Michael Jackson

Michael Jackson

czwartek, 16 czerwca 2016

21.

Witam. :) Woli wyjaśnienia dzisiaj nieco. Obraz Michaela do tego opowiadania wybrałam sobie z czasów płyty BAD i tak jakby w tamtych czasach się ta akcja cała dzieje. Ma on tu jednak jakieś z 10 lat więcej niż miał w rzeczywistości, ale jak pisałam w poście powitalnym, niektóre rzeczy będą poprzesuwane i są. Z resztą celowo go tak postarzałam, bo chciałam, żeby było te mniej więcej 20 lat różnicy. Tak więc stwierdziłam, że to napiszę gdyby ktoś był zdziwiony. :D 
A następny ukarzę się w niedzielę. Zapraszam do czytania. :)


Donata


- Już jesteśmy. - usłyszałam cichy szept tuż przy uchu, a potem delikatny pocałunek całkiem mnie otrzeźwił. Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Michaela, który przyglądał mi się uważnie z lekkim uśmiechem. Przetarłam oczy jak małe zaspane dziecko, na co jeszcze bardziej się uśmiechnął.
- Szybko. - bąknęłam tylko trochę rozkojarzona. Zaśmiał się cichutko.
Zabraliśmy się z tego samolotu możliwie jak najszybciej. Wkrótce dotarł do mojej świadomości fakt, że nie rozumiem absolutnie ani słowa z tego co mówią kręcący się wokół mnie ludzie. Ostatnimi czasy słyszałam tylko język angielski, z resztą doskonale go znałam. Z hiszpańskiego nie łapałam kompletnie nic.
- Zszokowana? - usłyszałam. Uśmiechnełam się lekko.
- Nie rozumiem ani słowa z tego co ci ludzie mówią. Mam nadzieję, że obsługa będzie umiała mówić po angielsku, bo...
- Będzie, będzie. - zaśmiał się.
Przebrnęliśmy jakoś przez całą płytę i dostaliśmy się w końcu do informacji. Zamówiona taksówka pojawiła się bardzo szybko i zawiozła nas do ekskluzywnego hotelu w Madrycie. Kiedy się zorientowałam gdzie mnie przywlókł znowu zaczęłam marudzić nad tym ile może mu przyjsć za to wydać. Ale ten tylko machnął na mnie ręką, odwrócił sie do mnie tyłkiem i zaczął rezerwować pokój. Jeden. Z jednym wielkim łóżkiem.
- Nie pomyślałeś, żeby zamówić dwa osobne pokoje? - bąknęłam kiedy czekaliśmy na windę, która zjeżdżała do nas diabelsko wolno. Zastanawiałam się też dlaczego nikt go nie rozpoznał... Zaśmiał się.
- A może wynając jeszcze przyzwoitkę? - spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. Spojrzałam na niego spod byka. Winda w końcu się otworzyła i weszliśmy do środka. Kiedy drzwi się zasunęły i ruszyła poczułam jak obejmuje mnie od tyłu i przytula do siebie.
- Mam nadzieję, że będziemy jechać na nasze piętro tak samo długo jak ona zjeżdżała do nas. - szepnął mi na ucho. Uśmiechnęłam się przymykając oczy.
- Znowu coś ci chodzi po głowie... - szepnąłem. - Ciekawa jestem dlaczego nikt cię tu nie poznał...
- Wszyscy mnie poznali. Ale to renomowany hotel. Są nauczeni nie kwiczeć z zachwytu. Z resztą bywałem tu już parę razy, kiedy odbywałem swoje tourne. - popatrzyłam na niego wielkimi oczami. Po chwili spuściłam głowę.
- Gdzie ty jeszcze nie byłeś... chyba tylko na Antarktydzie. Chociaż podejrzewam, że zarobiłbyś kolejny milion grając nawet dla chordy pingwinów. - zaczął się śmiać w głos odrzucając głowę do tyłu.
- Jeszcze tego nie próbowałem. - zarechotał znów. - Ale chyba wezmę to pod uwagę teraz, jak będę podpisywał kontrakt na tourne z płytą ''Bad". Ładne mieliby miny gdybym sobie zażyczył koncert na lodowcu. - parsknęłam śmiechem. - Byłem chyba już wszędzie... w Polsce też. - zerknął na mnie. - Tam najbardziej mi się podobało. Aż nie chciało mi się wierzyć w to co mówiłaś.
- Nie wierzysz mi? Przeprowadź się tam, szybko się przekonasz. - prychnęłam. - Chociaż ty pewnie sam aż tak byś tego wszystkiego nie odczuł na własnej skóze. Pooglądałbyś za to innych.
- Ja wcale nie twierdze, że kłamiesz. - uśmiechnął się. - Może po prostu... z wiadomych przyczyn nie dostrzegam różnych oczywistych rzeczy. Z resztą byłem tam tylko przez chwilę. Co sama mi przypomniałaś, pamiętasz? - spojrzał znów na mnie z uśmiechem.
- Jasne. - odmruknęłam uśmiechając się w ten sam sposób i akurat wtedy winda się zatrzymała i drzwi się otworzyły.
Kiedy weszliśmy do naszego pokoju, szczęka mi opadła...
- To miał być pokój, Mike, a to jest chyba... cały apartament! - byłam w szoku. Całość była piękna, w życiu nie byłam w czymś takim. Hol był przestronny, przechodziło się z niego do wielkiego salonu z gigantycznym oknem na całą ścianę. Cała ta przestrzeń była utrzymana w odcieniach szarości z czernią, ale wyglądało to fantastycznie z jasnymi meblami. Z salonu przez łuk można było przejść do obszernej kuchni, która była utrzymana w takich samych tonach kolorów na ścianach, a meble również były tego samego jasnego koloru co w holu i salonie. Podobała mi się ta jednostajność. To zawsze było dla mnie o wiele bardziej atrakcyjne dla oka niż każdy pokój z innej beczki.
Wróciłam do salonu i dopiero teraz dostrzegłam olbrzymi telewizor wiszący na ścianie a po obu jego stronach stojące wysokie podłużne zgrabne głośniki. Nie przywiązywałam jednak do tego większej uwagi. Zainteresowały mnie bowiem drzwi naprzeciwko. Podeszłam do nich i powoli otworzyłam.
Moim oczom ukazał się duży pokój, sypialnia, z wielkim łóżkiem, na którym zmieściłoby się ze czterech ludzi. Ale sądząc po ilości poduszek, było przeznaczone dla dwóch osób. Nadal był utrzymany w tych samych kolorach co reszta, ale tutaj dodano nieco nowej barwy, brązu i delikatnego beżu. Od razu przypadł mi do gustu.


