Michael Jackson

Michael Jackson

niedziela, 10 lipca 2016

29.

Witam wszystkich. :) Czy u was też tak brzydko, kiedy zapowiadali upały? xp Masakra. Nie przedłużając, następny ukaże się w środę. :) Zapraszam.


Donata


Dni mijały zamieniając się w tygodnie, a te z kolei zaczęły zamieniać się w miesiące. Wydanie płyty było już tuż za pasem, Mike zaczął odczuwać pierwsze skutki potężnego zmęczenia. Zaczęłam się zastanawiac czy on podoba tylu koncertom... Ale kiedy poruszyłam z nim ten temat, on tylko uśmiechnął się i pogładził mnie po policzku.
- Nie martw się. Jestem w szczytowej formie. - powiedział jednocześnie ziewając i przeciągając się.
- Właśnie widzę. - mruknęłam wciąz na niego patrząc zmartwionym wzrokiem. Przysunęłam się bliżej niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową, na co objął mnie delikatnie ramieniem.
- Naprawdę. Jestem trochę zmęczony, ale kiedy już wejdę na scenę zapomnę, że cokolwiek mnie bolało. Zaufaj mi. - wymruczał i poczułam jak całuje mnie w czubek głowy.
Ostatnimi czasy powrócił ten dziwaczny kompletnie nie wytłumaczalny lęk. Przeczuwałam jakąś katastrofę. Mogłam sobie tłumaczyć ile wlezie, że nic się nie dzieje, płyta cacy, on też, ja też, ale... Nie dało się już tego odeprzeć. Kiedy wracał późnymi wieczorami, a ja stałam w sypialni przy oknie, kiedy obejmował mnie od tyłu w pasie całując w szyję na powitanie, miałam wrażenie, jakby ilość takich momentów była już policzona. Jakby coś kazało mi sie nimi cieszyć, bo to już ostatnie... Przerażało mnie to.
Nie chciałam mu o tym mówić, choć wiedziałam, że doskonale zdaje sobie sprawę, że coś wciąż mnie dręczy. Piśmidła już dawno sie znudziły, uwiesiły się na jakiejś smarkuli, która z kolegami dla jaj zawiązała swojemu psu drut na szyi, zapętała na nim długi sznur, a jego drugi koniec przymocowała do tylnego zderzaka samochodu, po czym wszyscy wsiedli do środka i ruszyli z piskiem opon, co urwało psiakowi łeb. Straszne, co nastolatkowie potrafią wymyśleć. Ale u nas w Polsce też się tacy trafiają.
W końcu któregoś dnia, gdy pojawiła się Janet z LaToyą, która dołączyła tylko po to by mnie wkurzać, wyciągnęła ode mnie co mi leży na wątrobie. Ze spuszczoną głową wpatrywałam się w swój kubek z malinową herbatą, siedząc razem z nimi w wielkiej kuchni. Janet miała taki sam wzrok, tyle, że wycelowany we mnie. LaToya natomiast też na mnie patrzyła, ale z kpiącym politowaniem.
- Nie rozumiem czym się tak przejmujesz. - prychnęła. - Przeciez nic sie nie dzieje. Wyolbrzymiasz, wymyślasz na zapas, zamiast cieszyć się, że kompletnie nic nie musisz robić, żeby się utrzymać. - spojrzałam na nią. Wybitnie mnie irytowała.
- Utrzymać, to ja się potrafię. Tak się składa, że nie przestałam pracować  u twojego brata. Płaci mi.
- Tak, owszem, a oprócz tego sponsoruje ci wyjazdy, prezenty i inne duperele. - wytkneła mi. Westchnęłam czując, że ogarnia mnie złość.
- NIe martw się, zwrócę mu za to.
- Ja myślę. - mruknęła.
- Może byś się zamknęła, co?! - fuknęła na nią Janet. - Ona nic mu nie musi oddawać. Ja się ciebie pytam, po co ty tu ze mną przylazłaś? Wcale nie zamierzałam cię tu zabierać ze sobą, celowo jej dokuczasz?!
- Przesadzasz, jak zwykle. Zbieram się, mam coś do załatwienia. Cześć. - powiedziała i wyszła jak damulka odgarniając długie wyprostowane włosy. Mina Janet była przekomiczna, kiedy patrzyła w jej plecy. Prychneła.
- Chyba nigdy się nie zmieni. - mrukneła cicho.
- Może jeszcze jest jednak jakaś nadzieja, co? - wymruczałam tak samo jak ona i spojrzałyśmy na siebie. Obie w tym samym momencie się zaśmiałyśmy.
