Michael Jackson

Michael Jackson

czwartek, 26 maja 2016

14.

Witam. :) Tym razem długaśnie, tak mi się wydaje, ale to chyba dobrze. Nie wiem czy ten odcinek będzie dobry, z racji tego, że pisałam go mając w tym czasie... prawie 40 stopni gorączki! O dziwo wcale tego nie czułam, gdyby nie to że sama wpadłam na pomysł użycia termometru, wcale bym nie wiedziała. Proszę o wyrozumiałość w takim razie i zapraszam do czytania! :D Powiem jeszcze tak. xD To jest ten moment przełomowy, teraz zacznie sie dziać. :D


Donata


Nie wiedziałam czemu tak nagle poczułam się tak źle. Kiedy wyszedł poczułam się kompletnie sama. Ale przeciez o to mi chodziło, żeby go do siebie zniechęcić. Teraz mam to czego chciałam. Pewnie  mi się to udało. Nic nigdy nie przyprawiało mnie o taki skurcz żołądka jak myśl, że on naprawdę się podda i przestanie mnie przekonywać do swojego punktu widzenia na całą sprawę. Tak naprawdę chciałam by wciąz to drążył, choćbym nie wiem czym w niego rzucała, jak i co wrzeszczała, chciałam, by dzień za dniem, krok po kroku, powoli wyważał drzwi, które zatrzasnęłam mu przed nosem. Tak bardzo pragnęłam tego wszystkiego o czym mówił jeszcze chwilę temu...
Krótko mówiąc, byłam załamana. Spojrzałam na zegarek, była dwudziesta pierwsza. Za oknem robiło się już szaro. Objęłam ramionami kolana i oparłam o nie czoło zastanawiając się co ja właściwie robię. Gdyby Iwa o tym wiedziała, zrugałaby mnie, że zamiast się za niego brać, to każe mu spadać. Ale dla mnie nigdy sprawa nie była tak prosta jak dla niej. Mógł mieć każdą, dlaczego wybrał sobie akurat mnie, przecież ja nie mam nic...
- Mogę? - usłyszałam, gdy uchyliły się drzwi. Spojrzałam w nie. Janet spoglądała na mnie dość niepewnie gramoląc się do środka. Uśmiechnęłam sie lekko. - Jak się czujesz? - zapytała podchodząc bliżej. Usiadła w miejscu, z którego wcześniej wstał Michael.
- Dobrze, dziękuję. Mogłabym wracać do hotelu, gdyby twój brat nie był taki uparty. - powiedziałam z nikłym uśmiechem błąkającym mi się po twarzy.
- Zależy mu na tobie. Jestem pewna, że to widzisz, natomiast nie mam pojęcia, dlaczego go odtrącasz? - no tak, musiała zacząć niewygodny temat.
- To on cię prosił, żebyś ze mną porozmawiała? - zapytałam prosto z mostu.
-  Nie. - pokręciła lekko głową, nie odrywając ode mnie swojego wzroku. - Sama tu przyszłam, choć on nie chciał bym zawracała ci głowę... Będzie na mnie zły, ale co tam. - wyszczerzyła sie lekko zadowolona z  siebie. Ale po chwili jej uśmiech znikł. Stała się na powrót poważna. - Powiesz mi?
- Co mam ci powiedzieć? - wolałam unikać teraz jej wzroku. Westchnęła i usiadła na łóżku tuż obok mnie w takiej samej pozycji.
- Widać gołym okiem, że coś się między wami dzieje.
- Nic się nie dzieje, Janet. - zaprzeczyłam stanowczo. Poczułam znów ten nieznośny ucisk w brzuchu, ale taka już byłam.
- Nie oszukasz ani siebie ani drugiej kobiety, Dona. - stwierdziła przyglądając mi się uwaznie. - On cię potrzebuje. Bardziej niż myślisz.
- Dlaczego akurat mnie potrzebuje? Jest tyle innych kobiet, o wiele bardziej adekwatnych dla niego niż ja, a on upatrzył sobie własnie mnie? - byłam jednocześnie załamana i przerażona. Chciałam by znów mnie przytulił, a jednocześnie chciałam trzymać go z daleka od siebie.
- W tych kwestiach rozum nie ma nic do gadania. - stwierdziła wciąz mi się przyglądając z policzkiem opartym na kolanach. - On po prostu dostrzegł w tobie to czego pragnie, a czego wciąż mu brak. Nie odbieraj mu tego, bo już się nie podniesie. - mruknęła błagalnie.
- On da sobie radę. Mówiłam ci, że nie jest słaby...
- Po twoim pojawieniu się zaczął się zmieniać. Na o wiele lepsze. Jak to wytłumaczysz?
- Po prostu... minęło trochę czasu...
- Sama w to nie wierzysz. - prychnęła. - On też jest dla ciebie ważny, przyznaj się.
- Janet... - zaczęłam znów, chcąc dalej oponować, ale stwierdzenie, że nic dla mnie nie znaczy nie mogło przejśc mi przez gardło.
- No?
- Jest dla mnie ważny. - powiedziałam w końcu patrząc jej w oczy. Serce waliło mi jak młot. - Jest dla mnie tak ważny i tak mi  bliski jak jeszcze żaden facet nie był i boję się tego. Chłopak z którym byłam pięc długich lat zdradzał mnie pewnie od dłuższego czasu... Dlatego tu przyjechałam. I tak nagle mam znów...?