Weszłam głębiej rozglądając się po całym pomieszczeniu. Przysiadłam na moment na tym wielkim łózku i pogładziłem dłonią narzutę. Była idealnie gładka i cudowna w dotyku. Całość była przestronnie ułożona, tak by gość się o nic nie potknął. W Polsce w każdym pokoju hotelowym można było sobie wybić zęby o byle co dosłownie.
- Na pewno jest bardzo wygodne. - usłyszałam nagle i spojrzałam za siebie. Michael stał w otwartych drzwiach opierając się o drewnianą czarną futrynę i przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Już ja doskonale wiedziałam co mu chodzi po głowie. Ale jakoś... Patrząc na to łóżko jakoś nie umiałam sobie wyobrazić... A może jednak? Może po prostu za dużo o tym myślałam? Może powinnam zacząć działać zamiast myśleć bez przerwy, bo to chyba wszystko komplikuje... 
- Tak, z całą pewnością wygodne... - mruknełam. Nagle pomyślałam, że może tym stwierdzeniem dałam mu coś do zrozumienia... W końcu stwierdziłam, że nawet jeśli... to raczej nie ma się czego bać. Było tam tak pięnie... ale umknął mi jeden szczegół. BARDZO ZNACZĄCY.
- A to co?! - wstałam zaskoczona patrząc w szybę pomieszczenia wielkości jedenej drugiej sypialni. Była to łazienka, przyłączona do pokoju, ale jedna z jej ścian miała okno wychodzące wprost na łóżko. No ładnie... Miałam tylko nadzieję, że jest tam jakaś zasłona? 
Mike podszedł do mnie kilka kroków i spojrzał w to samo miejsce. Na jego twarzy od razu pokazał się szeroki uśmiech. Popatrzyłam na niego spod byka.
- Wiedziałeś o tym NIC NIEZNACZĄCYM szczególe, kiedy wybierałeś ten... apartament?? - zapytałam wbijając w niego swoje oczy.
- Skąd! Co ty! - zaczął się zapierać, ale ja i tak wiedziałam swoje. 
- Nie udawaj debila, bo i tak już nim jesteś! Przyznaj się! Zrobiłeś to celowo. - w końcu spuścił głowę i wzrok na dywan pod naszymi stopami, ale po chwili i tak zerknął na mnie uśmiechając się z samozadowoleniem. - Uuuch! - fuknęłam tupiąc nogą w miejscu. - Jesteś niemożliwy! 
- Oj Dona. - zaśmiał się. - Przecież nie jesteśmy dziećmi. Poza tym, jest roleta, spokojnie. - widocznie bawiła go moja reakcja. Mnie po częsci też, ale za nic w świecie nie chciałam dać tego po sobie poznać. 
- Być może. Ale to cię nie usprawiedliwia do stosowania takich podstępów. - mruknęłam. - To co teraz robimy? - zerknęłam z dystansem na wielkie łoże. Uśmiechnął się lekko pod nosem. 
- Nie jesteś zmęczona po tylu godzinach lotu? - zapytał patrząc wciąz na mnie. - Powinnaś odpocząc. Ja zamówię jakieś przekąski przez telefon... i powiem, żeby nam nie przeszkadzali. - mruknął na co przeniosłam swój wzrok na niego.
- Masz jakieś konkretne plany? - wyszczerzyłam się, już nie mogłam wytrzymać. 
- Ja? Skąd. Podejrzewasz mnie, że będę chciał cię uwieść?
- Dokładnie.
Dawno z nikim nie rozmawiało mi się tak lekko. Jak dotąd to tylko z Iwą mogłam tak swobodnie rozmawiać nie obawiając się niczego. Nawet z Darkiem nie miałam takiej swobody. Teraz zaczynałam dostrzegać jak płytki i dziecinny w gruncie rzeczy był nasz związek. Dopiero teraz zaczynam rozumieć istotę tej rzeczy. Dopiero Michael pozwolił mi to odczuć dogłębnie. 
Przepracowywał się w tym studiu więc nawet cieszyłam się, że zaciągnął mnie do tej Hiszpanii bo i on tu odpocznie. Kiedy wracał taki blady, padnięty po całym dniu, ciężko mi było na niego patrzeć, jak siadał w salonie i najchętniej to już by tak został i zasnął. Kiedy nagrywał tekst do piosenki nie wyglądał aż tak źle, te wygibasy które każą mu robić, albo które on sam wymyśla, co bardzo prawdopodobne, kosztują go mnóstwo energii. Któregoś razu zauważyłam, że bierze jakieś leki. 
Nie mogłam się powstrzymać i sprawdziłam co to było, kiedy jego nie było w domu. Pewnie by się za to na mnie wkurzył, ale co tam. Sprawdziłam i dowiedziałam się, że to jakieś środki pobudzające, a miał tam jeszcze coś, co miało usypiać, więc chyba brał to na sen. W żołądku mi się przewracało, kiedy myślałam, że on się tym wszystkim faszeruje...