Toya była naprawdę bardzo specyficzna. Kiedy Janet pierwszy raz mi o niej opowiadała, nie chciało mi się wierzyć, że naprawdę potrafi być taka wyrachowana. Wszystkich ma pod sobą, w jej mniemaniu, nikomu nie pomaga, ponieważ każdy musi sam sobie radzić. I ona też sobie sama radzi. Do czasu, jak naprawdę powinie jej się noga, wtedy przylatuje do starszego brata. I wychodzi na to, że rzeczywiśćie prawda.
Nie miałam z nią za wiele do czynienia, nie bywała tu zbyt często. Jesli przychodziła to kończyło się to własnie tak jak teraz. Nonszalancko się ewakuowała, byleby nie musieć tylko w niczym uczestniczyć. Byłam zdziwiona jej podejściem do życia i wkurzało mnie to. Była kompletnie inna od Janet, a od Michaela różniła się dosłownie wszystkim.
Oprócz tego mój ojciec średnio raz w tygodniu próbował mnie przekonać, bym rzuciła, jak to określił 'ten stary zarośnięty w krzakach rower' i wróciła do domu. Ani mi się śniło. Mój ojciec posunął się nawet do tego, że podał mi do telefonu mojego byłego. Byłam wściekła. Akurat byłam w sypialni, Mike siedział w gabinecie przeprowadzając jakies ostatnie rozmowy telefoniczne, kiedy zadzwonił mój tatuś. Kiedy zaczęłam się drzeć do telefonu, Michael natychmiastowo zmaterializował się obok mnie.
- Co się stało? - zapytał łapiąc mnie za ramię i spoglądając na mnie. Westchnęłam ciężko.
- Mój ojciec...
- Co?
- Obrał sobie za punkt honoru, by przekonać mnie do zerwania z tobą i nawet mojego byłego w to wkręcił...
- Jak to??
- Tak to! - pomachałam mu telefonem przed nosem. Natychmiast mi go zabrał i przyłożył sobie do ucha. Zaczął rozmawiać, chyba a raczej na pewno początkowo z Darkiem.
- Oddaj telefon jej ojcu. - powiedział stanowczo.
- ...
- Nie mam zamiaru z tobą dyskutować, oddaj telefon jej ojcu. - powtórzył bardziej ostro.
- ...
- Posłuchaj mnie, szczeniaku, nie mam zamiaru słuchać twojego pieprzenia, Dona jest moja, możesz sobie na nią jedynie popatrzeć i to z drugiego końca świata. - powiedział nad wyraz spokojnie. - Oddaj telefon jej ojcu. - powtózył trzeci raz. Chyba w końcu to zrobił.
Usłyszałam podniesiony głos ojca.
- Niech pan nie krzyczy. Ja nie będę wdawał się w dyskusje. Naprawdę chciałbym, żyć z panem w dobrych relacjach. Naprawdę nie chcę stawać między panem a pańską córką, ale na pewno nie pozwolę jej sobie odebrać. Ani ja ani ona nie życzymy sobie żadnych koalicji z jej byłymi chłopakami.
- ...
- Tak? W takim razie rozumiem, że zwoła pan jej wszystkich kolegów z jakimi tylko miała styczność, byleby tylko mnie zostawiła, tak? - znowu coś ze strony mojego ojca. - Zadam panu pytanie. - stwierdził w pewnej chwili. - Co pan woli; mieć szczęśliwą córkę w Stanach ze mną, kiedy oboje się kochamy ponad życie, czy naprawdę dopiąć swego i sprowadzić ją do Polski na siłę, gdzie nie chce być i patrzeć na nia jak cierpi, jedno z dwóch.
- ...!!!!!!
- Nie robię z pana żadnego wyrodnego ojca, chcę panu uświadomić, że Dona wie co robi, i ja też, nie potrzebni jej żadni byli chłopacy, którzy na dodatek sami ją skrzywdzili! Niech pan się nad tym zastanowi, pańska żona jakoś to rozumie. - tak, mama nie miała żadnych obiekcji na ten temat, mało tego, próbowała jakoś poskromić ojca, ale chyba jej nie szło. Tym razem przesadził.
Kazałam sobie oddać telefon i powiedziałam ojcu na zakończenie, by przemyślał sobie to jeszcze raz, przysięgam, że zerwe wszelkie kontakty. Chyba zadziałało, bo zaniemówił. Rozłączyłam się i taka wściekła, dysząca usiadłam na łózku podpierając głowę na rękach. Mike natychmiast znalazł sie tuż obok mnie.
- Nie możesz odwrócić się od rodziny. - powiedział przygarniając mnie do siebie.
- Wcale nie chcę, ale mnie do tego zmusi jeśli nie przestanie. - wymruczałam tuląc twarz do jego torsu.