- Dona, skarbie - pogładziła mnie po ramieniu. - Nie wiem, może nie zauważyłaś, ale Michael jest od niego o wiele starszy i stabilniejszy w uczuciach. On się do tego nie przyznaje jeszcze przed samym sobą nawet, ale ja to widzę... On się w tobie po prostu zakochał. Po tobie widać coś bardzo podobnego.
Pokręciłam gwałtownie głową. Nie, tak nie mogło być.
- Ale ja nie mogę. - jęknęłam.
- Dlaczego? Bo nie uwierzę, że naprawdę nie chcesz. - nie dawała za wygraną.
- Chcę... bardzo chcę, i to mnie właśnie przeraża. Że chcę z nim być. Właśnie z nim. - wydukałam w końcu dławiąc się słowami.
Janet uśmiechneła się jakby wszystko było już jasne. Przytuliła mnie obejmując ramionami i pocałowała w policzek.
- To naprawdę nie jest trudne wbrew pozorom. Mike nigdy cię nie skrzywdzi, wręcz przeciwnie, będzie cię traktował jak swoją królową!
- On nie jest dla mnie. Ani ja dla niego. - brnęłam w to dalej. Nie umiałam sobie tego wyobrazić. Westchnęła zniecierpliwiona.
- Skąd to możesz wiedzieć, skoro nie próbowałaś?
- Wiem i wcale nie będę próbować! - prawie krzyknęłam patrząc teraz na nią. - To w czym wy żyjecie od zawsze jest mi całkowicie obce! Nie rozumiesz tego? On jest do tego wszystkiego przyzwyczajony, to naturalna część jego zycia, a ja? Mam uważać na każdy swój krok, czy czasem pantofla źle nie postawiłam?!
- Ale olać to wszystko, Dona! - odpowiedziała mi potrząsając mną lekko. - Najważniejsi jesteście wy, a co kto będzie pisał o twoich pantoflach, kogo to obchodzi?! Jesteś dla niego szansą na powrót do normalnego życia. Inaczej dalej będzie tkwił w tej swojej wegetacji, a może stoczy się jeszcze bardziej. Nie widziałaś go w najgorszym momencie. Przypominał manekina. Wyprany ze wszystkiego, z twarzy nie dało się nic wyczytać, pozbawiony wyrazu... Wrak człowieka. Teraz zaczyna odżywać. Pomóż mu! - nastała cisza, która ciążyła mi jak nigdy. - Jesteś też dla niego szansą na prawdziwe szczęście, o którym marzy. Każdy człowiek ma prawo do szczęścia, dlaczego chcesz skrzywdzić jego i jeszcze siebie w tym samym momencie?!
Jej słowa trafiały do mnie, ale nie potrafiłam... Nie umiałam.
- Janet... - jęknęłam nie wiedząc co ze sobą zrobić. Zaczęłam się lekko kołysać, a ona przyglądała mi się z troską. - Boję się, rozumiesz? Boję się, że się zaangażuję, a on... To będzie kolejna katastrofa. Ja to wiem po prostu, czuję, że z tego nie wyniknie nic dobrego, dlatego tak się stawiam... Ja się chyba nie nadaję do związków...
- Ale co ty opowiadasz za bzdury... - szepnęła przytulając mnie i lekko kołysząc.
- To nie są żadne bzdury, Janet. - mruknęłam. - Oddałabym mu wszystko, ale tak naprawdę nie mam mu co dać. Nic nie mam. On może wszystko...
- Pieniądze na dłuższą metę szczęscia nie dają. - powiedziała znów na mnie patrząc. - Daj szansę sobie. I jemu. On by to wszystko oddał byleby tylko osiągnąć największy cel. Rodzina. Rozumiesz?
- Nie chcę, żeby rezygnował z czegokolwiek tylko dlatego, że na chwilę się zauroczył.
- Na chwilę?! - prawie krzyknęła skonsternowana.
- Tak. Ty naprawdę wierzysz, że on mógłby tak naprawdę... ze mną? - powiedziałam patrząc na nią z powątpiewaniem.
- Boże, dziewczyno, jaką ty masz niską samoocenę! Kochanie, nie znacie się zbyt długo - popatrzyła na mnie znacząco - ale myślałam, że co nie co już o nim się dowiedziałaś.
- Może i tak. - mruknęłam pod nosem.
- No to nie rozumiem...
- On jest po prostu za dobry. - wtrąciłam. - To jak wygrana w totka, a ja nie mam aż takiego szczęścia.
- Totka? - powtózyła marszcząc czoło.
- Totalizator sportowy. - zaczęłam tłumaczyć. Nawet takie brednie były teraz dobre byleby uciec od tematu miłości do Michaela.
Miłości do Michaela... czy ja naprawdę to pomyślałam? Czułam, że robi się naprawdę goraco, jeśli nie podejmę jakiejś jednoznacznej decyzji będziemy się wszyscy miotać w tym po omacku. Ja i on, a nawet Janet, która za wszelką cenę chce przywrócić swojego ukochanego brata do prawdziwego życia.