I choćby to właśnie uświadomiło mi jak głębokim uczuciem go darzę. Wzięło się praktycznie znikąd i nie wiadomo kiedy. Martwiłam się, że spartaczy sobie zdrowie... To była jego pasja, ale... czy muszą aż tak na niego naciskać? 
- Co się dzieje? - usiadł obok nawet nie wiedziałam kiedy. Chyba zauważył moją niewyraźną minę. - Nie dotknę cię nawet palcem, wierz mi... - pokręciłam głowa.
- Nie o to chodzi. - mruknęłam patrząc na swoje ręce. Wiedziałam, że teraz będzie chciał wyciągnąc ze mnie co mi chodzi po głowie. Czułam, że będzie zły, ale chciałam z nim o tym porozmawiać.
- A o co? - zapytał delikatnie. Spojrzałam na niego.
- Będziesz na mnie zły. Tak myślę.
- Dlaczego mam być na ciebie zły? - zdziwił się. 
- Bo... ale nie krzycz na mnie bo mi uszy pękną. - uśmiechnął się. - No więc... Kiedyś widziałam, przez przypadek, jak brałeś jakieś lekarstwa. - zerknęłam na niego. Uniósł wysoko jedną brew.
- I co? - chyba już się domyślał. 
- No i... chciałam wiedzieć co to i poszłam zobaczyć jak cie nie było. - powiedziałam to tak szybko, że nie byłam pewna czy mnie zrozumiał. Spuściłam głowę.
- Czy ja ci grzebię po szafkach? - po chwili padło pytanie. 
- No nie, ale...
- To dlaczego ty to robisz?! - wiedziałam, że się wścieknie. 
- Bo się o ciebie martwię? - spojrzałam w końcu na niego. 
- Niby czemu masz się o mnie martwić, co?! Dzieje się coś?! - wstał poirytowany z łóżka. 
- Nie krzycz na mnie, dobrze? - teraz ja podniosłam nieco głos. - Myślisz, że to co się dzieje między nami działa tylko w jedną strone?! Ty masz prawo jęczeć mi na każdym kroku, siłą wpychać mnie do swojego wyra, ale ja nie mam prawa do niczego?! - wstałam momentalnie podchodząc do niego na bardzo bliską odległość. - Uważaj, chłopaku, nie chcesz odczuć na swojej skórze mojego chłodu. Chyba, że robisz sobie ze mnie jaja i chodzi ci tylko o to, żeby mnie przelecieć. Nie zdziwiłabym się wcale. - to już była moja złośliwość i celowo to powiedziałam by go jeszcze bardziej rozdrażnić, nie dlatego, że tak uważałam. 
Popatrzył na mnie wielkimi oczami. Widać było, że zaniemówił.
- Twoja mina jest bardzo wymowna. - powiedziałąm chcąc dolać jeszcze więcej oliwy do ognia. 
- Naprawdę tak uważasz? Naprawdę myślisz, że byłbym do tego zdolny? W takim razie chyba naprawdę się pomyliłem co do ciebie! - teraz to ja się zapowietrzyłam.
- Ty się pomyliłes co do  mnie?! Ty nie bądź śmieszny! To ty tu przechodzisz kryzys wieku średniego, nie ja, uganiasz się za młoda panienką, o czym to świadczy?! 
Wyglądał naprawdę śmiesznie kiedy tak wytrzeszczał na mnie oczy i otwierał buzię jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. 
- Nie bądź bezczelna. - powiedział w końcu.
- Ja?! - krzyknęłam. - Ja się tylko o ciebie martwię, a ty robisz mi awanturę, jakbyś miał kompletnie w dupie co czuję widząc jak się trujesz przez konowałów którzy każą ci pracować szesnaście godzin na dobę! Z resztą, MASZ TO W DUPIE, twoje zachowanie dobitnie mi o tym mówi! PRZEPRASZAM!  - odepchnęłam go kierując się do łazienki. 
- Przestan pleść bzdury! Dobrze wiesz, że to nieprawda! - powiedział łapiąc mnie za ramię. Mimo, że był zdenerwowany panował nad odruchami i nie ściskał mnie mocno a jedynie trzymał mnie bym mu nie uciekła. - Jestem zły na siebie, że to widziałaś, bo wiem, że będziesz się teraz zamartwiać! 
- I dlatego wyżywasz się teraz na mnie? - zapytałam patrząc na niego bojowo. 
- Nie chcę się na tobie wyżywać, po prostu... - westchnął ciężko nie mogąc odnaleźć słów. 
Zwiesiłam głowę. Pierwsza kłótnia, pomyślałam nagle i o dziwo uśmiechnęłam się. Zauważył to.
- Co jest? - zapytał.
- Nic. Po prostu własnie przyszła mi do głowy taka myśl, że zaliczyliśmy już swoją pierwszą kłótnie. - mruknęłam po czym zerknęłam na niego. Uśmiechnął się po chwili. Sytuacja nagle zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Westchnął po chwili i przytulił mnie mocno. 