- Zrozumie. Myślę... myślę, że teraz już pójdzie po rozum do głowy i zrozumie, że jesteś tu szczęśliwa, a to najważniejsze. Nie ważne, brukowce, ni nic. Tylko my. - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko. Pocałowałam go lekko na co uśmiechnął się i pogładził po policzku przeczesując po chwili moje włosy palcami.
To było tydzień temu. Jak dotąd rozmawiałam tylko z mamą, ojciec się nie odzywał. Byłam zżyta z obojgiem rodziców, nie chciałam żadnych długotrwałych konfliktów. Michaela też to martwiło, widziałam to. Dał temu niezły wyraz pewnego wieczoru.
- Hej. - zagadnełam go, kiedy stał przy oknie z założonymi rękami na piersiach. Objęłam go od tyłu za ramiona wzdychając. - Nie w gabinecie ani w studio?
- Nie. Dzisiaj nie. - odpowiedział cicho.
- Dali ci wolne? Niespotykane. - uśmiechnęłam się. Ale on pozostał poważny. - Co się się stało, kochanie? - odwrócił się do mnie powoli nie patrząc na mnie od razu, dopiero po chwili spojrzał mi w oczy.
- Twój ojciec się do ciebie odzywał? - zapytał spoglądając wciąz na mnie. Pokręciłam głową na 'nie', po czym przytuliłam się do niego obejmując w pasie. Pogładził mnie po plecach, ale jakoś tak niemrawo. - On ma rację. - spojrzałam na niego. - Powinnaś się spakować i wrócić do Polski, do domu, a o mnie zapomnieć.
Otworzyłam szeroko oczy. No chyba nie mówi tego poważnie??
- Co takiego?
- Tak. Nie chcę być powodem, dla którego masz kłócić się z własną rodziną... Masz tylko ich...
- Mam jeszcze ciebie. I Janet. A ty co? Takiego Sherlocka Holmesa chcesz teraz odgrywać? Puknij się w łeb, Mike!
- Ja mówię poważnie. - syknął, po czym odsunął mnie od siebie i odszedł. - Kupię ci bilet. - teraz już wytrzeszczałam na niego oczy.
- MIKE. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. - Czy ty wiesz, co ty teraz robisz??? - nie patrzył na mnie. - Patrz na mnie jak do ciebie mówię! - nie chciał. Z miejsca ruszyłam i natarłam po prostu na niego jak rozjuszony nosorożec, że aż zderzył się ze ścianą za nim. Teraz już na mnie patrzył.
A ja byłam wściekła.
- Co to ma być twoim zdaniem? - mój głos był wyjątkowo spokojny i chyba własnie to go tak dotknęło, kiedy tak spojrzał na mnie jakby się czegoś panicznie bał. - Jakieś poświęcenie? Uważasz się tu teraz za jakiegoś samarytanina? Jeśli ja się teraz spakuję, to mnie nigdy więcej nie zobaczysz. Myślisz, że będe sie bawić w Modę na Sukces, w jakieś rozstania i powroty? Nie, Mike, jeśli teraz odejdę to raz i na zawsze, nie będzie powrotu. Wylecę do Polski i więcej mnie nie zobaczysz. - powiedziałam dobitnie patrząc na niego. Na jego twarzy malował się czysty ból. Wiedziałam, że nie byłby w stanie tego zrobić. Pozwolić mi odejść, tak jak kazał mi to zrobić. - No co? Potrafisz sobie to wyobrazić? Że mnie tu nie ma? Ja sobie poradzę, Mike, nie będziesz musiał się o mnie martwić. Trochę pocierpię, posiedzę w domu... Za jakiś czas poznam znowu jakiegoś faceta mniej więcej w moim wieku. Może nawet wyjdę za niego za mąż. Kupimy sobie małe mieszkanie, dorobimy się trójki dzieci. Super wizja. Tylko, że żadne z nas nie byłoby w tej idylli szczęśliwe. Ani on, ani te dzieci, których rodzice się nie kochają. Ani ja, ani ty. Więc zastanów się dobrze, zanim mi teraz coś powiesz... - pogroziłam mu trzęsącą się ręką. Głos już mi się łamał. Czasami po prostu mu odbijało.
Odbił się od ściany i po prostu porwał mnie w ramiona aż podnosząc z ziemi i tuląc mocno jakby już mnie stracił. Objęłam go zaborczo wtulając twarz w jego szyję a rękę wplatając w jego włosy.
- Przepraszam. - szepnął, gdy postawił mnie na nogi. - Przepraszam... Wybacz mi... - szeptał raz za razem wciąż mnie tuląc.
- Nie opowiadaj więcej takich głupot. Rodzina to jedno, ale teraz ty jesteś najważniejszy w moim życiu. - popatrzył na mnie, po czym znów przytulił mocno.