Rozumiałam ją. Sama nie miałam rodzeństwa, wiec nie miałam pojęcia o tego typu więziach, ale czułam, jak jej ciężko. Wiedziałam, że jest na tyle zdeterminowana, żeby nawet siłą wymusić na mnie czy na nim przyznanie się do uczuć. Uśmiechnęłam się w duchu. Może i by to coś dało, ale za chwilę i tak jakoś bym się z tego wymigała. Naprawdę wydawało mi się, że to nie wykonalne. Gdzie ja bym się miała z nim pokazać? W życiu nie dałabym się zabrać na żadne z tych gal, na które chodził. Chyba schowałabym się pod stołem. Wszędzie kamery, aparaty, fotoreporterzy, telewizja, gazety, radio... kosmos. Nie dla mnie. Mówił, że będzie mnie przed tym chronił. Ale jak on chce tego dokonać?
Pytałam też dlaczego akurat mnie się to przytrafiło. Pamiętałam wyraźnie to dziwne uczucie, kiedy pierwszy raz przekraczałam bramę tego miejsca. Czułam, że coś namacalnie zmienia się w moim życiu. Ale nigdy nie spodziewałabym się, że... Muszę to wszystko na poważnie przemyśleć, podjąć decyzję. Już teraz czułam, czym będzie ta decyzja. Najlepiej będzie, jeśli się spakuję i podziękuję mu za współpracę.
Ale w tej chwili ugodziła mnie inna myśl. Czy to nie będzie tchórzostwo? Nigdy nie uciekałam przed problemami... A czy teraz właśnie nie uciekam? Doszłam do wniosku, że sprawa z Darkiem przeszła już do historii, ten człowiek w moich oczach był skończony. Uciekłam z Polski, tak. Ale ta sprawa znalazła już swój finał. Stanowi oddzielny rozdział w moim życiu. Nie musze już sobie tym zawracać głowy. Teraz jest coś innego. Zupełnie, i dzieje się w tej chwili...
To strach przed kolejnym związkiem pchał mnie, bym stamtąd uciekała. Ale czułam, że długo bym tak nie wytrzymała. Z resztą, powiedzmy sobie szczerze. Gdzie bym poszła? Nikogo tu nie mam, siedziałabym całymi dniami w hotelu? Do pracy nikt by mnie nie przyjął, gdyby był na to choć cień nadziei, ktoś by już choć raz zadzwonił z tych miejsc w których zostawiłam swoje CV. Nie było sensu świrować i uciekać. Będę musiała z nim po prostu porozmawiać. I to jeszcze dzisiaj, skoro tak bardzo mu zalezy żebym tu została na noc. Im szybciej tym lepiej, będziemy mieć to już za sobą. Powiem mu, że musi o tym zapomnieć, bo ja nie dam rady. Przynajmniej nie teraz.
Będzie czekał? O dziwo, byłam pewna, że tak. Na pewno go zranię, ale będzie czekał. Aż to samo we mnie dojrzeje i sama do niego przyjdę. Najgorsze było to, że ja doskonale wiedziałam, że czego nie zrobię to tak właśnie będzie. Żaden człowiek nie da rady wiecznie walczyć z własnymi uczuciami, on sam to powiedział. Przekonywał się, że jest dla mnie za stary.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Akurat taki powód był po prostu śmieszny. Pociągał mnie właśnie dlatego, że był starszy. Wcześniej nawet nie pomyślałam o kimś, kto miał 10 czy 20 lat ode mnie więcej, że coś mogłoby być, a teraz... On coś w sobie miał. Pragnęłam jego bliskości i uczucia... ale jednocześnie się tego bałam. I to ten strach powodował, że podejmowałam najróżniejsze decyzje. Niekoniecznie... słuszne.
Janet wyszła około godziny jedenastej. Porzuciłyśmy już grząski temat i śmiałyśmy się obrabiając dupy takim gwiazdom jak choćby Madonna czy Paris Hilton. Dostało się nawet Katy Perry, ale ta kobitka akurat przypadała mi do gustu. Dowiedziałam się natomiast ciekawej rzeczy.
Nasza Madonna smarowała kiedyś cholewki do naszego kochanego Króla Popu! Aż wytrzeszczyłam oczy. Ale to akurat nie było nic dziwnego. Nie słyszałam nic o tym, Janet powiedziała, że Michael taktownie ją oddelegował, a cała sprawa nie została wywleczona na forum całego świata, nikomu by to chyba dobrze nie zrobiło. Ale, jak mówiłam, nie byłam tym zdziwiona. Ją nazywano Królową Popu, a przynajmniej parę razy o tym słyszałam, więc idealnie by do siebie pasowali. Kolejny powód do tego, by trzymać się od niego z daleka.
Ale mimo wszystko poczułam to charakterystycznie ukłucie. Zazdrość. Nie ważne kim była ta baba, była kobietą. Nieważne że w wieku takim a nie innym pokazywała to co już powinna ukrywać, wyglądała całkiem dobrze. Nie wierzę, że ona w ogóle nie przyciągała jego wzroku. Może nie miał ochoty na związek, ale... powiedzmy sobie szczerze. Facet nie byłby facetem, gdyby nie myślał o bzykaniu. Ale pocieszałam się myślą, że w końcu kopnął ją w dupę i na tym wszystko się skończyło. Głupio się czułam z tymi myślami i odczuciami, ale nie umiałam się od tego uwolnić. Siedziałam sama w sypialni Michaela, na jego łózku i biłam się z tym wszystkim. A już najbardziej z Madonną. Nie obyło się bez cichych wyzwisk pod nosem, od wydry począwszy po wiedźmę na końcu.