- Chyba masz rację. - pocałował mnie w czubek głowy. - Wiem, że biorę tego świństwa za dużo, staram się to ograniczać do absolutnego minimum. Ale czasami po prostu nie daję rady. Zmęczenie jest tak potężne, że aż nie daje wypocząć. 
- Wiem coś o tym.  - mruknełam. - Ale i tak się martwię. - przycisnął mnie mocniej do siebie. 
- Nic mi nie będzie. To nie groźne substancje...
- Wszystko w nadmiarze jest szkodliwe. Arsen jest trucizną, w małych ilościach działa jednak leczniczo, ale jak człowiek będzie go przyjmował za dużo to w końcu się otruje. Ze wszystkim tak jest. Prosty alternatywny przykład. Jak za dużo opchasz się jedzeniem, to organizm też jakoś na to reaguje, co nie? - zaśmiał się pod nosem.
- No dobrze, wiem, masz rację. Obiecuję, ze będę trzymał się z dala od tych prochów. Chyba, że już naprawdę będę zdychał styrany przez prezesa. 
- Może jednak dobrze, że tu wyjechalismy. Gdybyśmy byli na miejscu w każdej chwili by mógł cię tam wezwać, a tak... nie polecisz. - uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy. 
- I tak dał mi wolne. Dlatego mogłem tu z tobą przylecieć. 
- No tak, ale gdyby nie to w każdej chwili mógłby ci odwołać to wolne. A tak? Ja wygrywam. - znów się uśmiał. 
Było dość wcześnie, wylądowaliśmy w Madrycie o ósmej rano. Myślałam, że po tym jak przekimałam się w samolocie nie będzie chciało mi się spać, ale po jakimś czasie leżenia z nim razem w łóżku w końcu zmorzył mnie sen.
Opowiadał mi o swojej pracy, o muzyce, jak to wszystko powstaje krok po kroku. Jak słowa jakiejś nowej piosenki mogą przyjść mu do głowy dosłownie zawsze i wszędzie. Opowiedział mi też śmieszną historię o swoim świętej pamięci teściu, z której śmiałam się przez dziesięć minut. Otóż podobno Presley potrafił napisać tekst nowego utworu choćby na kawałku papieru toaletowego, gdy akurat siedział na kiblu. Podobno zawsze nosił przy sobie pióro na takie okazje. Nie mogłam się z tego naśmiać. 
- No tak było! - mruknął samemu cicho chichocząc.
- Odnoszę wrażenie, że powiedział to tylko dla samego śmiechu, a z prawdą nie miało to wiele wspólnego.
- Tak myślisz? - rechotaliśmy dalej razem. 
Przysnęłam nawet nie wiedziałam kiedy. Ostatnie co zapamiętałam to jak leżałam razem z nim, jak obejmował mnie ramionami przytulając do swojej klatki piersiowej. Ja gładziłam go po ramieniu przymykając raz po raz oczy i... czarna dziura. Musiałam w końcu zasnąć. 
Kiedy się przebudziłam wciąz leżałam blisko niego wtulona w jego pierś. Obejmował mnie wciąż, czułam się naprawdę bezpiecznie. Wciąż nie do końca mogłam uwierzyć, że ten facet naprawdę... mnie pokochał. Już pomijając sam fakt tego, że to właśnie Michael. Ale przede wszystkim chodziło o fakt taki, że był tyle ode mnie starszy. I to właśnie jeszcze bardziej mnie do niego ciągnęło. Przy nim czułam się zupełnie inaczej, naprawdę atrakcyjna i wartościowa. Jego bliskość mnie rozpalała, sprawiał, że miałach ochotę... przymknęłam oczy. Musiałam się opanować. Ale wyglądał tak słodko kiedy spał. 
Zsunełam się lekko z niego i przyjrzałam uważnie jego twarzy. Był spokojny i rozluźniony. Oddychał miarowo nawet się nie poruszając. Wyciągnałem ostrożnie rękę i dotknęłam palcami jego ust. Zaczęłam badać delikatnie ich fakturę opuszkami palców, przejeżdżając wzdłuż krawędzi warg. Dalej przesunąłem palce na jego nos, a potem na powieki, najpierw jedną potem drugą. Zamrugał lekko, ale nie otworzył oczu ani się nie poruszył...
Nie śpisz, cwaniaku, pomyślałam z lekkim uśmiechem i postanowiłam troche się z nim podroczyć. Przejechałam powoli paluszkami po jego policzku i zsunęła je na szyję. Łaskotałam lekko jego skórę, ale w żaden sposób nie reagował. Przesunęłam jeden paluszek na jego jabłko Adama, na co przełknął tylko ślinę, ale nic po za tym się nie wydarzyło. Zmrużyłam oczy. 
