Michael Jackson

Michael Jackson

sobota, 6 sierpnia 2016

38.

Dzień dobry. :) Zapraszam na kolejny odcinek, następny we wtorek. :)




Donata


- Dlaczego on się na mnie tak głupkowato patrzy? - Iwa szepnęła mi do ucha kiedy wciąż jeszcze staliśmy w miejscu a ja nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tu przyszedł. Szeroki uśmiech nie schodził mi z twarzy. On też się uśmiechał, chociaż trochę nieśmiało pod ciągłą obserwacją mojego ojca. Parsknęłam śmiechem spoglądając na przyjaciółkę.
- Dlaczego się tak patrzy? Boi się, żebyś go tu przypadkiem żywcem nie zjadła. - zaśmiałam się widząc jej krzywą minę. Mike patrzył na nas oczywiście nie rozumiejąc ani słowa.
- Wątpię by był jadalny. Ewentualnie jest ciężkostrawny. Wolę nie ryzykować. Powiedz mu to. - roześmiałam się podchodząc do mojego kochanego i szeptem przekazałam mu całą wiadomość. Uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Dzięki. - mruknął po swojemu patrząc na nią.
- Nie ma za co. Ja spadam, zadzwoń do mnie to się spotkamy jak on pójdzie do pracy. Na razie. - i już jej nie było. Michael popatrzył za nią zdziwionym wzrokiem.
- No co? Spodziewałeś się, że się na ciebie rzuci? - parsknął śmiechem.
- Zawsze muszę być przygotowany na wszystko.
- Tutaj nie musisz. Ona nienawidzi twojego skrzeczącego głosu. - powiedziałam bez owijania w bawełnę. - Ale pod pewnym względem jest podobna do mnie. Na pewno nie będzie ci włazić w dupe, nie martw się.
- No to jestem pocieszony. - zaśmiał się choć chyba był lekko zdziwiony, że ktoś tak wyraża się o jego repertuarze głosowym.
- Chodź... - złapałam go za rękę chcąc zaprowadzić go do siebie na górę, ale...
- DOKĄD?! Zaraz będzie obiad, siadać mi tu! - tak, to mój tata. Musiałam się uśmiechnąć. Michael patrzył na niego większymi oczami. Chyba za wszelką cenę chciał uniknac jakiegokolwiek starcia z moim ojcem, bo powiedział spokojnie...
- Nie zjem pańskiej córki...
- Jest tak samo niejadalna jak ty, matka siedziała przy garach od rana...
- Tata. - zaśmiałam się. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Nie chciał dać się urobić, ale i tak wygrałam.
- Tylko się zabezpiecz! - syknął za mną na co popędziłam na górę ciągnąc faceta za sobą.
- Co powiedział? - zapytał, kiedy już zamknęły się za nami drzwi.
- Nic takiego. - bąknęłam czując, że rumieniec i tak mówi swoje.
- No co? - zaśmiał się.
- Nic! - przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie.
- Tęskniłem za tobą. - automatycznie uśmiechnęłam się zadowolona.
- Taak? A ta panna? Skutecznie pewnie potem odciągała ode mnie twoje myśli, co? - zachichotałam pod nosem.
- Daj spokój. - prychnął, ale i tak się uśmiechnął. - Nic to dla mnie nie znaczy. Śniłaś mi się w nocy... - mruknął na co spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
- Naprawdę? - uśmiechnęłam się zalotnie. Odpowiedział mi takim samym uśmieszkiem. - Co takiego ci się śniło?
- Hm... moge ci konkretnie pokazać co mi się śniło... jeśli chcesz... - wymruczał mi do ucha i przygryzł lekko płatek na co przeszły mnie ciarki. Zamruczałam cichutko przymykając oczy.
- Tylko tyle? - powiedziałam spoglądając na niego spod rzęs. Zagryzł lekko wargę. Uwielbiałam kiedy tak robił, wyglądał wtedy naprawdę pociągająco...
Przycisnął mnie do siebie nagle kładąc mi rękę na tyłku. Ściśle przylegałam teraz do jego krocza. Przeszedł mnie prąd i jakies takie ciepło... Jakby przechodzące od niego do mnie. To było przyjemne uczucie.
- Sumiennie sie mną opiekowałaś w tym śnie... - szepnął znów muskając przy tym moje usta. Sama teraz zagryzłam wargę.
- A jak się opiekowałam...?
- Bardzo... całuśnie. - powiedział uśmiechając się w jednoznaczny sposób. Przejechałam powoli językiem po swoich wargach nie odrywając od niego wzroku. Uśmiechnęłam się zadowolona, widząc jak przymyka oczy na ten widok.
- Chyba już się domyślam... JAK się toba opiekowałam... - wymruczałam mu na ucho i całkiem niepostrzeżenie wsunęłam rękę pomiędzy nas i zaczęłam drażnić go przez materiał spodni. Wciągnął głęboko powietrze do płuc.
