji, które ona wywołuje powstał ten tekst i melodia.
Poczułem znów zapach jej włosów i perfum. Uderzyły mnie nieco, sprawiając, że na chwilę zapomniałem co się dzieje. Ale po chwili słowa same zaczęły wypływać z moich ust...
You are not alone
I am here with you
Though you're far away
I am here to stay
But you are not alone
I am here with you
Though we're far apart
You're always in my heart
But you are not alone...
Just the other night
I thought I heard you cry
Asking me to come
And hold you in my arms
I can hear your prayers
Your burdens I will bear
But first I need your hand
Then forever can begin...
Everyday I sit and ask myself
How did love slip away
Something whispers in my ear and says...
That you are not alone
I am here with you
Though you're far away
I am here to stay
You are not alone
I am here with you
Though we're far apart
You're always in my heart
You are not alone...
Whisper three words and I'll come running
And girl you know that I'll be there...
I'll be there...
Patrzyła na mnie wielkimi oczami przez cały czas, aż skończyłem... Nie wiedziałem co widze w jej oczach, czy to strach, może naprawdę ją męczę... Ale po chwili przyłożyła delikatnie dłoń do mojego policzka. Wciągnałem powietrze głęboko do płuc... Ten gest był dla mnie sygnałem, że mimo tego co mówi też jestem jej w pewien sposób bliski...
I pewnie nawet odczułbym to na własnej skórze, gdyby nie... Janet.
Usłyszałem otwierające się drzwi i trzask. Momentalnie dziewczyna odepchnęła mnie od siebie wystraszona. Spojrzałem na tego kto w najmniej odpowiedniej chwili władował się do środka. W drzwiach, wytrzeszczając oczy stała Janet, a u jej stóp leżała butelka z wodą, po którą poleciała wcześniej.
- Masz idealne wyczucie sytuacji, siostro. - mruknąłem odchrząknąwszy lekko pod nosem. Skakała oczami ode mnie do Dony i z powrotem, chyba była lekko zszokowana tym co zastała w środku. Ja natomiast byłem zły. Czułem się jak nastolatek, ktoś wlazł mi do pokoju gdy siedziałem w nim z dziewczyną... Musiałem nad sobą zapanować.
- Przepraszam... Nie wiedziałam... - wyglądała na autentycznie skruszoną. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Nic się nie stało, Janet, naprawdę. - usłyszałem lekko drżący głos Dony. No oczywiście, jej to było na rękę. I wcale nie byłem z tego powodu zdziwiony.
- To ja... tego... - wyjąkała moja siostra i uciekła, stawiając najpierw butelkę z wodą na komodzie. Znów zostaliśmy sami. Ale nastrój się ulotnił, atmosfera znikła, patrzyłem tylko na nią i widziałem, że unika mojego wzroku.
- To co przed chwilą... - zaczęła w końcu. Chyba nie dawało jej to spokoju, mnie z resztą też. Czułem niedosyt.
- Nie ma o czym mówić. Nie będę cię do niczego zmuszał... - mruknąłem wstając z łóżka. - Poczekam, aż sama poprosisz. - rzuciłem i uśmiechnąłem się widząc znów jej wielkie oczy.
- Niby dlaczego uważasz, że poproszę?
- Nie wiem tego. Ale mam taką nadzieję.
- Mike... - westchneła. - Jesteś naprawdę cudowny... - o, pochlebia mi... - Bardziej cudowny, niż mogłabym to sobie wyobrazić, ale... - no tak, zawsze ALE... Gdyby kobiety tyle nie myślały nad wszystkim, wszystko byłoby łatwiejsze... I kto to mówi? Sam walczyłem z własnymi uczuciami...- Rozmawialiśmy o tym... Mówiłam ci... - plątała się w tym co chciała mi powiedzieć. Ale ja to wszystko wiedziałem. I wbrew pozorom rozumiałem.
- Chcesz powiedzieć, ze to się nigdy nie uda. - powiedziałem to za nią. Spuściła wzrok. Podszedłem znów bliżej do niej. - A może jednak? Może warto spróbować... Może warto zaryzykować, nie wiadomo przecież nic na pewno... Nie dowiemy się jesli czegoś nie zrobimy...
