Michael Jackson

Michael Jackson

piątek, 1 lipca 2016

26.

Dzień dobry. :) Dzisiaj chyba trochę krócej, wyjątkowo. ;p Następny pojawi się w poniedziałek. :) 
Zapraszam. :)



Donata

Czas biegł nieubłaganie. Jeszcze przed chwilą zabierał mnie do Hiszpanii, a teraz już przyszło nam wsiadać do samolotu powrotnego do Stanów. Ostatnią noc w hotelu wykorzystaliśmy chyba do maximum...
- Boli cię? - usłyszałam tuż przy uchu krzywiąc się lekko, kiedy zakręciłam głową. Mięśnie barków miałam sztywne i bolesne. Nie miałam pojęcia dlaczego, niczego nie dźwigałam... Jedyny ciężar jaki ostatnimi czasy zdarzało mi sie czuć to około osiemdziesiąt kilo Michaela na sobie... ale wątpiłam by to był powód tego jak bolały mnie ramiona. Kiwnęłam niemrawo głową.
- Nie wiem od czego...
- Połóż się na łózku, pomasuję cię. - szepnął owiewając swoim oddechem moją szyję, aż zadrżałam.
Zrobiłam jak kazał. W koszulce nocnej, którą notabene sam mi tu kupił, sięgała raptem lekko za tyłek i miała całkiem pokaźny dekolt, położyłam się na pościeli wzdychając. Po chwili poczułam jak materac ugina się pod jego ciężarem obok mnie. Powoli muskając palcami moją skórę na ramionach zsunął ze mnie ramiączka i pociągnął w dół aż do brzucha odsłaniając znacznie więcej niż potrzeba. Ale leżałam na brzuchu więc...
Chwilę później poczułam lekki chłód, zaczął delikatnie wmasowywać jakiś pachnący żel w skórę... która po zaledwie minucie zaczęła się rozgrzewać. Zrobiło mi się naprawdę przyjemnie. Westchnęłam parę razy, ciepło było naprawdę dobrze wyczuwalne i było naprawdę... nie umiałam znaleźć słów by opisać to uczucie, które powodował. W każdym bądź razie nie umiałam myśleć o niczym innym jak tylko o jego dłoniach powoli rozmasowujących zbolałe miejsce.
W następnym momencie usiadł lekko okrakiem na moim tyłku na co otworzyłam jedno oko i zerknęłam nim na niego. Uśmiechał się cwanie. Skupiłam się ponownie na jego dłoniach i zaczęłam powoli odpływać. Mięśnie zaczęły się rozluźniać, napięcie powoli je opuszczało, a ja znów westchnęłam. Wtedy przejechał dłońmi wzdłuż całych moich pleców.
Przypomniało mi się jak w hotelu w LA poszłam na masaż do tamtego gościa. I jak zasugerował masaż erotyczny. Uśmiechnęłam się pod nosem stwierdzając w myślach, że teraz nawet bym się na to zgodziła... oczywiście, z Michaelem. Ciekawe co by zrobił, gdybym mu to zaproponowała, pomyślałam sennie. Ale on chyba sam już wpadł na ten pomysł.
- Przyjemnie? Uśmiechasz się. - mruknał. Bez wątpienia uważnie mnie obserwował. Wyszczerzyłam się bardziej.
- Przypomniało mi się jak jeden gość w hotelu w LA mnie masował. - poczułam lekkie uszczypnięcie w plecy. Spojrzałam na niego. Wbijał we mnie swój wzrok.
- Jaki koleś cię masował, kiedy??
- Jeszcze zanim zaczęłam mówić ci na ty. - parsknęłam śmiechem. Trochę się rozluźnił. Ale...
- I co?? - zaśmiałam się.
- I nic. Zaproponował mi masaż piersi i takie tam...
- Co ci zaproponował???
- Masaż piersi i takie tam. - powtórzyłam ze śmiechem - Nie zgodziłam się, nie martw się. - znów poczułam jak lekko się rozluźnia. - Masuj dalej. - mruknęłam cicho przymykając znów oczy.