Postanowiłam posunąc się jeszcze o krok dalej. Zjechałam dłonią na jego tors i zaczęłam go nie śpiesznie gładzić, rysować paluszkiem na nim jakieś wzory. Wyczułam jak się spina. Chyba musiał bardzo nad sobą panować, żeby sie w żaden sposób nie poruszyć. Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. W następnej chwili moja rączka znalazła się na jego brzuchu. Sama odczuwałam jak moje serce zaczyna szybciej bić. Zaczęłam powoli okrężnymi ruchami masować to miejsce obserwując wciąz jego twarz. Wytrwale wciąz udawał, że śpi choć były pewne sygnały, że jest zupełnie inaczej. 
Dopiero kiedy moje palce zahaczyły o brzeg spodni i minimalnie się pod nie wsunęły...
- Jeśli posuniesz się dalej choćby o milimetr... będziesz mieć problem, kochanie... - usłyszałam. Spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem. Patrzył na mnie oczami pełnymi pożądania. Chyba odrobinkę przesadziłam. Ale i tak byłam z siebie zadowolona.
- Nie trzeba było udać, że tak mocno śpisz. Co najmniej jak niedźwiedź. - zaśmiałam się. 
- Nie udawałem. Obudziłaś mnie. - powiedział układając się na boku przodem do mnie.
- Jasne. - parsknęłam śmiechem. 
- Nabroiłaś, powinienem cię ukarać. - wymruczał z uśmieszkiem patrząc na mnie. Poczułam jego dłoń swoim udzie, zacisnął ją lekko. 
- Nie wolno. - powiedziałam cichym szeptem z szerokim szczerzem widząc jego wielkie oczy. Po chwili zmrużył je, uśmiechnął się i przesunął dłoń na mój tyłek. Zaczerwieniłam się lekko. - Nie wolno, zboczuchu. - powtórzyłam nadal sie usmiechając. 
- Na pewno? - zapytał przesuwając dłoń na moje plecy. Z lekkim uśmiechem podniosłam się i zawisnęłam nad nim nisko, tuż przy jego ustach. Patrzył na mnie wyczekująco. 
Usiadłam na nim okrakiem całując go czule. Chyba mu się to spodobało, sądząc po tym jak lekko wbił palce w moje biodra. Robiło się coraz goręcej, a kiedy wsunął dłonie pod moją bluzkę odsunęłam się.
- Chyba musimy przystopować, bo... - zaśmiał się. Podniósł się i pocałował mnie w kącik ust. 
- Jesteś niemożliwa. Najpierw rozpalasz mnie do czerwoności, a potem uciekasz, pozostawiając mnie takiego szalejącego. Jesteś niedobra! - teraz ja się zaśmiałam. 
- Może kiedyś ci to zrekompensuję. - wymruczałam i cmoknęłam go w czubek noska schodząc z niego. 
- Trzymam cie za słowo. - usłyszałam. - Ale całą impreze chyba zaczniemy dopiero od jutra rana. - wstał z łóżka i przeciągnął się. - Podróż była męcząca, chyba powinnaś porządnie się wyspać. - podszedł do mnie i znów przytulił się do moich pleców.
- Znów się nade mną trzęsiesz, Mike. 
- A nad kim innym mam to robić jak nie nad tobą? - stwierdził z uśmiechem. - Świata poza tobą nie widzę. 
- Cóż za deklaracja. - wyszczerzyłam się. 
- Mówię prawdę.
- No ja ci wierzę! 
Na dworze było już dość szaro, ale temperatura na pewno nie spadła poniżej dwudziestu stopni. Nagle zdałam sobie sprawę, że jestem całkiem blisko domu. Wystarczy minąc tylko Francję, przebrzydłe Niemce i już Polska... Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. 
W następnej chwili zaczęliśmy się kłócić kto pierwszy pójdzie pod prysznic. Rzucaliśmy w siebie poduszkami ze śmiechem, aż w końcu stanęło na tym, że to on pójdzie pierwszy, bo ja jako kobieta będę siedzieć tam wieczność. Zgodziłam się więc go puścić wspaniałomyślnie i kiedy zniknął w łazience, co było pojęciem względnym bo wciąż widziałam go przez to okno, podeszłam do swojej torby. 
W łazience był i prysznic i duża wanna. Spojrzałam na niego znacząco, na co on wyszczerzył się szeroko i podszedł do okna zasuwając szczelnie całą roletę. Odetchnęłam. Wolałam unikać pokus... ale w następnej chwili kolejna pokusa wylazła z mojej własnej torby.
- Co to jest... - bąknęłam wytrzeszczając oczy na to co wpadło mi w ręce. Na pewno ja sama tego nie spakowałam...