- Kogo tak wyzywasz? - usłyszałam, aż podskoczyłam. Kiedy spojrzałam w stronę drzwi zobaczyłam wchodzącego Króla, który zamykał za sobą drzwi. - Moją siostrę? - wyszczerzył się w uśmiechu. Nie mogłam się powstrzymać i sama też się uśmiechnęłam,
- Nie co ty. Twoja siostra to najmilsza osoba jaką poznałam. Jakże bym mogła obrzucać ją takimi obelgami! - oboje się zaśmialiśmy. Zaczął szukać czegoś po komodach.
- Cieszę się, że się dogadujecie. Byłbym najszczęśliwszy na świecie gdybyś tak dogadywała się również z całą resztą mojej rodziny.
- Masz na myśli na przykład LaToyę? - podsunęłam z lekkim uśmieszkiem.
- Na przykład LaToyę. - parsknął śmiechem. - Jest trochę inna niż Janet, ale myślę, że też się dogadacie. Natomiast moi bracia... - zaśmiał się. - Nie mam do nich zastrzeżeń z wyjątkiem Jermaine.
- Dlaczego? - jego uśmiech był dość... wymowny.
- To prawdziwy pies na baby. Więc jeśli kiedyś się z nim spotkasz, uważaj. Jego dwuznaczne wypowiedzi bywają bardzo śmiałe. Jeśli coś ci sie nie spodoba, po prostu mi powiedz. - zmarszczyłam czoło.
- Ale niby czemu miałabym się z nim spotykać? Nie mam styczności z nikim poza Janet... i oczywiście tobą. - stwierdziłam uśmiechając się lekko pod nosem spoglądając na niego.
- No nie ma opcji byś nie miała ze mną styczności, skoro to właśnie mój dom. Natomiast Janet włazi tu drzwiami i oknami. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Zrobiło się wesoło i przyjemnie. Ale wciąż w głowie miałam to co chciałam mu powiedzieć. Ale nie miałam serca robić tego teraz, kiedy był taki radosny. Uśmiechał się tak prawdziwie.
- Nie martw się. Nie będę zwracać na niego uwagi. - powiedziałam z uśmiechem. - Ale... dlaczego mnie ostrzegasz, tak w ogóle? - spojrzał na mnie z lekkim uśmieszkiem i usiadł obok.
- W niedzielę, a więc za dwa dni, zjadą się tu wszyscy. Co jakiś czas się tak tu spotykamy... Nie specjalnie lubię te spotkania. - stwierdził cicho. Chyba wiedziałam co ma na myśli.
- Masz na myśli... swojego tatę? - zapytałam cichutko ostrożnie spodziewając się jakiejś ostrej reakcji. On natomiast spojrzał tylko na mnie zaskoczony.
- Dlaczego myślisz, że chodzi o mojego starego? - nie wyraził się o nim z szacunkiem. Spuściłam głowę, miałam wrażenie, że zaraz mnie skrzyczy.
- Nie, nic, nieważne. - spasowałam natychmiast. Poczułam jego palce wplatające się w moje włosy. Odważyłam się na niego spojrzeć. Patrzył na mnie jakby próbował się czegoś we mnie doszukać.
- Powiedz. Słyszałaś coś od kogoś? Janet...
- Nie, Janet nic mi nie mówiła. - powiedziałam szybko nie chcąc, by przypadkiem dostała od niego po uszach. Popatrzył na mnie jeszcze intensywniej. Kiedy poczułam jak jego dłoń wplata się głębiej w moje włosy, skuliłam się. Nie wiedziałam czemu, przecież nie był agresywny... i on chyba też to zauwazył.
- Co jest? - zapytał cicho. - Próbuję cię rozluźnić, żeby pociągnąc cię za języczek, kto ci tu opowiada ciekawe rzeczy. - spojrzałam na niego purpurowiejąc.
- Nie opowiada, Mike... po prostu wyszło tak samo...
- A jednak. Kto? - mruknął. Próbowałam się wymigać, ale przysunął się do mnie blisko... Wiedział, że jego bliskosć działa na mnie odurzająco... Skubany zaczął to wykorzystywać! - Kto? - powtórzył.Spojrzałam na niego spod byka.
- Nic nie powiem, bo go od razu zjedziesz, albo całkiem wywalisz z roboty. - burknęłam. Odsunął mi kosmyk włosów z policzka. Poczułam przyjemne dreszcze.
- Obiecuję, że nie wywalę. Ale objadę na pewno. - mruknął.
- Ale on nie mówił tego w złej wierze. - zrobiłam markotną minkę. - Wtedy przy tych oknach...
- Alan, wiedziałem. Jęzor do pasa. - prychnął.
- Ale nie denerwuj się. - położyłem mu rękę na piersi, tak jakoś machinalnie. Spojrzał na mnie uważnie. - Opowiadał mi o tobie trochę i to tak samo wyszło. Ale nie powiedział mi zbyt wiele. - trochę jednak powiedział, wolałam nagiąć fakty.