Zaczął. Ale jego ruchy nagle wydały mi się jakies inne... Było w nich coś... jakaś zmysłowość i jakby zaczepka do zrobienia sobie z tego masażu wstępu do czegoś jeszcze przyjemniejszego... Domyśliłam się tego po tym jak jego dłonie zaczęły bokami zahaczać o moje piersi...
- Mike... - mruknęłam z uśmiechem nie otwierając oczy.
- Taak? - zamruczał pochylając się i całując mnie w ucho.
- Cycki mnie akurat nie bolą. - roześmiał się głośno na te słowa ale bynajmniej nie przestawał opuszkami palców wędrować w tamte okolice...
- Och, że nie bolą to jeszcze nic nie znaczy. - wyszeptał mi do ucha. Ciepły oddech pieścił moje ramię tak samo przyjemnie jak jego dłonie. - Należałoby się nimi zająć na przyszłość. - teraz to ja się zaśmiałam.
- I rozumiem, że ty poczuwasz się do tej odpowiedzialności, tak?
- No oczywiście. - stwierdził z uśmiechem pełnym samozadowolenia.
- Hm... - mruknęłam. - Zastanowię się... - stwierdziłam chcąc się podroczyć, ale on miał inny plan.
- Nie ma się nad czym zastanawiać, kochanie... - usłyszałam tylko i po chwili sprawnie obrócił mnie na plecy, tak że widziałam teraz go całego. Z uśmiechem pochylił się nade mną i pocałował namiętnie czym na moment odwrócił moją uwagę praktycznie od wszystkiego. Poczułam to samo ciepło na swoich piersiach co wcześniej na plecach. Zamruczałam w proteście, który nie miał nic wspólnego z zakazem tak naprawdę... Uśmiechnął się znów.
- Moje. - powiedział dobitnie i znów mnie pocałował wciąż pieszcząc mój biust. Z westchnieniem przyjęłam jego pocałunki na szyi. Schodził coraz niżej i niżej, a ja dobrze wiedziałam gdzie zmierza. Uwielbiałam kiedy je ssał i drażnił w każdy inny możliwy sposób. A robił to tak, że całe moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. To było bardzo przyjemne, ale jednocześnie cięzkie do zniesienia. Byłam naprawdę bardzo wrażliwa...
Prąd przechodził całe moje ciało, kiedy w końcu je zaatakował. Chyba też to bardzo lubił, bo zdarzało mu się je maltretować przez kilkanaście minut. Doprowadzał mnie tym na skraj obłędu. Zacisnąłem pięści na poduszce pod głową, zagryzłam wargę... ale to nie wiele dało. Doznania były zbyt intensywne, by tak je po prostu znosić... Więc zaczęłam jęczeć, a momentami błagać by w końcu zajął się tymi partiami ciała, które znajdują się niżej i już płoną z pożądania. On jednak uśmiechnął się i dalej mnie dręczył. To były najsłodsze tortury...
Wysunęłam spod niego nogi i objęłam nimi jego biodra. Ułożył się pomiędzy nimi wygodnie, wcześniej klęcząc nade mną. Z tej pozycji chyba łatwiej mu było robić to co robił od paru dobrych minut. Wplotłam palce w jego włosy i zaczęłam je lekko ciągnąć. Kilka razy wyszeptałam jego imię wiercąc się pod nim. Cała już płonęłam, a on wciąż mnie dręczył. Zadowolony z siebie popatrzył na mnie.
- I jak? - wyszeptał muskając przy tym moje usta. Patrzyłam na niego płonącym wzrokiem. - Czego sobie życzysz, księzniczko? - zapytał zagryzając lekko wargę. Przełknęłam ślinę. Czego mogłam chcieć?
Objęłam go za szyję i przyciągnęłam go do siebie, szepcząc do ucha, jakie pragnienie chcę spełnić. Wysłuchał tego z wielkimi oczami i wstrzymując oddech popatrzył na mnie. Popchnęłam go lekko na co zareagował tak jak chciałam, podniósł się i prowadzony przeze mnie nie odrywając ode mnie swojego rozpłomienionego wzroku, położył się podpierając się na łokciach. Ja natomiast ulokowałam się mniej więcej na jego kolanach...
