Michael Jackson

Michael Jackson

poniedziałek, 25 lipca 2016

34.

Witam serdecznie. :) Muszę przyznać, że ten akurat odcinek w pewnym momencie pisało mi sie szczególnie przyjemnie. W dwóch przypadkach. xD Ciekawe dlaczego. :D Zapraszam do czytania, a następna notka w czwartek. :)


Donata

Nie spałam długo czekając na niego aż wróci. W telewizji nic ciekawego nie pokazywali, same bzdury. Powieki robiły mi się coraz cięższe, musiałam się zmuszać, żeby ich nie zamknąć. Momentami to aż bolało. Ale w końcu organizm wygrał i nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Zbudził mnie blask prześwitujący przez powieki. Ostatnie co pamiętałam to ciemny pokój hotelowy, była późna pora... Teraz kiedy uchyliłam jedno oko dostrzegłam, że pali się lampka nocna. Leżałam na boku zwinięta w kłębek, wyprostowałam się kładąc sie na plecy i patrząc po pokoju. Dostrzegłam światło wydobywające się spod drzwi łazienki. Wrócił... Z uśmiechem podniosłam się do siadu podkurczając kolana pod brodę i obejmując je ramionami czekałam, aż wyjdzie.
Pojawił się w samych bokserkach przecierając twarz. Miał wilgotne włosy, loki mu się rozprostowały pod wpływem wody, ale już zaczynały mu się na nowo skręcać. Poczułam ciepło w okolicy serca. Chyba czuł się dobrze...
- Nie chciałem cie obudzić. Tak słodko spałaś... - pokręciłam lekko głową uśmiechając się i spoglądając na niego. Moje spojrzenie ześlizgnęło się z jego twarzy na klatkę piersiową, którą pogładziłam drżącą ręką. Ale musiał być zmęczony, nie miałam sumienia go...
Sam się do mnie przysunął i zaczął namiętnie całować moją odsłonięta szyję. W bardzo wyrazisty sposób dał mi znak, że ma jeszcze dość sporo sił do spożytkowania...
Był czuły i delikatny. Traktował mnie jakbym była z porcelany. Delikatne muśnięcia obuszków palców sprawiały, że dreszcze biegały mi po plecach wzdłuż całego kręgosłupa. W bardzo krótkim czasie pozbawił mnie koszulki nocnej, która była jego ulubioną i bielizny... Całe moje ciało traktował, jakby było najświętszą świątynią...
- Warto było czekać tyle godzin na próbie, żeby teraz... dostać coś tak słodkiego... - wyszeptał z głową między moimi udami. Szarpałam go lekko za włosy jedną ręką wplatając w nie palce. Gorący oddech, jakim owiewał tamte rejony mojego ciała doprowadzał mnie  do szału.
Ale to było coś wspaniałego. Nikt nigdy wcześniej nie potrafił doprowadzić mnie do takiego stanu, w którym kompletnie traciłam kontakt z rzeczywistością. W mojej głowie był tylko on, i to co robił, sprawiając, że miała ochotę krzyczeć. Zaciskałam jednak zęby pozwalając sobie tylko na ciche westchnięcia i jęki, dając mu w ten sposób znak, że jest w tym chyba po prostu mistrzem.
Moje ciało też zachowywało się tak, jakby całkiem wyrwało się spod mojej kontroli. I chyba było tak w istocie. Drżałam cała, wiłam się lekko jęcząc, zaciskając oczy, zagryzając wargę i pięści na jego włosach lub pościeli. On jakby nic sobie z tego nie robiąc, działał dalej, nie przejmując się niczym, nawet tym, jak się wygięłam a potem zaczęłam niemal podrzucać biodrami, jakbym chciała być jeszcze bliżej niego, co było już chyba nie możliwe... Przytrzymywał sobie mnie z łatwością bym mu nie uciekła i pieścił mnie dalej mrucząc cicho i co jakiś czas spoglądając pożądliwie na mój kwiat, a potem w moje oczy. To był parzący wzrok...
Znęcał się tak nade mną cudownie bardzo długo. Tym bardziej to były cudowne tortury, bo idealnie wyczuwał, kiedy zbliżałam się do finału i wtedy przerywał by dać mi kilka  minut na ochłonięcie, a potem zaczynał wszystko od nowa. W pewnym momencie nie wytrzymałam już tego, łzy pociekły mi z kącików oczu i powiedziałam, że jeśli teraz przerwie to go chyba po prostu zgwałcę. Zaśmiał się cicho pod nosem patrząc mi w oczy i wrócił do swojego zajęcia... chyba bardzo je polubił...
W końcu pozwolił mi dojść. Doznanie było tak intensywne, rozlewało się w całym moim ciele, na moment zapomniałam nawet się kompletnie pozwalając sobie na głośny krzyk, jęk... Dysząca i może nawet drżąca przymknęłam oczy leżąc błogo rozluźniona przed nim, całkowicie odsłonięta. Mógł patrzeć na mnie ile tylko chciał. Nie broniłam mu tego. On dla mnie też był najpiękniejszą istotą na świecie. Mimo tych coraz większych plam, które zaczeły pojawiać się w zastraszającym tempie, już nawet na przedramionach, dłoniach i szyi. To nie miało dla mnie znaczenia. Mike był po prostu wyjątkowy. A ta choroba, mimo, że była chorobą, dla mnie czyniła go jeszcze bardziej wyjątkowym.
Zawisł nade mną patrząc mi w oczy, po czym pogładził lekko mój policzek. Nawet nie zauważyłam, kiedy pozbył się swoich bokserek... No ale, w przeciągu ostatnich kilku minut byłam kompletnie nie kontaktowa... Musnął lekko moje wargi na co westchnęłam. Chciałam go objąć, ale on pocałował pojedynczo moją szyję i sam chwycił mnie delikatnie po czym obrócił mnie na brzuch plecami do siebie. Już wiedziałam o co mu chodzi. Mogłam swobodnie dostrzec jego widoczne podniecenie...
- Pragnę cię właśnie tak... właśnie w ten sposób... - wyszeptał mi do ucha, na co znów przeszły mnie ciarki. Poruszyłam nieco biodrami mrucząc cicho pod nosem, kiedy jego dłoń znalazła się na mnie... pomiędzy moimi udami... Poruszał nią delikatnie, wkradł się nagle do środka, jakby sprawdzał czy na pewno jestem gotowa. Byłam i nie mogłam sie tego doczekać.
Chwila, w której we mnie wchodził, była niesamowita. Za każdym razem wywoływało to prąd biegnący przez całe moje ciało. Poruszał się delikatnie, wypełniając mnie całą, do samego końca, czułam to wyraźnie. Wszystko co czułam było bardzo intensywne, uniosłam nieco biodra na co chwycił się za nie delikatnie ale stanowczo, i zaczął zdecydowanie działać.
Nie wiele czasu potrzebowałam by błagać go by nie przestawał. Uniosłam się na ugiętych nogach i łokciach i wtuliłam twarz w poduszkę. Słuchałam jego westchnięć, jak szeptał moje imię, na każdy gwałtowniejszy ruch reagowałam jękiem. W końcu chwycił mnie za ramiona i zdecydowanie ale wciąz delikatnie podniósł mnie i przytulił do siebie obejmując swoimi. Nie przestawał się poruszać, czułam to wyraźnie, sprawiał, że miałam wrażenie, że się zaraz rozpłynę. Potrafił być jednocześnie i zmysłowy i władczy, dziki, a takiego go lubiłam najbardziej. Robił ze mną co chciał, poddawałam mu się całkowicie, największe motyle w brzuchu się pojawiały, kiedy po prostu bez słowa chwytał mnie i rzucał na łózko przed sobą, a ja nawet w pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje. Wtedy rozpinając powoli swoje spodnie tuż przed moim nosem dawał mi wystarczająco do zrozumienia na co ma ochotę. Innym razem wyrażał to w zupełnie inny sposób. Podchodził do mnie od tyłu, skradał się po cichu. Zaczynał składać pojedyncze pocałunki na mojej szyi lub uchu i przytulał. Potrafił też wyrazić swoją chęć w jeszcze bardziej subtelny sposób. Siadał obok mnie i zaczynał gładzić palcem wewnętrzną stronę mojej dłoni patrząc mi przy tym w oczy. I doskonale wtedy wiedziałam co ma na myśli.