- Nie wiele, tak? - mruknął najwyraźniej sceptyczny.
- Tak. - odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Nie wiedziałam co tak nagle mi się  stało, ale przechyliłam się i pocałowałam go w kącik ust, a potem oparłam się lekko o niego chowając twarz w jego szyi. Być może, że go zaskoczyłam, ale mnie nie odepchnął. Przeciwnie objął mnie czułym ramieniem i pocałował we włosy.
To było kompletne zaprzeczenie tego co sobie postanowiłam, ale to się tak samo stało! Zadrżałam lekko w jego ramionach, na co on lekko potarł mnie po plecach. Pierwszy raz poczułam takie motyle w brzuchu. Niby to był tylko... mały pocałunek... ale... wywołał u mnie falę emocji. Serce wyrywało mi się do niego z piersi, ale nie wiedziałam co on czuje. Janet niby naświetliła mi sytuację... ale nie chciało mi sie w to wierzyć. Musiałam trzymać sie swojego postanowienia.
- Już późno... - mruknęłam odsuwając się.
- Tak, tak... - wyglądał na lekko skołowanego. - Tam masz swoje rzeczy... - wskazał na torbę leżącą na fotelu w koncie. - Możesz iść pierwsza.
- Dzięki... - mruknęłam tylko i poszłam.
Mówiłam sobie, że popełniłam błąd zbliżając się do niego przed chwilą, ale mogłam sobie to powtarzać milion razy. W rzeczywistości wciąż miałam motyle w brzuchu, dłonie mi drżały, a kolana miałam jak z waty. Typowe objawy... Przerażało mnie to. Pogrzebałam w swojej torbie wyciągając kosmetyki i bieliznę, ale nie mogłam doszukać się mojej piżamy...
- Ee... - mruknęłam z głupią minę, a on natychmiast podszedł do mnie ze swoją koszulą, którą już wcześniej mi podał. Spojrzałam na jego uśmieszek na twarzy. Doskonale wiedział, że Janet nie przywiozła mi nic na przebranie oprócz gaci. Celowo zapewne. - Dziękuję. - mruknęłam biorąc ją od niego i szybko chowając się w łazience.
Spojrzałam na siebie w lustrze. Rumieńce aż biły po oczach, a one same błyszczały. Zakryłam twarz dłońmi. Nie, nie mogę się złamać, powtarzałam sobie. On pewnie siedzi tam teraz zadowolony z siebie, już widziałam jego twarz. Skubany...
Wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie jego koszulę. Z konsternacją zauważyłam, że pachnie tymi perfumami, które tak mi się podobały. Domyślił sie czy jak? Nie, to już paranoja... W końcu to jego ciuch, więc nic dziwnego, że nim pachnie...
Stałam tam jeszcze przez chwilę, po czym stwierdziłam, że trzeba wyjść, bo zacznie podejrzewać, że się ukrywam. Wyślizgnęłam się do pokoju i oczy wyszły mi na wierzch... Od pasa w górę zdązył już pozbyć się swoich ubrań. Ja dla odmiany miałam gołe nogi, ale jego koszula i tak była dość długa, więc... Poczułam, że znów robię się purpurowa. Spojrzał na mnie z uśmiechem. Miałam nadzieję, że nie ma zamiaru spełnić swojej obietnicy spania nago...
- Coś się stało? - zapytał z szerokim uśmiechem. Jakby nie wiedział!
- Nie, nic. Idę do łózka. - mruknęłam tylko i unikając go wzrokiem wskoczyłam pod kołdrę szczelnie się nią okrywając. Z lekkim uśmiechem pod nosem schował się w łazience, tak jak ja uprzednio.
Odetchnęłam. Co teraz będzie? Świrowałam jak nastolatka, ciągle zezując w drzwi do łazienki, ale naprawdę nie wiedziałam czego się po nim spodziewać. Byłem pewna, że dla samego tego, żeby mnie skrępować odważyłby się na to o czym mówił.Naprawdę dopiero teraz wychodził z niego prawdziwy Michael Jackson. Odkrył chyba w sobie nowe pokłady radości. Bardzo się z tego cieszyłam i coraz bardziej łapałam sie na tym, że nie mogę mu tak po prostu powiedziec, ze ma się trzymać ode mnie z daleka, bo ja go nie chcę. Po pierwsze, byłoby to kłamstwo stulecia, a po drugie... nie zniosłabym myśli, że ten cudowny uśmiech zniknął z jego twarzy przeze mnie.
W końcu kiedy drzwi się otworzyły miałam wrażenie, że moje obawy się spełniły. Wyszedł w samym ręczniku przewiązanym na biodrach z głupim uśmiechem na twarzy zerkając na mnie i wyciągnął coś z komody, po czym wrócił do łazienki. Wiedziałam, że zrobił to specjalnie. Kiedy w końcu już opuścił na dobre tamto pomieszczenie odetchnęłam. Miał na sobie koszulkę i jakieś cienkie dresy. Popatrzyłam na niego lekko unosząc brwi.
- Podobno śpisz nago. - rzuciłam na co roześmiał się.