Nigdy dotąd tak nie wkurzał mnie jego pasek u spodni. Kiedy w końcu udało mi się go pozbyć, cisnęłam go na podłogę z wściekłą miną, na widok której uśmiechnął się lekko pod nosem. Kiedy na niego spojrzałam, cała irytacja natychmiast ze mnie wyparowała. No, teraz drogę już miałam wolną...
Zbliżyłam się powoli do niego. Wiedział doskonale do czego zmierzam, jego płonące oczy i rozchylone usta, mówiły o tym wyraźnie. Płytki oddech... Musnąłem lekko jego wargi uciekając mu nieco ,kiedy chciał pogłębić pocałunek. Z uśmiechem patrzyłam jak zagryza wargę patrząc na moje usta. Po chwili zrobiłam to samo. Zaczęliśmy tak to powtarzać, nie pogłębiając, w którymś momencie skubnął lekko moją dolną wargę zębami. Uśmiechnęłam się...
W tym samym czasie, kiedy igraliśmy z pocałunkami, ja powoli rozpinałam jego rozporek. Nie od razu dobrałam się do jego zawartości. Chciałam widzieś jego gołą klatę, więc znów pochyliłam się i szepnęłam mu do ucha co ma zrobić. Posłuchał bez zająknięcia. Zagryzłam wargę patrząc na jego ciało...
Pogładziłam jedną ręką jego ramiona i tors. Drugą zaś powoli wsunęłam w jego spodnie na co przymknął oczy i cicho westchnął. Oddychał jeszcze w miarę spokojnie, ale czułam już jak jego mięsnie powoli się spinają. Wyglądał pięknie z tymi wszystkimi emocjami wymalowanymi na twarzy. Pocałowałam go w końcu namiętnie splatając z nim swój język. Zamruczeliśmy niemal jednocześnie. Nie miałam jednak zamiaru tak się bawić.
Odsunęłam się nagle pozostawiając go takiego dyszącego. Obserwował mnie spod półprzymkniętych powiek, jak zsuwam się nieco i łapię za materiał jego spodni. Uniósł lekko biodra pomagając mi w ten sposób je z siebie ściągnąć. Zjechały z niego razem z bielizną. Zagryzłam wargę patrząc na jego przyjaciela. Był już niemal gotowy do akcji, wystarczyło go tylko troszkę dopieścić...
Czułam już wilgoć pomiędzy udami. Delikatnie na nim przysiadłam i zaczęłam ocierać się przez bieliznę. Koszulka już dawno leżała gdzieś na łóżku ściągnięta ze mnie jeszcze przez niego. Jedyne co na sobie miałam to majtki. Od razu zauważyłam, że spodobało mu się to co robiłam. Poruszałam delikatnie biodrami patrząc mu w oczy i raz po raz przeczesując mu włosy palcami. Za każdym razem przymykał wtedy oczy. A ja byłam cała happy, że taka smarkata jak ja sprawiam mu taką przyjemność.
W końcu już nie mogłam dłużej wytrzymać. Nie mogłam czekać. Podniosłam się na tym łóżku nie odrywając od niego wzroku i powoli z lubieżnym uśmiechem zsunęłam z siebie i tak skąpe majteczki. Obserwował to z zapartym tchem, aż wylądowały gdzieś na podłodze. Chciał mnie dotknąć ale złapałam go za rękę uniemożliwiając mu to. Wyszczerzyłam się zadowolona z siebie.
Wpiłam się w jego usta by go trochę skołować i chyba mi się to udało. Zaczęłam pieścić go delikatnie dłonią, na co zajęczał mi w usta. Nawet chyba nie zdawał sobie sprawy z tego jaki był seksowny w tej chwili. W moich oczach. Całowałam go namiętnie przez parę chwil po czym odsunęłam się patrząc mu w oczy i zagryzając lekko wargę. Pochyliłam się zajmując wygodną pozycję i...