Prezent od szwagierki. :D Miłej zabawy! 
Janet

Tak głosił krótki napis na karteczce doczepionej do opakowania. Przełknęłam ślinę wciąż gapiąc się na opakowanie wielkimi oczami. Co za menda! Nawet nie zauważyłam, żeby zbliżała się do mojej torby! Kiedy ona to tu wsadziła?
Była to bardzo seksowna bielizna z jakimś szlafroczkiem... W życiu sama bym sobie tego nie kupiła. Niby byłam świadoma swojej atrakcyjności, ale jakoś tak... Popatrzyłam w zasłonięte okno łazienkowe. Słychać było lejącą się wodę spod prysznica. Gdyby zobaczył mnie w czymś takim, pewnie dostałby zawału... Zmarszczyłam brewki...
Dobra, za dużo myślę. Niby nad czym się tu zastanawiać? Dałam sobie mentalnego kopa w dupę i stwierdziłam, że zaszaleję. Raz się żyje przecież, nie? Szybko zawinęłam paczuszkę w ręcznik tak by jej nie zauważył gdy wyjdzie. Zabrałam całą resztę potrzebnych rzeczy i gdy w końcu wylazł minęłam go z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy i zamknęłam się w łazience na klucz. 


Michael


Westchnąłem kiedy schowała się w łazience. Próżne moje nadzieje, że odsłoni okno, a jakże. Pokręciłem głową na boki z uśmiechem podchodząc do telewizora SONY stojącego naprzeciw łóżka. Odnalazłem pilota i zacząłem przerzucać kanały w poszukiwaniu jakiejś anglojęzycznej stacji. Nic jednak nie znalazłem. Za to zadzwonił mój telefon. 
Spojrzałem na wyświetlacz i poczułem ucisk w żołądku. Skoro to ten facet z ochrony to musi chodzić o ten tekst w gazecie. Usłyszałem szum wody w łazience. Odebrałem.
- Słucham. - czułem gulę w gardle.
- DAILY MIRROR chce przeprowadzić z tobą wywiad, jutro. Gdzie ty jesteś? - westchnąłem.
- Jutro? Mogą zapomnieć. Nie obrócę się tak szybko z kontynentu na kontynent.
- Co ty opowiadasz?
- Jestem w Europie. - cisza.
- W Europie? - powtórzył by mieć pewność. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Tak. W Hiszpanii. 
- Co ty teraz robisz w Hiszpanii??
- Wyjechałem na krótki urlop po prostu. Mam wolne w pracy. - wzruszyłem ramionami. - Nigdzie nie mam zamiaru się stąd ruszać.
- Tak? A ta panna jest z tobą, rozumiem?
- Tak. - odpowiedziałem tylko.  - Pisali coś nowego?
- Każdy szmatławiec coś pisał. Wzdłuż i wszerz całego kraju. - westchnąłem przymykając oczy. 
- Dobra, powiedz im, że się zastanowię... cokolwiek. Powiedz, że jestem zajęty, że mnie nie ma, wymyśl coś i już. Załatwię to wszystko jak wrócimy.
- Dobra, jak sobie życzysz. Powiedziałeś tej swojej małej?
- Nie i nie dowie się. - rzuciłem dość ostro.
- Hm, no jak chcesz. - usłyszałem zakręcaną wodę. 
- Słuchaj... pogadamy później, jak wrócę. Nie chcę, żeby coś usłyszała... 
- No dobra. Byle szybko.
Westchnąłem i zdążyłem się rozłączyć, kiedy usłyszałem otwierane za sobą drzwi. 
- Szybko ci to poszło, a podobno baby tak długo siedzą w... - zacząłem ale urwałem w pół słowa, kiedy ją zobaczyłem.
Oczy wyszły mi na wierzch. Akurat stałem tuż przy łóżku więc usiadłem na nie patrząc na Donę wielkimi oczami. Serce przyspieszyło mi chyba do 150. Poczułem napięcie zbierające się w wiadomym miejscu...
Wyglądała... oszałamiająco. Nie umiałem ubrać tego w słowa, była po prostu piękna, wystrzałowa, aż przełknąłem ślinę. Miała na sobie czarną  bieliznę, skąpe majteczki i czarne cienkie rajstopki pod biodra. Na siebie miała zarzucony czerwony z czarnym akcentem szlafroczek... ale tak naprawdę wyglądała w tym wszystkim jeszcze bardziej nago niż gdyby rzeczywiście nic na sobie nie miała. 
- C-co to... - wydukałem patrząc wciąz na nią. Uśmiechnęła się.
- Prezent od Janet. - mogłem się domyślić. - Z dopiskiem "Miłej zabawy". - otworzyłem szeroko oczy. Zacząłem płyciej oddychać, podniecenie coraz bardziej było wyczuwalne. 
Podeszła do mnie. Poruszała się powoli, jak dzika kotka, a przynajmniej tak wyglądała w moich oczach. Była gorąca... i mnie też rozpalała do niewyobrażalnej temperatury. 
Kiedy usiadła mi okrakiem na kolanach niemal namacalnie poczułem ten prąd, ktory zaczął między nami przepływać. Nic już nikt nie mówił. Nie było takiej potrzeby. Do tych rzeczy nie potrzeba słów... Położyłem delikatnie dłonie na jej biodrach i przesunąłem na tyłeczek. Uśmiechnęła się obejmując mnie za szyję i ocierając się o mnie sugestywnie...
- Jesteś pewna...? - zapytałem, na co ona przyłożyła mi palec do ust.
- Stwierdziłam, że za dużo myślę. Powinnam więcej działac, a mniej myśleć... nie sądzisz? - szepnęła tuż przy moich ustach. 
- Jestem jak najbardziej za... - wyszeptałem i już po chwili całowałem ją namiętnie przyciskając jej drobne ciałko do siebie. 
Chciałem poczuć ją całą, jak najbardziej, jakby miała mi zaraz uciec, zniknąć i nigdy więcej nie wrócić. To było irracjonalne poczucie, ale bałem się, że po wszystkim okaże się, że tylko śniłem piękny sen. Gdybym się z niego obudził, okazałby sie być prawdziwym koszmarem. 
- Ten szlafroczek nie będzie ci potrzebny... - wymruczałem powoli zsuwając go z jej ramion. Aksamitny materiał opadł lekko na podłogę obok łóżka. Objęła mnie ramionami patrząc w oczy jakby chciała mnie sprowokować. Dobrze jej szło. Ale nie chciałem zrobić czegoś przez co straciłaby do mnie zaufanie. To była delikatna sprawa... Uśmiechnęła się. 