- Skarbie... opanuj się, bo... - jęknął, kiedy zacisnąłem na nim palce. Uwielbiałam się tak nad nim znęcać.
- Booo? Cooo? - wyszczerzyłam się szeroko pieszcząc go. Długo nie trwało, kiedy poczułam w końcu zawartość jego majtek w całej okazałości. Zachichotałam cała zadowolona z siebie.
- No i widzisz co zrobiłaś? - mruknął niby obrażonym tonem, ale zagryzł wargę i znów przycisnął mnie do swoich bioder. Czułam go bardzo wyraźnie. Otarł się o mnie sugestywnie. - Ciekawe co z tym teraz zrobisz.
- Ja? - zrobiłam niewinną minkę. - Ale ja nic nie zrobiłam...
- Nie? Jesteś pewna? - szepnął chwytając mnie za podbródek i całując mocno pojedynczo. Mruknęłam cicho, ale zaraz się ode mnie odsunął. Podszedł do mojego łóżka i położył się na nim patrząc na mnie wyczekująco.
Spojrzałam na drzwi zagryzając wargę. To chyba nie był najlepszy pomysł... ale co tam. W podskokach podbiegłam do drzwi i przekręciłam w nich zamek, tak na wszelki wypadek. Potem odwróciłam się do niego i spojrzałam po nim całym. Leżał wyciągnięty z rękami pod głową i obserwował z uwagą każdy mój ruch. Wciąż skubiąc zębami usta podeszłam do niego powoli i weszłam na łóżko siadając na nim okrakiem w okolicy jego kolan. Wstrzymał oddech.
- Przyszedłes tu świntuszyć...? - zapytałam pochylając się nad nim. Uśmiechnął się lekko.
- To twoja wina, nie moja. - powiedziała cwanie. Zmrużyłam oczy.
- Taak...? - mruknęłam muskając lekko jego wargi językiem. Przymknął oczy.
- Tak. - odpowiedział podniecony patrząc jak powoli zaczynam odpinać jego pasek u spodni.
Zamruczałam z podziwem, kiedy uwolniłam ich zawartość. Nie czekając więcej, po prostu pochyliłam się i zaczęłam pieścić go jak najlepiej umiałam.
Od razu dało się słyszeć jego ciche westchnienie. Starał się nie wydobywać z siebie zbyt głośnych i charakterystycznych odgłosów, byliśmy w końcu u mnie w domu. Na dole byli rodzice. Nawet kiedy robiłam to mocniej zaciskał zęby i nie pozwalał wymknąć mu się ani jednemu głośniejszemu dźwiękowi. Ostrzegł mnie tuż przed samym końcem i resztę sprawy dokończyłam za pomocą swojej ręki. Wygiął się pięknie w tym samym momencie, kiedy ja poczułam ciepło oblewające moje palce... Obserwowanie jego twarzy w tym momencie było naprawdę ekscytujące, widzieć czyjąc rozkosz wymalowaną na twarzy, nie dało sie tego z niczym pomylić. Wbił palce w moje uda i tak dysząc ciężko powoli się uspokajał. Miałam nadzieję, że rodzice nic nie usłyszeli.
W pewnym momencie otworzył w końcu oczy i popatrzył na mnie uśmiechając się.
- No... teraz jesteś grzeczną dziewczynką. - mruknął na co popatrzyłam na niego unosząc brew do góry. Podniósł się i pocałował mnie namiętnie, długo. Pozwoliłam mu się zdominować w tym pocałunku, zapominając się całkowicie i nawet nie wiedziałam kiedy, w którym momencie jego ciepła dłoń zaczęła pieścić mnie. Po prostu w pewnym momencie ogarnęła mnie potężna fala przyjemności i opadłam miękko w jego ramiona oddychając głęboko. Było mi mało, ale nie miałam odwagi na nic więcej. On chyba też.
- Jeśli pojedziesz ze mną na noc do hotelu, będziemy to robić godzinami... tak jak lubisz... na ostro. - wyszeptał mi do ucha i zagryzł je lekko znów wywołując u mnie w ten sposób cudowne dreszcze. Poczułam znów tamten prąd w podbrzuszu. I już wiedziałam co zrobię.
- Nie moge się doczekać wieczora. - szepnęłam patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się zadowolony.
- Ja też. - poruszył zabawnie brewkami mówiąc to. Trzepnęłam go poduszką śmiejąc się.
- Kocham cię. - powiedziałam chwytając jego twarz w swoje dłonie. Uśmiechnął się. - Zapinaj rozporek, idziemy na dół. Bo mój ojciec jeszcze gotów wysiadywać pod moimi drzwiami. - zaśmiał się, ja zresztą też.
- Ty go rozpięłaś, więc ty go teraz zapnij. - stwierdził podpierając się na rękach i patrząc na mnie zadowolony. Parsknęłam smiechem.
- Może nie, bo jeszcze ci COŚ przytrzasnę i co wtedy? - otworzył szerzej oczy i naprawdę zrobił sam. Ze śmiechem poprowadziłam go z powrotem na dół, gdzie mama już stawiała wszystko na stole. Pachniało pysznie, jak zawsze. Będzie miał okazję zobaczyć, jak moja mama cudownie sprawuje się w kuchni.