- Ale ja dobrze wiem co będzie, jak zaczniemy ROBIĆ. - wtrąciła zdenerwowana.
- Przysięgam ci, że nikt się o tobie nie dowie. Nie chcę byś była obiektem sensacji jakichś cienkich piśmideł, czegokolwiek... Chcę, żebyś była... po prostu, przy mnie. - chwyciłem ją za rękę przykucnąwszy przy łózku blisko niej. Popatrzyła na mnie. Jej dłoń drżała w moich rękach, wyczuwałem to wyraźnie. Bała się tego. - Nie chcę byś zrozumiała mnie źle, nie chcę trzymać cię w zamknięciu tylko dla siebie, chcę cię chronić przed tym wszystkim. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że każdemu kto sie w tym nie obraca, byłoby ciężko nagle się znaleźć w tym świecie... Ale przeciez ja też tu jestem. I nie tylko ja. Janet cię bardzo lubi. Wbrew pozorom ona tak szybko nie nawiązuje z nikim kontaktu. Jak do tej pory trzymała się tylko z LaToyą. Od razu wyłapała od ciebie dobre fluidy. - uśmiechnęła się.
- Ja też lubię twoją siostrę, Michael, ale to czy dobrze dogaduję się z twoją siostrą... to zupełnie inna para kaloszy, wiesz? Kumplować się z Janet, a... - urwała.
- Być ze mną? - szepnąłem.
- Dokładnie. I myślę, ze doskonale wiesz dlaczego.
- Wiem. - przyznałem jej rację. Nie wiedziałem co robić... Zależało mi. - Nie będę cię zmuszał... Ale chciałbym, żebyś jeszcze to przemyślała. Przecież to nie musi być od razu skazane na porażkę.
Westchnęła. Była rozdarta, widziałem to. Kłóciła się sama ze sobą.
- A gdybym nie był tym kim jestem... albo gdybym zrezygnował z kariery, nagrywania... - zacząłęm, ale urwałem widząc jej wzrok i minę.
- Oszalałeś?! Chcesz zrezygnować ze wszystkiego czego się dorobiłeś tylko dlatego, że na chwilę jakaś małolata zawróciła ci w głowie?! Mike... za kilka dni ci to przejdzie i stwierdzisz, że no tak to ten wiek! Nie składaj deklaracji, z których nigdy się nie wywiążesz.
Zatkało mnie. Małolata, która NA CHWILĘ zawróciła mi w głowie? Tak to widziała? Siebie tak w tym wszystkim widziała?
Poczułem się tak, jakby nagle w jakiś sposób wyjęła mi serce z piersi i zacisnęła na nim rękę w pięść. Ale nie byłem zły. Próbowałem tylko zrozumieć dlaczego tak myśli.
- Nie wierzę, że tak myślisz naprawdę. - powiedziałem cicho podnosząc się. - Nie wierzę, że naprawdę tego nie chcesz. Ja sam długo starałem się przekonać, że jestem dla ciebie po prostu za stary...
- Twój wiek nie ma tu nic do rzeczy... - zaczęła natychmiast.
- Tak? Bo pomyślałem, że to może właśnie dlatego...
- Nie. - szepnęła. - Nie obchodzi mnie ile masz lat. Gdybym miała wybierać... między takim szczeniakiem, jakim był mój były a tobą...
- Kogo byś wybrała?
- Ciebie. - szepnęła cichutko.
- Dlaczego?
- Właśnie dlatego, że jesteś starszy. Musisz być o wiele bardziej dojrzały i odpowiedzialny niż taki... sam rozumiesz. W ogóle... nigdy nie czułam się tak przy żadnym chłopaku.
Wydawało mi się, że wiem co ma na myśli. Taka młoda dziewczyna... ale na pewno o wiele mądrzejsza niż może się wydawać, patrząc na jej wiek. Potrzebowała prawdziwego mężczyzny... nie podlotka, którego jeszcze sama musiałby wychowywać.
- Mógłbym ci dać wszystko czego tylko byś zapragnęła. Bezpieczeństwo, ciepło, bliskość, nie żałowałbym ci czułości, troskliwości... miłości... Podarowałbym ci co tylko byś chciała, najdroższe klejnoty...