- Naprawdę... nie wróciłabyś...?
- Nie, Mike, nie wróciłabym. - powiedziałem dobitnie. - Potem może tak z częstotliwością co kilka miesięcy byśmy się rozstawali... to jest wykańczające. - pokręcił głową przymykając oczy i znów mnie do siebie przycisnąl.
No tak, jakżeby inaczej. Pewnie rzeczywiście gdzies w podświadomości spodziewał się, że po jakimś czasie byśmy do siebie wrócili. Może i tak, ale wolałam mu za w czasu powiedzieć, że zostałby sam, żeby kiedyś czasem nie przyszło mu do głowy znowu tego próbować.
Popatrzeliśmy na siebie przez moment po czym przywarłam delikatnie do jego ust, na co westchnął cicho. Przygarnął mnie do siebie jeszcze mocniej, tak że ściśle do niego cała przylegałam. Delikatny pocałunek z czasem nabrał większej namiętności. Podniecenie i pożądanie potrafi przyjść w nieoczekiwanych momentach.
Nagle po prostu zapłonęłam. Pragnęłam go czuć na sobie i w sobie, pragnęłam by zapanował nade mną całą tak jak to zwykle robił. Ale teraz chciałam go dzikiego, by po prostu przelał we mnie wszystko co czuje, tak bym ja też mogła to odczuć. Chciałam by robił to tak, że aż zaboli. Chciałam czuć ból. Ale byłby to najsłodszy ból jaki tylko może być. Zadawany przez niego tak naprawdę będzie największą przyjemnością...
Zaczęłam spazmatycznie rozbierać go, najpierw niemal zdarłam z niego koszulę. Czuł chyba ten sam ogień co ja, bo nie dość, że mi się poddał, to sam zaczął ściągać ze mnie bluzkę, a zaraz potem zabrał się za rozporek moich spodni.
Wciągałam cięzko powietrze do płuc, jakbym miała umrzeć jeśli tylko na chwilę się od niego odsunę. Był moim lekiem na wszystko, nadzieją, wiarą, pasją, uzależnieniem, jedyną miłością, tego powiązania nie dało się doszczętnie opisać słowami. Po prostu to czułam i tylko ja dobrze wiedziałam co to znaczy. On czuł to samo... i też to rozumiał. Dopasowywał się do mnie idealnie, nigdy przenigdy nie zamieniałabym go na kogoś innego... Ale wiązało się z tym pewne ryzyko. Gdyby on zrobił to co Darek to... to nie wiem co bym zrobiła. Nic już chyba nie dałoby rady mnie uleczyć, jak on to zrobił, własnie Michael.
Znów podniósł mnie lekko tak jak poprzednio i w kilku krokach przemieścił się szybko do łózka i na nim mnie położył. Pocałunek zawierał w sobie wszystko. To nie tylko miłość. To po prostu jedność duszy w dwóch ciałach... czułam to za każdym razem, kiedy mnie dotykał.


Michael

Ten żar, który mnie ogarnął... A tylko mnie dotknęła... Tak nagle pojawił się znikąd i rozlał w środku, przez całe ciało kumulując się w jednym miejscu... Chciałem być jak najbliżej niej. Przylegała do mnie swoim drobnym ciałkiem, które doprowadzało mnie do szaleństwa... Pragnąłem jej. Pragnąłem jej jak chyba jeszcze nigdy, pragnąłem scalić się w jedno i najlepiej już tak pozostać...
To było namacalne gorąco. Miałem wrażenie, że wszedłem w żywy ogień i palę się. Za każdym razem, w miejscu, którego dotknęły jej dłonie to wrażenie się potęgowało. Jej piersi chowające się przede mną w staniku... Uwielbiałem ten moment, kiedy uwalniały się z niego i ukazywały mi się w pełnej krasie. Była taka piękna. Zacząłem pieścić jej biust na co zaczęła mruczeć w moje usta, nakryła swoją dłonią moją przytrzymując ją na swojej piersi, bym jej nie zabierał... Oboje mieliśmy na sobie już tylko bieliznę, wątła bariera, którą łatwo pokonać...
Zsunąłem powoli dłoń w dół jej ciała. Badałem kawałek po kawałku wyczuwając pod palcami jej żebra, potem gładką skórę na brzuchu, który poruszał się lekko wyczuwając łaskotki zapewne... Wsunąłem powoli palce pod materiał jej majteczek drażniąc ją powoli. Nie przeszedłem od razu do sedna sprawy, omijałem jej strategicznym punkt drocząc się. Wyczułem, że jest cudownie wilgotna, i byłem szczęśliwy, że to przeze mnie. Że to ja tak na nią działam.