Michael


Kiedy zeszliśmy na dół natychmiast wyczułem na sobie wzrok jej ojca. Jakby się czegoś doszukiwał. Miał czego, powstrzymałem się by się nie uśmiechnąć. Nie chciałem się kłócić, miałem nadzieję, że całkiem się do mnie w końcu przekona. Bardzo kochałem Donę, zależało mi na niej i chciałem by jej ojciec naprawdę w końcu w to uwierzył.
Salonik połączony z kuchnią wypełniał już miły zapach jedzenia. Wnioskowałem po tym, że jej matka jest naprawdę dobrą kucharką w swoim domu. Zresztą Dona też co nieco potrafi. Co w rodzinie to nie zginie. Z uśmiechem popatrzyłem po wszystkim, starałem się nie rzucać w oczy. Ale nie byłem pewny czy mi to wychodzi.
Kiedy już wszystko było gotowe zostałem posadzony po jednej stronie stołu razem z Doną a jej rodzice naprzeciw nas. Na ścianie wisiał telewizor dość spory, jej ojciec włączył go. Oczywiście pierwsze co zobaczyłem to swoją własną gębę. Westchnąłem cicho. Pod stołem poczułem jak moja ukochana zaciska lekko dłoń na moim udzie. Uśmiechnąłem się w końcu.
- Gdyby ludzie wiedzieli kogo my tu teraz gościmy, ten dom zostałby zrównany z ziemią. - powiedział jej ojciec kąśliwym głosem. Naprawdę chciałbym, żeby... ech.
- Nie przejmuj się. - usłyszałem cichy szept dziewczyny. - On tak zawsze ma. Po prostu musi zrzędzić nie potrafi się powstrzymać. Ale nie martw się. - znów się uśmiechnąłem. I pocałowałem ją lekko po czym spostrzegłem na sobie wzrok jej ojca. Po chwili z kamienną twarzą wrócił do telewizora.
Jedynaczka. Pewnie dlatego tak histeryzował. Ale biorąc pod uwagę tamtego szczyla ta nadopiekuńczość nie była niczym niezwykłym.


