Michael Jackson

Michael Jackson

czwartek, 21 kwietnia 2016

4.

Witam, oto kolejna notka. :) Pomyślałam, że będę pisać za każdym razem, kiedy pojawi się następny post, wtedy będę mogła się tego trzymać, bo kusi mnie, żeby dodawać częściej, jeszcze trochę i będę wstawiać codziennie, a wydaje mi się, że te kilka dni oczekiwania jest właśnie najlepsze. :D Zauważyłam też coś sama. Niektóre notki są, można powiedzieć, bardzo krótkie w porównaniu z innymi. Ale postanowiłam postawić na jakość, a nie na ilość, tak jak chinole, więc wydaje mi się, że jest dobrze. :D Zapraszam do czytania i komentowania, co mnie jeszcze mocniej zmotywuje do pisania. Mam już napisane jakieś... dziesięć postów na zapas, więc... :D Następny ukaże się w poniedziałek.
Pozdro!




Donata

Cieszyłam się strasznie. Nawet się nie spodziewałam czegoś takiego. A jednak zdarzył się cud i być może nie długo dostanę w końcu jakąś robotę. O niczym innym nie marzyłam. Zrezygnowałam z prób dodzwonienia się tego samego dnia, pozostawiając sobie to na dzień następny. Kąpiel wzięłam długą, ale i tak nie mogłam spac, podekscytowana tym, że być może uda mi sie tu jednak zostać na dłużej.
Kręciłam się z boku na bok, aż w końcu zrezygnowałam z prób zaśnięcia na siłe i włączyłam telewizor. Wybór kanałów był przeogromny. Na jednym z nich coś mnie zaciekawiło.
- Jest z nami Lisa Marie Presley. Byłaś żoną Króla Popu przez okres dwóch lat. Powiedz nam, co sądzisz o jego muzyce, wiadomo, że większość świata uważa go za geniusza?
Popatrzyłam na buzię tej kobiety. Była całkiem ładna. Była żoną? To znaczy, że się rozwiedli? Boże, jak ja nic nie wiem, aż wstyd, tu pewnie każdy na ulicy wymieni TOP10 Faktów z Życia Michaela Jacksona.
- Mike jest bardzo ambitny... - tak, też mi odkrycie. - Często przekłada pracę nad muzyką nad wszystko inne. Ale jest też niewiarygodnie wrażliwy. Zdecydowanie jest ulepiony z zupełnie innej gliny, niż większość ludzi.
- Rozstaliście się po zaledwie dwóch latach małżeństwa. Dlaczego? - co ich to obchodzi?
Na chwilę zamilkła. Widać było, że zastanawia się, co może powiedzieć.
- Po prostu czasami sama miłość nie wystarcza. - krótka rzeczowa odpowiedź. Ale cos mi sie wydawało, że i tak nie dadzą jej spokoju.
Nie interesowało mnie, co będa o nim opowiadać. Osobiście uważałam, że nie jest taki święty za jakiego go mają. Telewizja zawsze kłamie. Przeleciałam jeszcze kilka kanałów, ale nic nadzwyczajnego nie znalazłam. Ten cały Jackson jednak nie chciał mi wyjść z głowy. Żeby przestać o nim myśleć złapałam za telefon i zadzwoniłam do mamy.
- No nareszcie! - krzyknęła jak tylko odebrała. - Czemu tak długo się nie odzywałaś, martwilismy się!
- Przepraszam, mamuś. - uśmiechnęłam się. - Wciąz jestem w biegu, szukam pracy. Ale mam dobrą nowinę.
- Jaką?
- Dostałam dzisiaj numer telefonu od jednego gościa. Jutro będę dzwonić, podobno szukają kogoś od zaraz więc jest spora szansa.
- Tylko uważaj na siebie córcia, nikogo tam nie znasz...
- Spokojnie, mama. Nic mi nie będzie.
- A widziałas już tego całego Michaela ...
- Mama! Ty też?! Tu wszyscy o nim trąbią, gdzie bym nie stanęła tam Jackson! - moja mama zachichotała do telefonu.
- Spokojnie, nie chcę cię przecież denerwować.
- No nie wiem właśnie. - sama się zaśmiałam.
- Ale to chyba miły facet...
- MAMA. - znów się zaśmiała.
Pogadałyśmy jeszcze o tym co się wydarzyło w domu od czasu mojego wyjazdu. Mama powiedziała, że mój były wciąz o mnie wypytuje... Po co, nie wiem.
- Powiedziałaś mu gdzie jestem?
- Tak, powiedziałam. Nie chciał wierzyć, ale to już jego sprawa. - westchneła. - Oj dzieci, dzieci... Mam nadzieję, że naprawdę ułożysz sobie tam życie z jakimś odpowiedzialnym mężczyzną.
- Ja też mam taką nadzieję. - mruknełam. Wciąz mnie bolało to co zrobił, ale nie miałam zamiaru do tego wracać. Miałam zamiar zrobić wszystko by dostać tą robotę.
Pożegnałyśmy się już, gdyż u mnie była już bardzo późna pora. W końcu zasnełam, ale przez całą noc miałam dziwne sny. Budziłam się i kręciłam z boku na bok... Nie mogłam zaliczyć tej nocy do udanych.