- Nie chce od ciebie żadnych prezentów ani pieniędzy, nic. - powiedziała natychmiast. - Jedyne co mogłabym od ciebie przyjąc to... ty sam. - dodała szepcząc i uciekając ode mnie wzrokiem. Uśmiechnąłem się.
- Wystarczy tylko, że powiesz... - szepnąłem. Nic już nie odpowiedziała. Co mogłem zrobić?
Wyszedłem z pokoju zostawiając ją samą, by mogła pomyślec. Tak bardzo chciałem, by to się udało... By dała się przekonać i chociaż spróbowała...
No hej!!!
OdpowiedzUsuńGorzko, gorzko, gorzko... I tak nagle wchodzi Janet. Ona to ma wyczucie. Dwa razy!!! Ale chyba miała zaciesz, jak widziała szczęśliwego brata. Wie jak zniszczyć atmosferę. A liczyłam na...nieważne.
Michael walcz o nią! Nie poddawaj się. Ona jest tego warta. Szacun, chce zrezygnować z kariery dla Donaty. Dlaczego jej nie pocałował, no ja się pytam dlaczego? Piosenka też taka romantyczna na poziomie hard.
Donata niech sobie nie myśli, że on by ją wydał na pastwę brukowcą. Powinna wiedzieć, że to oni go zniszczyli. Niech się nie obawia życia u jego boku, bo może się okazać, że spotkało ją to co najlepsze. Mówi, że gdyby miała wybór wybrała by Michaela, a tu takie cyrki odstawia. Ciekawo co by było gdyby u niego nie pracowała.
Czekam na nexta, napisz szybko plosee (maślane oczka z mojej strony)
Weny dużo życzę ;) pozdrawiam
I jestem!!!
OdpowiedzUsuńJa pierdziele jeden rozdział a ile emocji, ile kisielu w gaciach i wgl <3333
Eh, Janet niby chce pomóc ale dzisiaj to zrypała sprawę i to dwa razy. Nosz kurde no xD A mogło być tak pieknie!
To takie urocze jak on o nią dba ciągle, no i że w końcu zaczynają ze sobą szczerze rozmawiać. Z jednej strony rozumiem ją, że się boi tego świata brukowców, ale z drugiej czy nie jest tak, że dla osoby która kochamy można poświęcić wszystko? Nawet jakby pisali to co? W 'normalnym' życiu na co dzien ludzie nam dupę obrabiają za plecami i mamy wywalone, co ja obchodzą te gazety? Najważniejsze, że miałaby przy sobie kogoś kogo by kochała, i kogoś kto jednocześnie kocha ją.
Mike otworzył się, podał jej swoje serce na tacy, powiedział że zrobi wszystko a ona...? Strach ma kierować jej życiem?
Szczerze?
Rozumiem, że Michasiowi zależy, ale na jego miejscu pewnie bym już odpuściła częściowo. Powiedział jej co czuje, powiedział wszystko co krzyczało jego serce a teraz to Dony sprawa, co ona z tym zrobi. W końcu nie można się przed kimś płaszczyć an i broń boże prosić czy blagać. Jeśli będzie jej zależało, to sama to zrozumie. W końcu nie da sie kochać za oboje, ani czekać na kogoś całe życie. Dona kurde weź się w garść no!
No nic czekam na nn oczywiście <3
Akcja mega się rozkręca że aż wysiedzieć nie moge czekając na kolejne rozdziały :D
Pisz szybko!
Pozdrawiam i weny;********
Obiecałam bloga o MJ'u i jest - Fanfiction, gdzie głównymi bohaterami są moi dwaj ukochani artyści: Michael Jackson i Selena. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie, choć narazie są tylko informacje o bohaterach (Wszystkie zamieszczone w tej zakładce dane są faktyczne, autentyczne), oraz zakładka ogólnie o fabule.
http://dreaming-of-you-mj.blog.pl/
PS Twojego bloga naprawdę przeczytam, bo obiecałam i mam na to wielką ochotę, ale po prostu jestem zabiegana. :)
~Arco Iris