W czasie obiadu cały czas program nadawał rewelacje o mnie. Momentami rzygać mi się chciało. Przynajmniej tyle w tym dobrego było, że gadali o koncercie, nie o bzdurach i to, że obok mnie siedziała Dona. To już było najlepsze w tym wszystkim. Błyskawicznie wróciłem myślami do tego co się działo w jej pokoju. Był mały ale przytulnie urządzony. Miękka pościel na łóżku i jej usta...
Zamrugałem, by nieco odegnać od siebie te obrazy, miałem wrażenie, że jej ojciec wwierca mi się do mózgu. Gdyby tylko wiedział... Ale nie do końca byłem w stanie uwolnić się o tych miłych wspomnień.
Po jakimś czasie w końcu w telewizji pokazało się coś innego. I tak nie rozumiałem z tego co mówili ani słowa, ale można było się domyśleć tego i owego. Niestety spokój nie trwał długo. Po jakimś czasie znów zaczęły się wyświetlać fragmenty koncertów i nie tylko z trasy 'Bad', ale i wcześniejszych. Ktoś coś komentował, oczywiście, ja nie wiedziałem co, pokazywano moje występy. W pewnym momencie dostrzegłem lekki uśmiech na twarzy ojca Dony.
- Tak właśnie wygląda człowiek, który wpadł w mrowisko. - powiedział po polsku, czego nie zrozumiałem, więc gapiłem się tylko na niego, a on na mnie uśmiechając się wciąż złośliwie. Dona zakryła twarz dłońmi i już wiedziałem, że pije do mnie.
Co miałem powiedzieć? "Panie, przetłumacz mi to pan, bo nie zrozumiałem?' Ale Dona po chwili przyszła mi z pomocą. Rzeczywiście...
Po obiedzie pani Leszczyńska zajęła się sprzątaniem tego wszystkiego. Zaoferowałem sie, że pomoge, ale wygnała mnie z kuchni. Pan Leszczyński za to poszedł gdzieś by przynieść jakieś desery. Powiedziałem, że nie trzeba przecież takich rzeczy, ale odpowiedział, że mimo wszystko chce być kulturalny ze względu na swoją córkę i mam siedzieć cicho. No cóz...
- Nie przeżywaj tego tak, Mike. Przecież mama cię lubi. Zresztą podejrzewam, że polubiłaby cię nawet wtedy gdybyś miał trzecie oko. - zaśmiałem się cicho pod nosem, ale mimo wszystko nie było mi zbyt latwo.
- Wolałbym mieć przychylność obojga twoich rodziców.
- Najważniejsze jest moje zdanie, a  nie żadnego z moich rodziców. - powiedziała poważnym tonem patrząc na mnie.
Staliśmy w małym korytarzyku tuż przy drzwiach wejściowych, blisko siebie obejmując się. Patrzyłem jej w oczy. Gładziła lekko palcami mój kark czym wywoływała lekkie dreszcze na moich plecach. Przymknąłem lekko oczy uśmiechając się. Przywarła do mnie swoimi ustami na co westchnąłem. Uwielbiałem jej subtelne pocałunki, takie jak ten. Pogłębiłem go i przycisnąłem ją mocniej do siebie by się przypadkiem ode mnie nie oddaliła. Była słodka...
Kiedy nadszedł wieczór mimo wszystko odetchnąłem z ulgą. Mogłem w końcu zabrać ją do siebie, znaczy do pokoju w hotelu, i spędzić czas tylko i wyłącznie z nią nie czując przy okazji palącego wzroku jej ojca na swoich plecach. Jechaliśmy w absolutnej ciszy chyba oboje dobrze wiedząc, jak ta noc będzie wyglądać. Ta i następna przed koncertem. Byłem spragniony co najmniej jakbym nie miał jej sto lat. Miałem szczerą nadzieję, że ona czuje się tak samo.
- Oo... - mruknęła kiedy wpuściłem ją pierwszą do mojego apartamentu w hotelu. - No, dali ci całkiem przyjemne lokum. Nie wybijesz tu sobie o nic zębów. Chyba. - zaśmiałem się.
- Aż tak źle w innych hotelach? - zapytałem podchodząc do niej i obejmując od tyłu. Parsknęła śmiechem.
- Tutaj wygląda całkiem dobrze. Ale daję sobie głowę uciąć, że gdybyś wylądował w jakimś mniejszym hotelu, nie tak renomowanym jak ten, w pokoju zamiast chodzić musiałbyś fruwać, żeby ocalić swoje ząbki. - znów się roześmiałem.
- To chyba nie jest aż tak ważne, co? - szepnąłem owiewając jej szyję ciepłym oddechem. Wyraźnie poczułem jak zadrżała. - Ważne, żeby było wygodne łóżko... - mruknąłem znów popychając ją w stronę własnie takiego. Uśmiechnęła się lekko zerkając na mnie przez ramię.
Odgarnąłem jej włosy z szyi i zacząłem ją czule całować, lekko kąsać, na co westchnęła dźwięcznie. Kochałem ją słuchać w takich chwilach. Myśl, że to ja jestem powodem tych cichych westchnień i jęków była niesłychanie pobudzająca. Wręcz oszałamiająca.
Powoli odwróciłem ją przodem do siebie widząc jednocześnie, że lekko się zarumieniła. Zagryzłem lekko wargę. Wyglądała z tym tak niewinnie... A wcale taka niewinna nie była. Potrafiła pokazać jakie ma pazurki. Momentami bardzo ostre. Imponowała mi tym, sprawiała, że chciałem tego coraz wiecej, nie każda kobieta preferuje dzikość... Chociaż my nie posuwaliśmy się do nie wiadomo czego, to z własnego doświadczenia wiem, że większość kobiet i to bez względu na wiek, preferuje raczej czułe i delikatne posunięcia niż... Niż to co preferuje Dona, w wyniku czego łóżko uderza o ścianę czasami odłupując z niej farbę. Ale nie narzekałem, wręcz przeciwnie. Byłem jak najbardziej za.
Spoglądała na mnie spod rzęs uśmiechając się nieśmiało. Pozornie nieśmiało, bo ja już dobrze wiedziałem do czego jest zdolna, i wątpiłem by było jej z tego powodu wstyd. Czasami lubiła być nawet nieco wyuzdana... Uwodzić mnie, doprowadzać do szewskiej pasji... Nikt tak nie potrafił doprowadzić mnie w łóżku do wrzenia jak ona. Potrafiła prezentować mi całe swoje ciało jednocześnie kategorycznie zakazując mi się dotykać w jakikolwiek nawet najmniejszy sposób. Który facet zniósł by to na dłuższą metę? W końcu musiałem przy każdej takiej okazji po prostu przyszpilić ją do łóżka i pokazać, że czasami siła jej wdzięków może obrócić się przeciwko niej.