***
Kiedy wstałam, wyglądałam jak siedem nieszczęść, ale i tak byłam zadowolona. Przecież miałam wielkie powody do radości. Wzięłam błyskawiczny prysznic i zbiegłam cała zadowolona po schodach do sali jadalnej. Recepcjonistka, kiedy zobaczyła mnie w tak dobrym humorze, od razu szeroko się uśmiechnęła.
- Humorek dopisuje? To dobrze. Już cos się ruszyło? - zagadneła mnie. Podskoczyłam do niej z szerokim uśmiechem.
- Tak. A przynajmniej tak mi sie wydaje. Mam nadzieję, że to wypali, bo jak nie to... - pokręciłam głową ale i tak sie uśmiechnełam.
Śniadanie tak naprawdę składało się z jednej kromki żytniego chleba, pomidorka i kawy z mlekiem. Zwykle jadłam więcej, ale tym razem nie byłam w stanie. Z tych nerwów i w ogóle nadziei, nie mogłam wiele przełknąć. Kiedy wróciłam do siebie na górę, była już 9. Stwierdziłam, że to idealny czas.
Wykręciłam numer i czekałam dokładnie  trzy sygnały.
- Słucham. - w telefonie odezwał się bardzo, ale to bardzo przyjemny głos. Aż zaniemówiłam, ale znów miałam wrażenie, że skądś go znam. Paranoja, pomyślałam, pewnie mam jakiegoś dalekiego znajomego o podobnym głosie to wszystko... - Hallo? - powtórzył do telefonu.
- Tak, przepraszam... Nazywam się Donata Leszczyńska... - wyrecytowałam lekko zdenerwowana.
- Jak? - wpadł mi w słowo. No tak.
- Donata Leszczyńska. - powtórzyłam powoli. - Pochodzę z Polski, więc...
- Rozumiem. Słucham panią.
- No więc... Nie wiem czy pan wie, ale... Wczoraj dostałam ten numer od pewnego pana... Twierdził, że szuka pan kogoś do pomocy w domu.
Chwila ciszy.
- Tak, tak. - odezwał się. - Obiło mi sie coś o uszy, że ktoś ma w tej sprawie do mnie dzwonić. To za pewne właśnie pani. - w jego głosie wyczułam, że się usmiecha. Ja też się uśmiechnęłam. A więc jest nadzieja. - Rozumiem, że jest pani zainteresowana.
- Tak, jak najbardziej. - potwierdziłam z zapałem. Usłyszałam jak nabiera powietrza.
- Musielibyśmy się spotkać na krótką rozmowę... Kiedy ma pani troszkę czasu?
- W każdej chwili, dostosuję się do pana. - odparłam.
- To wspaniale. W tej chwili mam jeszcze trochę pracy... Ale może o 15?
- Jak najbardziej.
- W takim razie proszę zapisać adres... - podał mi go, a ja zapisałam go prędko gdzieś na jakimś papierze. - Ok, w takim razie do zobaczenia, pani... - zająknął się.
- Leszczyńska, dziękuję. Do widzenia.
Rozłączyliśmy sie. Całkiem miły gość.Spojrzałam na kartkę papieru na której zapisałam adres. Nic mi nie mówił, z resztą jak miał mi coś mówić. Było zaledwie piętnascie po dziewiątej, miałam jeszcze dużo czasu, postanowiłam więc jakoś się do tej rozmowy przygotować. Odsztafirowałam się trochę, wiadomo, pierwsze wrażenie musi być dobre. Poza tym, spróbowałam utworzyć sobie w głowie takie kieszonkowe CV. Wersje papierową zabierałam oczywiście ze sobą. Miałam nadzieję, że ten miły pan kierowca będzie chciał mnie tam zawieźć.
Patrząc na swoje podanie o pracę, poczułam mały skurcz w żołądku. A co on w ogóle będzie mi tam kazał robić? Sprzątać, gotować, prać? Do tego nie potrzeba dyplomów... Miałam nadzieję, że to co miałam tu wydrukowane będzie mu wystarczyło. No i nie za tym nie po tym, miałam też nadzieje na jakieś godziwe pieniądze.