- Dona! - jęknął drżąc pode mną. Wyzezowałam na niego tak jak mogłam. Odchylił głowe do tyłu przyjmując z zapałem to co mu dawałam. A dawałam naprawdę bardzo dużo. Nigdy wcześniej nie robiłam tego żadnemu, z resztą nie byłam w żadnych poważniejszych związkach poza Darkiem, żeby robić takie rzeczy. Ale nawet on nie miał takiego szczęścia, żeby pieścić go własnymi ustami.
Ale Michael był inny. Moje uczucia do niego były naprawdę bardzo głębokie, kochałam go nad życie, był wszystkim, i uważałam, że zasługuje na wszystko z mojej strony. Na ten przywilej także, którego nie dostąpił u mnie nikt przed nim. Tym co robiłam wyrażałam, jak bardzo mi na nim zależy, że akceptuję go takiego jakim jest, ze wszystkimi wadami jakie ma, nie zwracałam uwagi na nic. Na powierzchowność, wygląd zewnętrzny, różni ludzie mówią różne rzeczy... Ale dla mnie był gwiazdką z nieba i chciałam by o tym wiedział. W jaki lepszy sposób mogłam to wyrazić? Z resztą, on robił to samo dla mnie nie jeden raz...
Po chwili delikatnie mnie odsunął i spojrzał w oczy. Nie minęła sekunda jak znalazłam się w jego ramionach, całowana i przytulana jak najdrogocenniejszy skarb. Nie wypowiedział ani słowa, nie były potrzebne, z resztą nie ma takich słow by wyrazić to co wtedy czuliśmy. Przywarł do moich ust mocno zakleszczając mnie w swoich ramionach. To było podziękowanie za wszystko co dla niego zrobiłam.
W następnym momencie położył mnie płasko na pościeli i odwdzięczył się stokrotnie. Moje okrzyki wypełniły cały pokój. A pewnie i w sąsiednich było to słychać, ale nie przejmowałam się tym ani trochę. W spazmach próbowałam rozedrzeć chyba prześcieradło, ale miałam zbyt mało siły. On przytrzymywał mnie sobie z łatwością za biodra, był silny i nie mogłam mu uciec. Czułam gorąco, wilgoć i jego sprawny język. Najgorsze uczucie przychodzi zawsze wtedy, kiedy się odrywa by zawisnąc nade mną a potem wypełnić mnie całym sobą. Czułam się wtedy przez ten moment taka... nie umiałam tego określić. Taka spragniona, stęskniona jakby miał zniknąć.
- Zrobię dla ciebie wszystko. - szepnął rozgorączkowany, podobnie jak ja. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie a potem wsunęłam je w jego włosy. Zajęczał przymykając oczy i wtulając twarz w moją szyję. I już po chwili był we mnie, poruszał się namiętnie sprawiając, że omal nie zwariowałam.
Tak było za każdym razem. Jego bliskosć mnie oszałamiała, prowadziła do wariacji. Uwielbiałam kiedy był ostry, ale dzisiaj był delikatny i aż nadto subtelny. Ale to też było cudowne. Spojrzał mi w oczy i patrzył w nie calutki czas. Objęłam go gładząc jego plecy, całe wzdłuż kręgosłupa, na co westchnął przymykając oczy i na moment chowając twarz w mojej szyi. Ale po chwili znów wpatrywał się we mnie uważnie.
A mnie podniecenie zaczęło rozsadzać od środka. Chwytałam się go łapczywie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Tempo jakie obrał wydawało mi sie być zbyt wolne... ale on doskonale wiedział co robi. Robił to powoli, ale tym samym to co czułam było jeszcze silniejsze niż zwykle. Zaczęłam przeciągać paznokciami wzdłuż jego pleców...