Nawiasem mówiąc, kary jakie dostawała za takie poczynania bardzo przypadły jej do gustu...
Usiadła na łóżku, zsunęła buciki ze swoich stópek i przemieściła się na sam środek łózka. Ja zrobiłem to samo, po czym ulokowałem się nad nią, okrakiem, przeczesałem jej włosy palcami. Dużo uwagi pochłaniała jej szyja. Całowałem ją czule, długo, przeciągałem powoli językiem wzdłuż całości aż do ucha. Nie wytrzymała i objęła mnie w pasie przyciskając do siebie. Spodobało mi się to. Wiedziałem, że zaczyna się już powoli rozgrzewać... A nic tak nie podnosi temperatury, przynajmniej w moim przypadku, jak... Powolne rozpinanie bluzeczki, guziczek po guziczku...
- Lubię, kiedy nosisz takie ciuszki... - szepnąłem dobierając się do pierwszego guziczka jej koszulki. Zachichotała cicho patrząc jak powoli rozpiąłem pierwszy guzik...
- Tak? A dlaczego? - zapytała przyciągając mnie do siebie i tym samym muskając lekko moje wargi swoimi... Przymknąłem oczy.
- Bo wtedy mogę powoli i stopniowo odkrywać twoje piękne ciałko... - wyszeptałem znów tuż przy jej uchu i zagryzłem lekko płatek. Odpinałem powoli kolejne guziczki przyglądając się jak powoli ukazuje mi się jej sylwetka. Najpierw dekolt a potem piersi, jeszcze w staniku. Westchnąłem kręcąc głową.
- Co...? - zapytała widząc to. Uśmiechnąłem się spoglądając jej w oczy.
- Nie podoba mi się to... - stwierdziłem udając, że cięzko nad czymś myślę.
- Co?? - zapytała podnosząc się na łokciach i patrząc po sobie. Zagryzłem wargę by się nie roześmiać na widok jej miny. Ale... przynajmniej miałem teraz dostęp...
- Te... - szepnąłem jej sprośne słówko na ucho. Otworzyła szerzej oczy -... nie powinny się przede mną chować... - dokończyłem sięgając za jej plecki i rozpinając stanik. - No... - mruknąłem zadowolony ściągając go i podziwiając ją w całej okazałości. Patrzyła mi prosto w oczy.
- Mike.
- Tak?
- Mówił ci już ktoś, że jesteś zboczuchem?? - zaśmiałem się kręcać głową. - No to teraz ja ci to mówię. Mike, jesteś zboczuchem! I to największym na świecie! - oboje się zaśmialiśmy.
- Ale kochasz mnie. - szepnąłem w jej usta zaczynając drażnić jej piersi. Zawsze wyraźnie na to reagowała. Teraz nie było inaczej. Wciągnęła powietrze gwałtownie do płuc i pokiwała głową wlepiając oczy w moje palce, które się nią zajmowały. Po chwili zastąpiłem je ustami.
Z cichym jękiem odchyliła do tyłu głowę, położyła się płasko i wplotła palce dłoni w moje włosy. Bardzo to lubiła... Musiała to lubić, skoro prosiła bym nie przestawał, że czuje się cudownie... Ani myślałem przerywać. Mnie też się to podobało. Tak, jestem świnia.
Powoli, stopniowo zaczynałem robić to bardziej intensywnie, a ona wiła się pode mną pięknie, jej dłonie błądziły po moim ciele i pościeli. Starając sie za wiele nie odsuwać, powoli zdjąłem z niej resztę garderoby odrzucając rzeczy gdzieś na bok nawet na to  nie patrząc. Oczy wciąż miałem przyklejone do niej.
- Mmm... - zamruczałem, kiedy już mogłem zobaczyć ją całą. Uśmiechała się do mnie zalotnie patrząc mi w oczy. Próbowała mi uciec, kiedy zaczałem się do niej na poważnie dobierać, ale nie pozwoliłem jej. - Nie ma... Skarbeńku, nie ma ucieczek... Jesteś moja... I zaraz dogłębnie to poczujesz... - wymruczałem jej do ucha na co zagryzła wargę patrząc na mnie z napięciem w oczekiwaniu.
Pozbyłem się sam wszystkich swoich ubrań, szczególnie wolno zdejmując z siebie bieliznę. Patrzyła na to z zapartym tchem zagryzajac wargę i zaciskając uda... Była podniecona... Widziałem to wyraźnie, kiedy podniosła na mnie oczy.
Zaopiekowałem sie troskliwie jej kobiecością, co zaowocowało potokiem słodkich jęków i westchnień. Czułem jej rozkosz dosłownie na języku, kiedy doszła. Ale nie zamierzałem na tym poprzestawać. Błyskawicznie wbiłem się w nia wypełniając calutką na co wydała z siebie zaskoczony i pełen seksu okrzyk. Przywarłem do niej ustami odbierając jej na moment dech, ale po chwili odnalazła ze mną wspólny rytm. Następne kilka godzin było wspaniałym przeżyciem...
- Strasznie za tobą tęskniłam. - szepnęla spoglądając na mnie i gładząc palcem jedną z plam na mojej klatce piersiowej. Uśmiechnąłem się zadowolony.
- Jeszcze trochę i będę tylko twój przez cały czas. Jak wrócimy do Stanów przez miesiąc nie będziemy wychodzić z łózka. - roześmiała się ładnie. Sam się szeroko wyszczerzyłem. Wyglądała teraz tak pięknie. Pozostawiłem jej na piersi kilka ładnych malinek...
- Naprawdę? - podpytała patrząc na mnie spod rzęs zagryzając warge. Wyglądała wtedy naprawdę uwodzicielsko i szczególnie podobały mi się wtedy jej usta.
- Naprawdę - potwierdziłem tuż przy jej twarzy patrząc jej w oczy.
Wkrótce pokój wypełniły jej chichoty, kiedy zaczałem znów się do niej śmiało dobierać, a ona próbowała mi uciec. Ostatecznie oczywiście nie dała rady mi uciec.