Mimo wszystko wciąz byłem zdziwiony, że na tak młodą dziewczynę w takim stopniu działa facet w moim wieku. Zwykło się myślec, że takie wolą facetów w swoim mniej więcej wieku, ale w tym przypadku chyba naprawdę... Byłem naprawdę dumny, że daje jej tyle przyjemności. Mnie przyjemność sprawiało samo patrzenie na jej twarz, kiedy zagryzała wargę, przymykała oczy i lekko się prężyła... Tak jak teraz.
Noc była gorąca. W łóżku nie dało się wytrzymać, nie teraz kiedy oboje płonęliśmy pożądaniem. Gwałtownie zrzuciłem poduszki na podłogę, a także kołdrę i łagodnie osunęliśmy się na nie. Jednak chłód od paneli podziałał przynajmniej na mnie jeszcze bardziej PARZĄCO.
Siedziała na mnie okrakiem nisko pochylona i patrzyła mi w oczy. Odgarnęła sobie włosy na jedną stronę i zsunęła się w dół. Wiedziałem co chce zrobić. Wbiłem oczy w sufit, którego i tak nie widziałem, a po chwili przymknąłem oczy jednocześnie pozwalając swobodnie wymykać się z moich ust westchnieniom i cichym jękom, kiedy jej usta objęły moje przyrodzenie.
Ten seks był czymś więcej niż tylko seksem. Seks może służyć jedynie do zaspokajania swoich potrzeb. Uprawialiśmy go dość często, Dona była młoda, była gotowa niemal zawsze i wszędzie, ja również jakbym odkrył w sobie drugą młodość. Kochaliśmy się bardzo i każdej takiej nocy czy wieczoru okazywaliśmy to sobie nie szczędząc tego, ale teraz... Teraz to było coś jeszcze. To było namacalne przywiązanie, które cięzko byłoby zerwać komukolwiek. Chyba nawet sam Bóg nie dałby rady zniszczyć tego uczucia...
Nie otwierałem oczu, skupiłem się na odczuciach, facet niby jest wzrokowcem... i to jest prawda... ale teraz mój umysł wypełniało coś fantastycznego. Sama świadomość tego co się między nami teraz dzieje, te emocje wypełniające serca... To sprawiło, że nie potrzebowałem dodatkowych bodźców ponad to co już miałem. Miałem ją. Czego mogłem chcieć więcej?
- I jak? - zapytała cichym szeptem pochylając się znów nade mną. Jej włosy musnęły moją twarz... Otworzyłem oczy spoglądając na nią.
- Cudownie. Twój były był szczęściarzem... Nie wie co stracił... - szepnąłem gładząc ją oburącz po policzkach. Uśmiechnęła się lekko i pocałowała mnie... Musnęła wargi...
- Ty jesteś szczęściarzem. - wyszeptała mi wprost do ucha. - Bo on tego nie dostąpił. - uśmiechnąłem się automatycznie.
- Czym sobie na to zasłużyłem...?
- Niczym. - odpowiedziała patrząc na mnie i powoli przesunęła palcem od mojej skroni przez policzek, potem dotknęła powieki i nosa, aż zaczęła muskać delikatnie usta... - Po prostu jesteś jedyny, najlepszy...
To niby były tylko słowa, ale pasja z jaką nabiła się na mnie i zaczęła mnie kochać dała wyraz wszystkiego co oboje czuliśmy. Była idealna, wspaniała, gorąca, i być może ktoś by powiedział, że fascynuję się jej ciałem, że jestem świnią i typowym facetem, ale taka była prawda. Nigdy nie czerpałem takiej satysfakcji ze zbliżeń jak teraz. Nie musiałem mieć nie wiadomo ile i jakich orgazmów. To było w mojej głowie, to tam się odbywało. I oto chodziło.
Tak jak wspominałem... Seks może być tylko zaspokojeniem podstawowych potrzeb. Ale jeśli jest w nim coś głębszego... tak jak teraz... żaden miód ani złoto nie jest słodszy ani piękniejszy od niego.


To było jakiś tydzień temu. Czułem, że ją zaniedbuję, ale praca nad płytą zawsze na końcu wymagała największego zaangażowania. To się tylko tak mówi, już kończymy. Teraz dopiero jest zapierdol.