- Tak, prawda, kochanie, ale tak się składa, że w moim łózku leży piękna dama, więc muszę zachowywać się jak dżentelmen. - uniosłam brwi tak wysoko że aż prawie schowały mi się pod grzywką. - Chyba że... - mruknął ładując się do łóżka z drugiej strony. - Ta dama sama o to wyraźnie poprosi. - stwierdził z szerokim uśmiechem.
- Zapomnij, KOCHANIE. - odmruknęłam odwracając od niego głowę. Usłyszałam tylko jego cichy chichot.
- Wiesz dobrze, że tylko żartowałem. - mruknął głosem nabrzmiałym wesołością. Zerknęłam na niego.
- Z tym, że sie tu obnażysz, czy w ogóle, że śpisz nago?
- Z tym, że się obnażę. - parsknął śmiechem.
- Nie śmiej się, bo to nie jest wcale śmieszne. - burknęłam. Chyba rozbawiła go moja bulwersacja.
- Nie zrobiłbym tego, nie chcę ryzykować oskarżenia o molestowanie. - mruknął. Spojrzałam na niego wielkimi oczami. Uśmiechnął się z błyskiem w oczach.
- Bynajmniej chyba nie odebrałabym tego jako molestowanie. - burknęłam cicho pod nosem.
- Nie? A jak byś to odebrała?
- Jako próba wprawienia mnie w osłupienie, skrępowanie i w ogóle. - wyrecytowałam spoglądając na niego. Chyba go to lekko zaskoczyło.
- Naprawdę?
- Tak. - uśmiechnął się w bardzo znaczący sposób. - Nawet się nie waż!
- Spokojnie... Nie bój się, nic nie zrobię. - wyszczerzył się znów. - Wszystko w swoim czasie... - dodał pół głosem, a gdy zobaczył moją wkurzoną twarz roześmiał się znów głośno.
Nie mogłam się gniewać, kiedy widziałam go takiego radosnego. Kiedy przestał chichotać spojrzeliśmy na siebie i nagle zrobiło się dziwnie... Atmosfera zgęstniała, poczułam jego dłoń na swoim brzuchu... To jednak nie był dobry pomysł... Nie umiałam go jednak odtrącić. Ale kiedy się zbliżył...
- Mike, przestan... - szepnęłam mało przekonująco.
- Ciii... - odpowiedział cichutko i po chwili poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi. Potarł moją skórę lekko nosem, na co przebiegły mnie przyjemne dreszcze. Po chwili jego usta musnęły moje ucho. I znów usłyszałam tamtą melodię. Znów zaczął mi to śpiewać, na co automatycznie przymknęłam oczy. Jego głos był anielski, przynajmniej w tej chwili był najpiękniejszym dźwiękiem na świecie i nikt nie dałby rady wybić mi tego z głowy.
Objęłam go mimo że wciąz chciałam sama siebie przekonać, że tego nie chcę. Wplotłam palce w jego loki rejestrując fakt, że dotykam ich po raz pierwszy... Były miękkie w dotyku, przyjemne... Ale moje zainteresowanie nimi znikło, gdy poczułam jego usta na swojej szyi. Chyba sam też się zapomniał, a ja nie umiała tego przerwać... Wszystkie powody, dla których uważałam, że nie mogę pozwolić sobie na coś takiego zaczynały co raz bardziej gdzieś znikać, a ja mu się poddawałam. Gdzieś w głowie krążyła mi myśl, że jutro będę tego żałować... ale czy na pewno?
Każdy jeden jego pocałunek coraz bardziej pozbawiał mnie świadomości. Moje ciało poddawało się każdemu manewrowi z jego strony układając się tak, by obu nam było wygodnie. Tym sposobem niespodziewanie znalazł się pomiędzy moimi udami... Zaparło mi dech... Nie przewidziałam, że nawet te jego cienkie dresy mogą stanowić dla mnie zagrożenie. Delikatnym powolnym ruchem przywarł biodrami do mojego krocza... To było po prostu coś nie opisanego... Czułam go tak wyraźnie jak to tylko było możliwe, to było nie do wytrzymania. Z początku czułam ciepło i miękkość tego JEGO strategicznego miejsca, natomiast po chwili zarejestrowałam sobie, że coś już zaczyna się tam dziać. I pomyślałam sobie... Pieprze to wszystko...
Materiał jego koszuli nagle zaczął bardzo drażnić moje piersi. Najchętniej pozbyłabym się go i to natychmiast. On jednak chyba nie miał zamiaru samemu zrobić tego szybko. W końcu jednak na pół przytomna wyczułam jak jego czułe dłonie wślizgują się powoli pod ten nie potrzebny kawał materiału. Omijał jednak skwapliwie te konkretne miejsce co mnie denerwowało. Uśmiechnął się, kiedy zamruczałam zniecierpliwiona. Kiedy rozpiął pierwszy guzik, myślałam, że eksploduję.
Całkiem straciłam poczucie czegokolwiek.