Rano następnego dnia odwiozłem ją do domu jej rodziców. Nie dałem się zaciągnąc do środka, nie chciałem nadużywac niczyjej cierpliwości. Powiedziałem, że mam jeszcze wiele ważnych rzeczy do pozałatwiania związanych ze zbliżającym się koncertem. Nie kłamałem. Wolałem, żeby spędziła ten czas w domu z rodziną lub z przyjaciółką niż siedziała sama, bo ja i tak będę zajęty. Czy mi się to podobało czy się. Ale i tak byłem w wyśmienitym nastroju po minionej nocy.
Pocałowałem ją namiętnie jeszcze zanim wysiadła. Patrzyłem jak wysiada z wozu i idzie do drzwi a potem za nimi znika. Dopiero wtedy odjechałem spokojnie. Obiecała mi, że jak zawsze będzie mnie oglądać w telewizji. Tym razem pewnie z koleżanką, która zaoferowała się jej potowarzyszyć. Śmiałem się, bo pamiętałem tą dziewczynę jak mierzyła mnie wzrokiem. Nie należała do moich fanek. Zdecydowanie. I to chyba nawet dobrze. Za pewne w okolicy jest dość takich, które zemdlałby na mój widok, dobrze jest wiedzieć, że jest choć ktoś kto dosłownie ma mnie w dupie. To pokrzepiające biorąc pod uwagę to w czym żyję od lat.
Zajechałem na miejsce i nie wiedzieć czemu byłem lekko zdyszany. Przecież nie robiłem nic, kompletnie nic przez co mógłbym się czuć zmęczony. Ale tak było przez moment miałem taką zadyszkę, jakbym przebiegł kilometr. Jeden z operatorów świateł chyba to zauważył, bo podszedł do drugiego i za chwilę zjawił się jakiś inny i zapytał czy aby na pewno dobrze się czuję.
- Tak, tak... nic mi nie jest. - odpowiedziałem.
- Na pewno? Nie potrzebuje pan czegoś? Nie chcemy, żeby nam pan tu padł. Biegał pan, co pan robił?
- Nie, nie biegałem... Przyjechałem samochodem... gdybym mógł prosić o wodę... - powiedziałem w końcu. Przyniesiono mi buteleczkę mineralnej. Wypiłem od razu połowę i wtedy poczułem się trochę lepiej. Nie miałem pojęcia od czego to. Ale ważne, że przeszło, szybko o tym zapomniałem. Zostałem oprowadzony po całości. Próbę przewidywałem tylko jedną, tuż przed koncertem, a więc jutro, chciałem jeszcze zobaczyć się z Doną wieczorem.
Arena była całkiem duża, ale i tak o wiele mniejsza niż ta choćby w Nowym Jorku. Tu wszystko było mniejsze. Może z racji tego, że w ogóle kraj taki malutki? Takiej wielkości jak cała Polska są u nas miasta. No może trochę przesadziłem, ale prawie. Mimo wszystko, nawet tego co mówiła mi Dona i tak mi się tu podobało. Nie podchodziłem jednak też już do tego aż tak... euforycznie. Jednak zdołała nieco otworzyć mi oczy.
Jedyne czego pragnąłem to końca tej trasy i powrotu do Stanów razem z ukochaną dziewczyną. Byłem pewny, że zalegalizują jej ten pobyt. Wtedy już nie będzie żadnych problemów. Gdyby tego nie zrobili, zbankrutowałbym chyba na dojazdach do niej. Chyba bym tu zamieszkał... Raczej na pewno. Nie zdobyłbym się na rozłąkę. Nie potrafię wytrzymać bez niej kilku dni a co dopiero gdyby miała wrócić na drugi koniec świata.