Wracałem do domu po prostu wykończony. Przy ostatniej płycie tak się nie czułem. A jakoś nie czułem się jakiś stary... żebym aż tak to odchorowywał. Nic nie mówiłem, niczego nigdzie nie zgłaszałem. Tych uderzeń gorąca. Pojawiały się nagle i znikały, ale zawsze wtedy czułem się po prostu źle. Nie miałem pojęcia co to takiego. Zwaliłem to na karb tego, że tyle pracuję. Jeszcze trochę i będę mógł odetchnąć, jakies dwa tygodnie wolnego co najmniej, nie dam się zaciągnąc w trasę ani dnia wcześniej. Czterdzieści koncertów. Oblecę to w trymiga, powtarzałem sobie, ale te uderzenia pojawiały się coraz częściej. Co najmniej jakbym menopauzę przechodził, pomyślałem zły jednego razu.
Była noc, kolejna parna, powietrze było ciężkie mimo szeroko otwartych okien. Popatrzyłem na ukochaną leżącą obok mnie. Kompletnie nagą. Położyła się do łóżka w stroju Ewy wiedząć, że będzie wysoka temperatura nawet w nocy. Podniosłem dłoń i delikatnie przesunąłem nią wzdłuż całego jej ciała. Od ramienia po biodro i udo. Leżała na boku przodem do mnie. Poruszyła się nieznacznie, ale nic poza tym.
Wstałem z łózka i podszedłem do okna. Ciemne niebo upstrzone było gwiazdami, ale księzyca nie było widać. Nów. Za to widoczna była Droga Mleczna. Piękny widok. Przeniosłem oczy na Donę, która spokojnie spała i uśmiechnąłem się lekko. Odwróciłem się od okna i wyszedłem cicho z sypialni.
Ledwie zdążyłem zamknąć drzwi znowu to poczułem. Całe moje ciało oblała fala przenikliwego gorąca, ale teraz pojawiło sie coś nowego. Zaraz po niej przyszło zimno, przez co aż się wzdrygnąłem. Po chwili jednak wszystko znikło nie pozostawiając po sobie śladu.
Westchnąłem i skierowałem się do kuchni przecierając twarz. W domu byłem tylko ja i Dona, oprócz nas byli tylko ochroniarze ale siedzieli w kanciapie obok bramy. Było ją widać z salonu. W kuchni podszedłem do lodówki, musiałem napić sie czegoś zimnego. Upał był naprawdę... dawał w kość.
Wyciągnąłem butelkę mineralnej i upiłem potężny łyk. Przymknąłem oczy czując jak chłód rozchodzi się wewnątrz ciała...
Zdążyłem odstawić butelkę do lodówki, zamknąc ją i wtedy poczułem ból. Ból w klatce piersiowej, a to nigdy nie wróży nic dobrego. Złapałem się za pierś nie mogąc nabrać powietrza. Zgiąłem się w pół czując jak ból promieniuje do prawej ręki. Następnie pojawiło się uczucie jakby całe ciało momentalnie mi zdrętwiało... Ale po zaledwie kilkunastu sekundach wszystko minęło. Lekko zszokowany stałem podpierając się na szafce zastanawiając się co to było. W końcu uznałem to za zwykły skurcz, chociaż wyglądało to groźnie... Znów napiłem się zimnej wody i wyszedłem z kuchni z zamiarem powrotu do łóżka.
Kiedy już w nim byłem znów popatrzyłem na Donę. Leżała teraz na plecach odsłaniając dla mnie wszystko. Uśmiechnąłem się. Przysunąłem się do niej i objąłem delikatnie w pasie szepcząc do ucha...
- Kocham cię.
Zamruczała cicho, a po chwili także i ja już zasnąłem.

6 komentarzy:

  1. I powróciłam!!!
    Ale tutaj akcji, a mnie nie było tutaj no xD
    Padam na ryj jeszcze po podróży, ale pisze koma od razu u każdego bo mam tyle nadrabiania że potem się pogubię xD
    Na wstępie to zacznę od wywiadu Michasia jeszcze - mega to wszystko rozegrał. Dona zdziwiona o Madonnę? Nie dziwię się jej. Znaczy... niby ok, Mike chce ją chronić, ale szczerość przede wszystkim. Też bym się nie chciała zamartwiać, czy mój facet coś ukrywa czy też nie. A jakby się dowiedziała Dona o tym od 3ciej osoby to wgl by Michaś przejebane miał i wtedy słusznie.
    Lepiej nie nadwyrężać zaufania i mówić samemu na bieżąco.
    Co dalej... Jej ojciec i były? Dwa skurwysyny. Mike i tak opanowany był. Ale to jak chciał Donę odesłać to dojebał... I dobrze mu wtedy powiedziała. Niech Michael myśli nim coś powie, bo kiedyś może nie być odwrotu. Straci bezpowrotnie a potem sam będzie sie zadręczał.
    Ok, rodzina ważna. Ale rodzina ma też obowiązek wspierać, kochać i szanować decyzje jej członków. Dony ojciec tego nie robi, wiec Dona ma prawo się od niego odwrócić. Sama bym na jej miejscu to samo zrobiła.