Kiedy znów zaczęłam coś rejestrować uświadomiłam sobie, że jestem kompletnie naga, co było moim zdaniem nie fair, bo on miał na sobie wszystko w czym wlazł do łóżka. W następnym jednak momencie straciło to dla mnie jakiekolwiek znaczenie kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że jest we mnie i porusza się z namiętnością doprowadzając mnie tym prawie do obłędu. Czułam ogromny żar w tym miejscu... Chciałam go więcej i więcej, szeptałam jakies sprośne słówka, czasem nawet lekko wulgarne, na co się uśmiechał i przyspieszał bądź robił to jeszcze mocniej, a mnie było to jak najbardziej na rękę. Czułam go wyraźnie, idealnie się do mnie dopasowywał. Jego ciało poruszało się nade mną rytmicznie, słyszałam jego posapywanie, myślałam, że zaraz oszaleję. Chciałam go więcej i więcej, przyciągnęłam go mocno do siebie wbijając paznokcie w jego skórę na plecach. Zamruczał z przyjemnością...
Całe moje ciało było rozpalone, prężyłam plecy wyginając się łuk, kiedy jego dłoń nakryła moją pierś. Szepnąłem jego imię na co znieruchomiał, spojrzał mi w oczy i... wpił się w moje usta, tak jakby miał zaraz umrzeć. To było aż nierealne, nigdy nie czułam czegoś takiego, zaczęłam się zastanawiać czy to aby nie jest tylko wytwór mojej wyobraźni... Stwierdziłam, że chyba nie, po tym jak doszłam niemal wariując z przyjemności...
Ocknęłam się nagle zdyszana i rozpalona. Zamrugałam zdezorientowana w ciemności... Wciąż przed oczami miałam obraz Michaela pieprzącego mnie ostro tak jak jeszcze nikt do tej pory. Ale coś mi tu nie pasowało... Kiedy po chwili oczy przyzwyczaiły mi się do ciemności panującej w sypialni zobaczyłam, że wcale nie jestem naga, a bielizna i jego koszula są na swoim miejscu czyli na mnie. A on sam, śpi słodko obok mnie obejmując mnie lekko ręką w pasie. Wyglądał całkiem niewinnie w porównaniu z tym co... mi się... śniło?
Poczułam, że za chwilę znowu się zapalę, ale ze wstydu. Zadawałam sobie tylko jedno pytanie, czy mruczałam coś przez sen, jeśli on coś usłyszał.. nigdy więcej nie spojrzę mu w oczy! Odczuwałam też coś dziwnego. Moje ciało było przyjemnie odprężone, mięśnie rozluźnione, było mi błogo jak nigdy. Nigdy wcześniej nie dochodziłam przez sen. Co ten facet ze mną wyprawiał? Sprawiał, że szalałam, nawet jeśli nie robił nic. No w sumie, to nie było aż takie NIC.
Wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze. O dziwo dostrzegłam, że twarz mi promienieje. Uśmiechnęłam się lekko i przemyłam ją lekko chłodną woda. Czułam wilgoć między udami, trzeba było coś z tym zrobić. Przebrałam się więc starając się go za wszelką cenę nie obudzić i wróciłam do łózka. Popatrzyłam na niego. Był piękny, po prostu... Dotknęłam lekko jego dolnej wargi. Nie poruszył się. Odwróciłam się więc do niego opatulając kołdrą i w niedługim czasie zasnęłam. Nic mi się jednak nie przyśniło... nie wiedziałam, czy jestem z tego powodu zadowolona czy wręcz przeciwnie.


Michael

Słyszałem co mówiła, kiedy była u niej Janet. Bolało mnie to. Bolało jak nic, z czym do tej pory zetknąłem się w moim zyciu. Miałem wrażenie, że autentycznie jej słowa rozrywają mi serce. Nie rozumiałem i chyba nigdy tego nie zrozumiem... Jak mogła sądzić, że nie ma absolutnie nic, co mogłaby mi dać? Miała wszystko czego tylko pragnąłem. Po prostu była tu, to wystarczało, nie potrzebowałem nic więcej oprócz niej samej.
Odszedłem od tych drzwi. Nawet nie byłem już wściekły na siostrę, dała jej do myślenia... chyba. Kiedy wróciłem do sypialni, musiałem się bardzo pilnować by nie dać niczego po sobie poznać. Ile siły jestem w stanie w sobie odnaleźć, od kiedy ona tu jest... to jest aż nie do pomyślenia. Wiedziałem, że ona jest moim lekarstwem na wszystko. Nie miałam zamiaru z niej rezygnować. Chyba, że wykrzyczy mi prosto w twarz, patrząc mi w oczy i nie zająknie się ani razu, że nie chce mnie znać. Wtedy odpuszczę. Ale wiem, że tego nie zrobi. Powiedziała, że tego chce. Powiedziała to Janet, mnie tego nie powie, ale i tak wiedziałem.
Gorąca atmosfera tylko to potwierdziła. Niby chciała mnie powstrzymać, ale jednocześnie obejmowała mnie, bym się tylko od niej nie odsunął. Zaśpiewałem jej znów tą piosenkę. Zasłuchana patrzyła na mnie, bawiąc się moimi włosami. To było naprawdę przyjemne...
Pieściłem ją delikatnie nie posuwając się jednak za daleko. Gdybym przekroczył pewne granice... nie byłoby odwrotu. Nie chciałem tego w ten sposób. Miała być tego świadoma, świadoma swoich chęci i prosić mnie o to. A wtedy spełnię jej każdą zachciankę.