Miałem teraz na wyłączność całe jej ciało, eksponowała mi je w całej swojej okazałości. Delikatna falbana spływająca na jej brzuch i plecy była tak cienka, że nie mal jej nie czułem badając palcami te rejony jej ciała. Miałem ochotę zerwać z niej tą firanę, która tylko mi przeszkadzała. 
Zaatakowałem pocałunkami jej szyję, na co odrzuciła głowę do tyłu wzdychając dźwięcznie i ocierając się o zawartość moich spodenek... Przeszył mnie prąd. Wbiłem lekko palce w jej skórę przeciągając powoli językiem od jej obojczyka po uszko. Dalej już wszystko poszło samo...
Popchnęła mnie na łózko, na którym położyłem się płasko i zaatakowała moje usta swoimi. Mruknąłem cicho szalejąc z pożądania. Miałem ochotę ją wziąć, po prostu. W następnej chwili przekoziołkowałem się z nią będąc teraz na górze. 
Jej zapach doprowadzał mnie do obłędu. Upajał mnie i pozbawiał zmysłów. Przyszpiliłem ją do łóżka kiedy objęła mnie swoimi nózkami, chwyciłem za nadgarstki i przycisnąłem do łóżka. Słuchałem jej westchnień i jęków, kiedy pieściłem jej wrażliwą skórę na szyi. Chciała tego jak nigdy w życiu, czułem to. Ja też tego pragnąłem. Pragnąłem jej. I tylko jej.
Zawarczałem, kiedy całując jej dekolt natrafiłem na materiał jej kostiumu. Wybitnie nie podobała mi się jego obecność w tym miejscu. Bardzo szybko się go pozbyłem uwalniając dwie piękne poduszeczki, które domagały się mojego zainteresowania. 
Posmakowałem każdej po kolei, drażniąc i całując, schodziłem co raz niżej wzdłuż jej ciała, aż znowu natrafiłem na materiał. Syknąłem. Usłyszałem jej chichot i spojrzałem na nią. Była rumiana i patrzyła na mnie wyczekująco. 
- Pozbędziemy się tego... - szepnąłem. - Ale rajstopki sobie zostawimy...
Tak właśnie zrobiłem i po chwili spoglądając jeszcze na nią, zanurzyłem język i usta w jej wilgotnym kwiecie. Wygięła się automatycznie z jękiem, poczułem jak szarpie mnie za włosy. Z ust potoczyła się przepiękna kakofonia dźwięków, od westchnień po okrzyki. Czułem, że jest blisko, widziałem to kiedy patrzyłem na jej twarz. Ale chciałem dać jej rozkosz w nieco inny sposób.
- Nie... - szepnęła popychając mnie z powrotem na dół, kiedy się podniosłem. Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją na co zajęczała w moje usta. 
- Kocham cię. - wyszeptałem. 
Podciągnąłem ją na sam środek łóżka. Przyciągnęła mnie do siebie przywierając do mnie ustami, z czego byłem bardzo zadowolony. Po kilku minutach wzajemnych pieszczot i czułości poczułem jej ciepłą łapkę na SOBIE... aż się zapowietrzyłem kiedy zaczęła dziarsko przesuwać rączką wzdłuż trzonu. Zagryzłem wargę przymykając oczy. 
W mgnieniu oka pozbyłem się z jej pomoca tego co miałem akurat na sobie i tak oboje spletliśmy się ze sobą kochając się namiętnie. Poruszałem się powoli, na początku by przyzwyczaić ją do siebie. Po jakimś czasie jednak spokojne płynne ruchy przerodziły się w dziki szał i oboje zatraciliśmy się w tym. 
Łóżko zaczęło dygotać, uderzając o ścianę i wydając bardzo charakterystyczne odgłosy. Nie przejmowałem się tym ani trochę i ona chyba też nie, bo do woli dawała sobie upust emocjom poprzez głośne jęki i krzyki. 
Czułem jej drżące dłonie dosłownie wszędzie, we włosach, na ramionach, plecach, nawet na pośladkach. Dochodziła ze mną raz za razem i za każdym razem błagała bym nie przestawał. Nie miałem najmniejszego zamiaru. 
Sam musiałem się powstrzymywać, ale niezwykłą radość sprawiało mi oglądanie jej ekstazy. W końcu jednak wyczerpałem wszystkie swoje możliwości i dałem się ponieść. Znów szczytowała przede mną i zaczęła szeptać, że nie da już rady... 
- Dasz, skarbie... - syknąłem. Pokręciła gwałtownie głową dławiąc się powietrzem. - Wiem, że tego chcesz, że tego potrzebujesz! - biłem w nią ostro na co ona miałem wrażenie rozdzierała paznokciami moje plecy. 
Straciłem kontakt z całym światem. Była tylko rozkosz i świadomosć tego, że to ONA... Moja ukochana. W przypływie emocji po prostu porozdzierałem jej te śliczne rajstopki bezpośrednio na nogach. 
Kiedy znów zacząłem łapać kontakt z rzeczywistością zobaczyłem jej twarz. Zamglone oczy wpatrujące się we mnie z miłością. Wtuliłem twarz w jej szyję tuląc ją jednocześnie do siebie i całując. Objęła mnie spragniona, dysząca, lekko drżąca pode mną. 
- Ja też cię kocham. - wyszeptała na co spojrzałem na nią nie mogac uwierzyć...
Na reszcie doczekałem się spełnienia marzeń. 