Nasze ciała błyszczały już od potu. Był juz późny wieczór, paliły się lampki nocne tworząc pewnego rodzaju atmosferę do tego co się działo. Zdążyłam wyjęczeć jego imię i doszłam z krzykiem wbijając paznokcie w jego skórę. Nie przestawał się poruszać... To uwielbiałam najbardziej. Te kilka minut pomiędzy jednym a drugim razem, kiedy leżałam wyczerpana, a on dalej działał. Byłam cała rozluźniona, ale wciąz rozgrzana i wciąż pragnąca...


Michael 

- Boli cię jeszcze? - zapytałem starając się ukryć podtekst w swoim pytaniu, ale chyba mi sie to nie udało. Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem mrużąc oczy. Wyszczerzyłem się przenosząc na moment swoje spojrzenie na własne ręce, a potem znów zerknąłem na nią.
- Nie, już nie boli. - mruknęła z cichym śmiechem. - Zasługa twoja i twojego przyjaciela. - zarechotałem odchylając głowę do tyłu.
Siedzieliśmy już w samolocie. Minęły trzy godziny, a przed nami jeszcze jakieś osiem następnych. Ten tydzień minął tak szybko... Chyba tak jest zawsze, powiedzienie 'Wszystko co dobre szybko sie kończy.' jest tu jak najbardziej na miejscu. Gdybym tylko mógł jakoś przedłużyć ten wyjazd... Ale gdybym z takim tekstem zadzwonił do prezesa, sam własnoręcznie ściągnąłby mnie z Europy do domu i bez żadnego gadania. Rozumiałem, miał rację. Nie mogłem się teraz obijać jesli chciałem nagrać ta płytę. Jeśli sie spóźnimy kilka dni czy tygodni nic się nie stanie, ale na prawdę wolałbym uniknąć sankcji.
Tak więc nie zadzwoniłem i lecieliśmy teraz do LA by znowu dać się wciągnąć w szarą rzeczywistość. Chociaż dla mnie nie będzie ona już taka szara. Ten wyjazd wiele zmienił, Dona w końcu jest moja. I kto by pomyślał... kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby z nią... A teraz? Nie wyobrażałem sobie, by mogło jej nie być.
Podzieliłem się już z nią swoim sercem. Gdyby odeszła zabrałaby i tak cząstkę mnie. Tego nie da się już zwrócić. Nigdy nie byłbym juz pełny, cały, zawsze miałaby ze sobą coś mojego.
Teraz czekał mnie ten pieprzony  wywiad. Jak tylko się pojawię natychmiast się na mnie rzucą. Pozostaje tylko ustalić co będe mówił.
- Skarbie. - szturchnąłem ją lekko. Spojrzała na mnie otwierając oczy. Kimała słodko oparta o moje ramię. - DAILY MIRROR rzuci się na mnie jak tylko wyściubię nos z samolotu. Chcę wiedzieć co o tym myślisz.
- A co mam myśleć? - westchnęła. - Nie wiem... jakoś przez to przebrniemy. - uśmiechnęła się. Ja również.
- Wiem, chodzi mi o to... Muszę wiedzieć ile mogę powiedzieć. Na co ty się zgodzisz, żebym powiedział. Coś powiedzieć będę musiał, na pewno będą o to pytali. Z resztą podejrzewam, że tylko o to. - burknąłem. Zaśmiała się.
- Zdaję się na ciebie. Ufam ci. Będziesz wiedział co mówić. - pogładziła mnie po policzku i znów oparła głowę o moje ramię. Uśmiechnąłem się.
- Na pewno nie zdradzę im twojego imienia i nazwiska. - pocałowałem ją w czubek głowy. Parsknęła śmiechem.
- Kiedyś dokopią się do wszystkiego. Będą znali nawet rozmiar buta jaki noszę.
- Może kiedyś tak, ale teraz na pewno się tego nie dowiedzą. Jak małą masz stópkę. - oboje zaśmialiśmy się cicho.
Westchnąłem obejmując ją tak by mogła się do mnie przytulić. Zasnęła bardzo szybko. Chciałem z nią porozmawiać o jeszcze jednej rzeczy. Mianowicie o tym, żeby przeniosła się do mnie. Jakoś nie mieściło mi się w głowie, żeby ona miała teraz w dalszym ciągu siedzieć w tym hotelu. Ja chcę ją mieć przy sobie. W nocy też. W moim łóżku. Czułem, że jak zwykle będę musiał ją sporo przekonywać, ale Janet już mi w tym pomoże.