2 komentarze:

  1. Hello!
    Ale ja mam dzisiaj dobry humorek. Ciekawe czym to jest spowodowane.
    A Michael był na terenie lwa który broni swojej kochanej córeczki. No nie powiem tatuś pierwsza klasa. Trochę tam podogryzał, ale cóż tak już musi być. Aż mi się rodzinna sytuacja przypomniała z kandydatem na zięcia xD Jakby nie patrzeć Mike jest takim kandydatem.
    Ach te zakochańce tydzień się nie widziały i wzrokiem się rozbierają.
    Akcja w pokoju Dony bosko. Padłabym ze śmiechu gdyby wyparował tam jej ojciec i zrobił awanturę. To byłoby mistrzostwo.
    Oni to powinni mieć pokój pod ręką wszędzie i o każdej porze dnia i nocy. No po prostu jak o nich czytam to śmiać mi się chce z ich gadki. Takie to niby niewinne,a jednak zaczepne.
    Ciekawi mnie co ty takiego kombinujesz po tym koncercie. Jechał autem i się zadyszał... Bo jak się skupia na tym co robił z Doną ostatniej nocy, a się nie skupia na jeździe to tak jest. Dobra to był żart i podejrzewam o to kolejny raz serducho.
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny bo czuję, że akcja będzie przednia. Masy weny życzę i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi. xD W następnym będzie akcja, że bez kija nie podchodź. :D

      Usuń

Komentarz motywuje! :)