    A i wrócę do akcji na planie!
    Kocham Mj'a w wersji 'Bad' <3
    Co do tej April czy jak jej tam to mnie śmieszyła akcja z nią xD Znaczy no mogła się laska zabujać, ale mogła zachować dumę i tego nie okazywać potem tak. Zrobiła z sb pośmiewisko.
    A Mike dobrze, że olał sprawę z nią. Ma Donę, o nią ma się troszczyć.
    Na koniec dodam jak kocham opisywanie seksów przed Cb <3
    Robisz to nie dość że bardzo 'podniecająco' to jeszcze w każdym opisie jest miłość i uczucie. Mimo iż jest dużo szczegółów, to nigdzie nie są one wulgarne. Ja zawsze powtarzam że człowiek w łóżku może być nawet sukowaty, ale jeśli to idzie w parze z pożądaniem i miłością to nie ma nic piękniejszego.
    Dobra, idę nadrabiać dalej.
    Teraz powinnam na bieżąco już być w miarę aż nie wyjadę do Grecji na praksy :D
    3maj się i weny;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihi. xD Planuję tu coś wcisnąć niedługo czego wcześniej miało nie być, także April... no... xD Nie powiem nic więcej. :D Podniecająco? Ja jak to czytam to za każdym razem mam krzywą gębę bo zastanawiam się czy aby dobrze to ujęłam, i nikt mi tu nie zarzuci jakiegoś... nie wiem. Uzależnienia, sexoholizmu czy czego takiego. xD
      Dzięki i pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Hejo!
    Schakowałam neta i wpadam z komentarzem. To ja tak szybko. Rozdział jak zwykle genialny. Drażni mnie LaToya i to bardzo. Ona sparwia wrażenie typowej pańci "jaka to ja nie jestem". Nasze zakochańce jak zwykle super. Lodzio miodzio i w ogóle. Tylko ja się martwię o Mikiego te jego ataki nie podobają mi się. Wygląda na zawał, albo chorobę serca jaką. Ale zapewniałaś, że nikt bie ma zamiaru umierać, ale i tak ma obawy pewne. Jeszcze ten jej ojczulek. Wziąć i z wiatrówki strzelić.
    Ja krótko zwięźle i na temat jestem. A tobie weny życzę dużo i do środy. Jak dożyję. To ja lecę.
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lodzio miodzio. xD Nie no, tym to mnie rozwaliłaś. :D Ale cieszę się, że się podobało, a to najważniejsze.
      :)

      Usuń
  3. Witaj! :D
    Ty mnie tu pewnie pierwszy raz widzisz, a ja tutaj bywałam często :D Zaczynałam czytać i nie kończyłam potem wracałam, ale postanowiłam się wziąć w garść i nadrobić wszystkie rozdziały.
    Od razu mówię, że zyskałaś nową, stałą czytelniczkę i fankę <3 Naprawdę nadszedł czas żebym mogła nazwać się Twoją fanką. Kocham Twoje opowiadanie, jest jakieś takie...wyjątkowe, strasznie ciekawe, niezwykłe i wciągające do tego stopnia że chce więcej i więcej. Nigdy nie spotkałam takiego opo a TAKIMI opisami uczuć czy emocji. Michael wykreowany przez Ciebie jest tak zajebisty, że naprawdę takiego jeszcze nie spotkałam, ma wszystkie cechy które ubóstwiam i sama staram się takie wprowadzić w swoim opo. Jest zboczony <333 (za dużo Michasiów aniołków którzy się ciągle rumienią jak zobaczą laskę w bieliźnie i oczy zasłaniają xD) przeklina (rzadko ale jednak) naliczyłam że w ciągu wszystkich rozdziałów użył pięć razy słowa "kurwa" w różnych formach hahaha liczyłam z ciekawości xD Jest stanowczy kiedy trzeba, broni swojego "terytorium" xD Jest mega opiekuńczy przez co aż kochany <3 Wrażliwy też jest i tak mocno i szczerze kocha Donę <3 Myślę że jakby nasz Michael miał przy sobie taką kobietę (nawet jakąś 18- latke, bez różnicy) to dzisiaj by żył. Podoba też mi się to, że mimo że Michael ma te 40 lat to wygląda jak z ery Bad <3 i wydaję też taką płytę, fajnie że tak naginasz rzeczywistość, coś nowego :D Pięknie opisujesz ich miłość i uczucie którym nawzajem siebie darzą. Ja nie mam słów by to opisać. Jedyne czego jestem pewna to to że masz ogromny talent i nie zmarnuj go, mówię Ci to jako osoba która sama prowadzi bloga, a ff z Michaelem przeczytałam chyba