Wylądowaliśmy późnym wieczorem. Mój kierowca już na nas czekał, drugi wsiadł do mojego samochodu, który zabrałem w podróż ze sobą. Byłem zbyt zmęczony by prowadzić, więc byłem wdzięczny, że sami wpadli na taki pomysł. Zadowolony byłem też z faktu, że nie przyjechali limuzyną, a zwykłym samochodem osobowym. W ten sposób nie rzucaliśmy się w oczy aż tak bardzo.
Dona zaspana jak tylko usiadła tak od razu oparła głowę o moje ramię i zasnęła. Patrzyłem na nią z lekkim uśmiechem. Nic nie powiedziała ledwo kontaktując, z resztą ja nie miałem się wcale lepiej, zmęczony, ale pewnie myślała, że wiozę ją do hotelu. Nic z tego.
Ulice były już w miarę luźne. Nie było takiego tłoku jak w ciągu dnia i do Neverland zajechaliśmy w ciągu pół godziny. Z resztą pędziliśmy tak szybko, że to nie było nic dziwnego. Z całą pewnością ktoś zapłaciłby tu potężny mandat, gdyby nas złapali. Oczywiście, kierowca. Ale ostatnimi czasy ja w ogóle mam wielkie szczęście i na posesję wjechaliśmy bez żadnych zbędnych moim zdaniem przygód.
Mała spała w najlepsze więc nie przejmując się bagażami, które i tak już jeden z ludzi wywlekał z bagażnika, wziąłem ją na ręce i poniosłem do domu. Nie było nikogo. Spodziewałem się nawet, że Janet będzie warować przy drzwiach jak pies, więc zdziwiłem się lekko widząc, że jej nie ma. Ale to nic. Rankiem zjawi się bardzo szybko. Tego byłem pewny.
Cicho otworzyłem jakoś drzwi do sypialni i położyłem ją na łóżku. Popatrzyłem na nią przysiadając obok. Twarz miała spokojną, po chwili jednak zaczęła się wiercić i otworzyła jedno oko.Uśmiechnęła się. Ja z resztą też.
- Śpij, kochanie. - szepnąłem pochylając się i całując ją delikatnie, na co zamruczała cichutko. Obrzuciła cały pokój sennym spojrzeniem i nagle jakby się ożywiła.
- Gdzie ty mnie przywiozłeś? - nie mogłem się nie zaśmiać.
- Do domu. - odpowiedziałem spokojnie.
- Jakiego domu? ...
- Naszego domu. - przerwałem jej zanim zaczęła burczeć. Popatrzyła na mnie większymi oczami.
- Mike... - zaczęła, ale pokręciłem głową.
- Bez dyskusji, Dona. Teraz tu jest twoje miejsce. Ze mną. W moim domu. W moim pokoju. W moim łóżku. Rozumiesz? Ty i ja. Tutaj. Razem. - mruczałem przybliżając się do jej ust.
- No ale no jak to tak... - mruknęła niemrawo czując za pewne mój oddech na swojej szyi. - Z resztą... nie mam tu wszystkiego...
- Nie martw się. Janet zmaterializuje się tu wraz z pierwszymi promieniami słońca, pojedzie z tobą i się zabierzecie. - powiedziałem zadowolony z siebie. Westchnęła, jakby pokonana. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Mike... czy to nie za szybko?
- Nie. - powiedziałem stanowczo, ale łagodnie. Wplotłem palce w jej włosy i przeczesałem je lekko. - Chcę cię mieć przy sobie cały czas. Po tym co między nami zaszło w Hiszpanii nie ma mowy, żebym pozwolił ci dalej mieszkać w hotelu. Takim czy innym. Dona... Oddałem ci połowę swojego serca, mimo wszystko trudno mi bez niego żyć, i chcę, żebyś tu była. Bo bez ciebie też ciężej mi oddychać. - znów zbliżyłem się do jej ust, które lekko rozchyliła. - Zrób mi tą przyjemność i po prostu się zgódź.
- Ale... - jęknęła.
- Jakie ale? - szepnąłem aksamitnym głosem. - Kochasz mnie?
- Oczywiście, że cię kocham. Jak szalona. - uśmiechnąłem się.
- Więc wszystko jasne. Ja też kocham cię jak wariat, więc... Od tej chwili jesteś tu ze mną. Perełko. - objąłem ją ciasno chcąc poczuć ją jak najbliżej. Zarzuciła mi ręce na szyję. Patrzyłem jej w oczy przez kilka chwil.
- No dobrze. Zgadzam się. - powiedziała w końcu. Wyszczerzyłem się zadowolony.
- No, chociaż raz bez wielkiego sprzeciwu.
- A czy ten sprzeciw by coś dał? Do Hiszpanii wywlokłeś mnie siłą, tutaj też byś mnie zatrzymał. - roześmiałem się wesoło. Radośnie. I pocałowałem ją namiętnie.
- Nie będę zaprzeczał. Gdybyś za bardzo oponowała, zakneblował bym cię, związał, wepchnął do worka i schował do szafy. - parskneła śmiechem.
- Wariat. - mruknęła.
- Tak. - potwierdziłem z uśmiechem. - Ale kocham cię.
W końcu ogarnęlismy się jakoś oboje i w końcu zakopaliśmy w jednym łózku. Cieszyłem się jak dziecko, że odtąd będe ją miał zawsze przy sobie. Każdej nocy. Nie będę musiał tylko śnić o niej, że jest ze mną. Ona naprawdę ze mną będzie. Jest.
Byliśmy zbyt zmęczeni, żeby jakoś to skonsumować, więc zadowoliliśmy się pocałunkami i całkiem niewinnymi pieszczotami. Czułem się naprawdę szczęśliwy i co najmniej tak jakbym mógł przenosić góry. Przy niej byłem spokojny, odnajdywałem w sobie nowe pokłady energii, nic nie było w stanie mnie zagiąć. Dopóki była ze mną. Bez niej od razu słabnąłem, nie umiałem odnaleźć się we własnym domu. Była po prostu... całym moim życiem. I nawet gdyby cały świat znów zacząłby obrzucać mnie tym samym gównem co przedtem... tylko bym się zaśmiał. Niech każdy robi co chce. Ja mam już wszystko czego pragnąłem.