4 komentarze:

  1. Hej!
    Jestem psychiczna...całą notkę się śmiałam i nie umiałam wyrobić z naszych zakochańców xD
    No w końcu coś się dzieje. Mam na myśli takie duże CUŚ, ale to później.
    Nie on wcale nie wiedział o tym okienku wychodzącm z łazienki na sypialnię. Czy to przypadkiem nie był apartament dla nowożeńców? xD
    Pierwsza kłótnia no nieźle...ale właśnie w pewnym momencie chciało mi się z niej śmiać, bo kłócili się jak stare małżeństwo. To po pierwsze, a po drugie wiedziałam, że nie będą się na siebie boczyć. Ale mu Dona nagadała... To teraz tak na serio. Kolejny Michael żre tablety? Really? No jak już żre to niech to robi w ukryciu, jeżeli nie chce aby ukochana go widziała. Dobrze się stało, że Dona go złapała teraz, a nie później. Bo mogło być za późno. I czego on się tak na nią wścieka? Ona chce go chronić i od razu się przyznała, że widziała co łyka. Nie to co on. Chowa się po kontach i ją okłamuje, że nikt o nich nie wie... Eh zostawmy to.
    Kocham tą twoją Janet!!! No po prostu wziąć i wyściskać xD Niczym cichy ninja schowała paczuszkę z niespodzianką do jej torby. No i w końcu przestała myśleć tylko działać. Chciałabym widzieć minę Mikiego, gdy wyszła z łazienki xD jego mina musiała być bezcenna. I teoretycznie jak ostatnio ujęłaś tyłek został podrapany. Przy okazji mam nauczkę, żeby nic nie jeść gdy czytam. I mamy Hota! Ujęłaś to wspaniale. Zresztą jak zawsze. Twoje opisy uczuć w takich momentach są po prostu...szacun dla ciebie. Bo brak mi słów. Było w tym tyle miłości jak i pożądania. I to lubię. A teraz muszę ci zadać parę pytań. Czy z tego będą dzieci? (to głupie pytanie wiem) A tak na serio. Czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć czy oni są razem czy nie? Bo to wyglądało jak seks bez zobowiązań. Czekam na dalej u jestem całkowicie na tak. Weny życzę masę weny
    Pozdrawiam :******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha. :D Ja też się śmiałam jak to pisałam. Co do żarcia tabletów xD To jest tylko wzmianka, nie będzie ich pochłaniał garściami. To już powiem od razu, chciałam tylko, żeby mieli jakiś pretekst do powrzeszczenia na siebie trochę. Przecież wiecznie nie będą się lizać po dupach. Co do pytań. xD Dzieci nie będzie JESZCZE. A dalej to się dowiesz z czasem. :D Seks bez zobowiązań. xD Ja uwielbiam po prostu to stwierdzenia, ponieważ w moim przekonaniu nie istnieje coś takiego. xD Ale to nic. Poradzić mogę tylko tyle, żeby cierpliwie czekać na następną notkę. :D

      Usuń
  2. Jestem!
    NO W KOŃCU DONA SIĘ WZIĘŁA W GARŚĆ!
    Ja już myślałam, że ona wiecznie będzie uciekać od niego... Ja się domyślałam, że ten hiszpański klimat na nich zadziała, wiedziałam xD
    Akcja z oknem dobra xD
    Wgl ich kłótnia była urocza xD Mimo iż za niektóre teksty miałam ochotę zdzielić im - Michasiowi za gwałtowne reakcje, a Donie za podłość jaką potrafiła syknąć. Ale i tak ich śmiechy w tym i całość wyglądało serio na zasadzie starego małżeństwa, więcej w tym uroku było niż złości xD <333
    A potem seksy!
    Nie zgodzę się z Werką, bo dla mnie nie wyglądało to jak seks bez zobowiązań. No bo oni dzieci są, aby się pytać: będziesz ze mną chodzić?
    To jest samo z siebie. Ja z moim byłym to też nie było jakiejś deklaracji. Kochaliśmy się? To szacunek, wierność itd szły ze sobą samoistnie, byliśmy razem po prostu z miłości, a nie padniętych nic nieznaczących słów.
    Scena łóżkowa mój Bóg i chcę więcej w Twoim wykonaniu! Widać było tą całą miłość, pożądanie i wgl mi się mega podobało! Aż para z monitora leciała. Super to opisałaś.
    + wyznanie Dony na końcu! W końcu przyznała, że go kocha <3
    Pozdrawiam, masy weny i szybko nn wstawiaj!!!!

    OdpowiedzUsuń

Komentarz motywuje! :)