Michael

- MIKE! Wyłaź z tego gabinetu, jedziemy na miasto!
Znów Janet...
- Jan... Mówiłem ci, że do południa pracuję. A potem jestem umówiony. - wpadła do gabinetu i wywaliła na mnie oczy.
- Nie mówiłeś, że się z kimś umówiłeś. Kto to?
- Sprawy biznesowe, Janet. Nic wielkiego.
- Panna czy kawaler? Może coś z tego będzie, co brat? - wyszczerzyła się i poszturchała mnie poufale. Parsknąłem śmiechem kręcąc głową.
- Dobrze znasz moje zdanie na ten temat. - odparłem.
- A tam, daj spokój. - machnęła ręką jak to miała w zwyczaju. - Kiedyś znajdziesz tą jedyną, zobaczysz.
- Myślałem, że już znalazłem... - mruknąłem pod nosem wzdychając.
- Lisa to tchórz! - fuknęła a ja spojrzałem na nią oniemiały. Nigdy się o niej tak nie wyrażała, choć wiedziałem, że od czasu rozwodu jej nie lubi.
- Jan, no co ty...
- Nie Januj mi tu teraz! Nie mam zamiaru dłużej nabierać wody w usta. Zachowała się jak zdzira, to wszystko. O małżeństwo trzeba walczyć, a nie wskakiwać drugiemu do wyra, kiedy z mężem nie można się akurat dogadać.
- Janet, rozstaliśmy się w zgodzie, nie wracajmy do tego. - westchnęła.
- Będziesz się teraz zamykał na wszystkie kobiety? A może pojawi się taka, która nie będzie poza toba widzieć całego świata?  Może okaże się, że głupia tabliczka czekolady od ciebie będzie dla niej na miarę czystego złota! Chcesz to przegapic? - uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
- Polskie dziewczyny mają w sobie to coś. - powiedziałem żartując. Ale ona oczywiście od razu to podchwyciła.
- No to leć na jakiś czas do Polski!
- Janet, błagam...

2 komentarze:

  1. Tak tak tak zadzwoniła <333
    Kurde, i pomyśleć że nie jest niczego świadoma ;3
    Jak widać do każdego z czasem się szczęście uśmiecha :D Już nie mogę się doczekać tego ich spotkania, wgl jestem ciekawa jak to sie potoczy, skoro ona ma takie kiepskie do niego jako 'gwiazdki' nastawienie :D
    A Michaś już ma w głowie polskie dziewczyny xD
    No wiadomo, polskie to najlepsze :3
    Super, że masz już tyle do przodu i że nie brakuje Ci chęci i weny :D Pozdrawiam i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę mi się podoba, chociaż irytuje mnie nieco negatywne nastawienie głównej bohaterki. Trudno. Lecę czytać dalej!
    I miałam wspomnieć, że bardzo podobają mi się opisy. Ja sama mam z nimi problem.

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń

Komentarz motywuje! :)