3 komentarze:

  1. Hejo!!!
    Przez ciebie monitor spalił mi się całkowicie. Już przedtem się z niego dymiło, ale dzisiaj to aż buhało. I z Hiszpanii wracamy do szarej, nudnej rzeczywistości... No może nie takiej nudnej bo szykuje się niezła akcja. No ciekawi mnie wywiad z Daily Mirror. O co będą pytać? O Done na pewno i coś czuję, że pojawi się blond lafirynda o imieniu Madonna.
    Jej mieszkają razem. Zresztą Janet napewno by ją przeprowadziła własnoręcznie. Michael wydaje mi się, że używa w stosunku do niej za dużo siły. Najpierw siłą ją wywozi do Hiszpanii, a teraz (jakby Dona się nie zgodziła) byłby zdolny do zamknięcia jej w swojej sypialni, przywiązania do łóżka, żeby tylko ona była blisko niego. To takie urocze jest no. Ja chcę widzieć przesłuchanie w jej stylu jakie myślę, że zrobi Donie. Coś czuję, że będą niezłe jaja. Jak się jeszcze zapyta czy "prezent się przydał" to chyba ze śmiechu padnę. Notka jak zwykle wyszła super, chociaż super to mało powiedziane. Pisz i wstawiaj szybko następną, bo ja chcę reakcję Janet widzieć. Weny życzę ;)
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem! <333
    No kurde i znów gacie trzeba po rozdziale u Ciebie zmieniać xD
    Kocham Cię za to normalnie noo <333
    Wakacje w Hiszpanii dobiegły końca? Ale widzę, że ta 'szara rzeczywistość' się całkiem fajnie zapowiada :>
    Mi się tam podoba ta stanowczość Michasia ;3 Uwielbiam szarmanckich i rozkazujących w ten sposób mężczyzn xD :D
    Krzywdy jej nie robi, ani nic wbrew jej woli - a jedynie pomaga podejmować te najlepsze decyzje :D
    Pod takimi względami lubię 'Bad' facetów, to jest takie pociągające ;3
    Co do wywiadu to o dziwo mam dobre uczucia, no ale się okaże wszystko.
    No nic weny, pisz dłuższe na następny raz!
    Ej, nie da rady na niedzielę, nie ?:<
    Kurwa... To przeczytam dopiero po powrocie, bo w poniedziałek wyjeżdżam stopem do Londynu :C
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być w niedzielę, czemu nie? :D Dla czytających wszystko. xD
      Pozdrawiam. :)

      Usuń

Komentarz motywuje! :)