wszystko co możliwe. Odniosę się jeszcze do hotów, tak to jest zdecydowanie mój ulubiony temat xDD No takich to jeszcze nie czytałam, naprawdę jak Boga kocham xD Ja codziennie czytałam po kilka rozdziałów, na noc (bo ja chodzę w wakacje spać nad ranem xD) zostawiłam sobie rozdziały od 20 chyba do 26i...ja pierdole xD No takich akcji w tej Hiszpanii się nie spodziewałam, niby Jackson cztery dychy na karku, ale jak tak czytam to jak o 20- latku co najmniej xD Ale nie no fajnie, ja tam klimacik miałam i się śmiałam że on taki nie wyżyty <3 Takie sceny wychodzą Ci wręcz przecudownie, są szczegóły ale one wgl nie obrzydzają czy nie zniechęcają, wręcz przeciwnie ja chcę więcej i więcej xD Możesz być z siebie dumna :D Aż muszę Cię o to zapytać, przepraszam nie musisz odpowiadać jeśli nie chcesz xD Ile ty masz lat? xD Jestem cholernie ciekawa. Rozdział zajebisty naprawdę :D Piszesz długie, Basia lubi takie xD Mam nadzieję, że ojciec Dony w końcu odpuści Michaelowi i przejrzy na oczy, przecież on ją kocha do szlaeństwa, nawet sprzątaczki to widzą. Madosuka? xD Widać nie tylko u mnie jest taka popularna jej osoba. Chciała zaciągnąć Jacksona do wyra, a że jej się nie dał to postanowiła się pewnie zemścić, no bo przecież jak on mógł się sprzeciwić samej Madonnie?! XD Ale oby jak najszybciej wyleciała z tego opo, Donatka może jej dać w ryja jak Lisce xD (na marginesie to było piękne jak jej przywaliła, ahhh ta zazdrość xD) Wgl bardzo zaniepokoił mnie Michaś, on niech lepiej pójdzie do lekarza jakiegoś, bo to poważne rzeczy są, a Dona miała złe przeczucia...oby to nie było to, nic z jego zdrowiem. Ale fakt też mam teraz złe przeczucia.
    No nic to chyba na tyle ode mnie :D
    Czekam z niecierpliwością na next'a, no uwielbiam to opo xDD
    Sama prowadzę opowiadanie z MJ więc jak będziesz miała ochotę (nie zmuszam) to zapraszam Cię serdecznie, tylko ostrzegam pierwsze rozdziały są straszne xD Tutaj zostawię link, bo nie znalazłam jakiejś zakładki do takich rzeczy ;)
    http://jesli-tylko-uwierzysz.blogspot.com/
    Pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc tak... Zacznę od tego, że mam 23 lata. xD To akurat chyba nie musi być tajemnicą. A teraz najważniejsze... Może to dziwne, ale jestem w szoku. xD Naprawdę to opowiadanie robi aż takie wrażenie? Ja sama raczej odnoszę wrażenie, że jest najzwyczajniej w świecie przeciętne. o.o Pisuję coś na boku pod nosem w zupełnie innej tematyce, Michaela tam nie uświadczysz, ale no kurde. xD Nie no, jestem bardzo wdzięczna za słowa uznania bo naprawdę wiele znaczą, ale naprawdę jestem w szoku. :D Jestem jednak mimo wszystko dość leniwa i notki w zapasie mi się kończą, a teraz jeszcze rodziny połowa mi się zwaliła do domu to w ogóle nie ma ani czasu ani chęci pisać czegokolwiek oprócz smsa do kumpeli, żeby spierdzielała ode mnie na całe dwa dni. xD
      Reasumując, dziękuję raz jeszcze za taki pochlebny komentarz, bo każdy popycha do pisania kolejnych rozdziałów, z czego jestem bardzo dumna, bo jest ich już ponad 30 a to nielada wyczyn w moim wykonaniu, bo pisałam blogi już wcześniej ale do takiej cyfry jeszcze nie dotrwałam. Może dlatego chce mi sie to pisać, bo pisze o osobie która żyła naprawdę, była człowiekiem z krwi i kości, więc żeby to jakoś ubrać, tego całego Jacksona, tak jak go opisałaś, musiałam się nieźle napracować wbrew pozorom, właśnie żeby nie był taki jak wszędzie, a wymagało to dziwacznych metod, takich jak gapienie się w jego zdjęcia i gadanie do niego np takiego czegoś; "No, to powiedz mi teraz dziadu, co byś jej na to odpowiedział?' To w domu czasami patrzyli na mnie dziwnie. xD Ale kto by na to zwracał uwagę. :D
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam. :)

      Usuń

Komentarz motywuje! :)