Gładziłem jej brzuszek, drażniłem skórę na szyi aż zasnęła. Uśmiechnąłem się. Zrobiłem to samo co ona wcześniej: pochyliłem się nieco i pocałowałem ją lekko w kącik ust. Mruknęła cicho, ale nic poza tym. Z tym nie znikającym uśmiechem z twarzy położyłem się obok i przyglądałem jej się przez pewien czas. Co kilka minut mruczała coś nie wyraźnie, poruszyła się raz po raz, ale nie wiedziałem co jej się może snic. W końcu jednak sam zasnąłem z dłonią na jej brzuchu. Jej zapach sprawił, że spałem dobrze po raz pierwszy od bardzo długiego czasu.

4 komentarze:

  1. I jestem!
    Ej, wcale nie był taki długi ten rozdział xD
    Zacznę od początku - dobrze, że Dona zaczyna sobie uświadamiać wagę decyzji, jakie podejmuje. Chodzi mi że zdaje sb sprawę, że tak naprawdę nie chce obojętności Michasia, którą u niego prowokuje... I słusznie, bo nie można na kogos czekać całe życie.
    'Kocham Cię, ale siebie szanuję' - ubóstwiam ten cytat i on tutaj się dobrze wpasowuje.
    Ja bym się wcale nie zdziwiła Michaelowi, jakby przestał tak za nią latać no bo ileż można? I git, niech Dona zobaczy czym grożą takie decyzje i niech ona też się zacznie starać, bo jedno nie jest w stanie udźwignąć ciężaru oboje.
    Kocham Janet!<3 Widać że zależy jej na szczęściu tej dwójki. Szkoda tylko, ze Dona się tak upierała w rozmowie z nią... Eh, i Mike to słyszał... Mi też by się zrobiło cholernie przykro. On robi wszystko, aby jej pokazać jak mu zależy a w zamian dostaje ciągłe kosy, odtrącenia i takie słowa...
    Co do akcji potem to powiem tak: JA PIERDOLE JAK MOGŁAŚ TO ZROBIĆ?! Ja myślałam, że oni serio..! Nosz kurwa no!!!
    Wybacz reakcje, ale muszę xD Ja byłam pewna że serio.... A to sen tylko! :C
    I nie, wcale bym nie powiedziała że to szybko - czasem tak jest, że gdy emocje pękają to zakochani idą na całość, wyrażając tym cały swój ból, smutek i miłość i to jest piękne! Nie ma w tym nic złego i powiem Ci że mimo iż to sen tylko, to zajebiście to opisałaś. Aż nie mogę się doczekać tego 'prawdziwego' hota :D
    Widać, co Donie po główce chodzi xD No ale co jej się dziwić! Jest zakochana po prostu, pragnie go jako przyjaciela, kochanka, po prostu mężczyznę.
    Michaś zaś jest naprawdę cudowny. Widać jak sie zmienia i ta jego śmiałość jak pocałował jej ucho, szyję i dotykał brzuch to było rewelacyjne ;3
    No nic, czekam na nn oczywiście! Szybko mi pisz :D Bo ja teraz niedosyt mam no xD
    Pozdrawiam;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha xD Wiedziałam, że taka będzie reakcja na ten sen i właśnie dlatego celowo to tu wbiłam. xD Gdyby on wiedział co ona roi sobie w tej ślicznej główce, nie byłby już taki subtelny. :D Ale nie o to tutaj przecież chodzi, żeby za piękne oczy wszystko dostał. xD Do tego 'prawdziwego' jeszcze ooooo i jeszcze trochę, ale teraz zacznie sie powoli dziać. :D Także cierpliwości. xD

      Usuń
  2. Hej!!!
    Musiałaś?? Naprawdę musiałaś?? Ja tu sobie czytam, czytam, aż doszłam do hota. I kurde zaciesz miałam jak małe dziecko. Jej myślę sobie coś z tego będzie. A tu nagle BUM!!! I co się okazało? Że to kuźwa był jeden pieprzony sen!!! Szczerze? Ciekawe byłoby mieć tak realistyczne sny. Może nie o takiej tematyce, ale jednak... Wracając... Już chyba wiemy co Donatce chodzi, a raczej kto chodzi po głowie. Ja bustwie tą twoją Janet. W końcu dała jej do myślenia, jakby jeszcze dała jej kopa w dupe to by dobiero zrozumiała. Jednym słowem Janet stara się doprowadzić do szczęścia obojga zakochanym.
    Tak jakoś przykro mi się zrobiło, że Miki słyszał co ona mówiła do Janet. Jeżeli ona dalej będzie tak postępować to niech se da spokój. Czyżby koleś pokazał, że Michael Jackson to nie jest nieśmiały facet? Bo po tej śmiałej akcji chyba pokazał co w nim drzemie. Gdyby tylko wiedział co Dona mruczała przez sen. No za ten sen ukręce ci łeb! Przez ciebie ciekawość mnie ugryzła! Pisz szybko następną, bo nie mogę się doczekać. Weny życzę! Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Opublikowałam pierwszy, króciutki, będący w zasadzie tylko przedstawieniem Sel, rozdział. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała za złe, że jeszcze nie ma Michaela. :)
    dreaming-of-you-mj.blog.pl

    Twoje wpisy poczytam wieczorem, jak będę miała więcej czasu (Już chyba 7 przeczytałam). Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. :)

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń

Komentarz motywuje! :)