- No, Mike... Pokaż mi na co naprawdę cię stać... - wymruczałam mu do ucha prężąc się lekko. Delikatne muśnięcie warg chyba jeszcze bardziej go nakręciło. Spojrzał mi w oczy i znienacka popchnął do przodu na co rozpłaszczyłam się cała na łózku. Przyszpilił moje ręce za nadgarstki do pościeli i tak zaczął pracować.
Uderzał we mnie mocno i gwałtownie. Moje ciało chyba samo odruchowo się wiło i pręzyło, to jak teraz się zachowywał względem mnie... Po prostu mnie zdominował. Całkowicie. Chyba nie miałam zbyt wiele do powiedzenia w tamtej chwili. I o to mi chodziło.
To było szalenie podniecające poddawać mu się bez reszty, wykonywać każde jego polecenie, robić każdą czynność jakiej sobie zażyczył, choćby nieco wyuzdaną. Wiedziałam, że potem mnie za to dobrze wynagrodzi. Nie był egoistą pod tym względem. Przerzucił mnie na plecy i ponownie unieruchomił ręce. Jedyne co mogłam zrobić to opleść go w biodrach nogami. Zrobiłam to. Przylegał do mnie cały, napierał na moje ciało wchodząc głęboko, do samego końca, aż czułam te uderzenia... Patrzyliśmy sobie w oczy, przez cały czas nie spuszczał ze mnie oczu. Czułam jakby zaglądał wprost w moją duszę. Musiał wiec widzieć, jak bardzo go kocham...
Bardzo podobały mi się jego pomruki, westchnienia i jęki, które co chwila wymykały mu się z ust, choć widziałam, że próbuje grać bezlitosnego, ale wiedziałam, że to co robi ze mną... sprawia mu prawdziwą rozkosz. Znęcał się nade mną przerywając w najmniej odpowiednim momencie, opuszczając mnie całkowicie i ze złośliwym uśmiechem nie robiąc zupełnie nic tylko patrzył mi w oczy. A ja szalałam, błagałam by znów to zrobił. Łaskawie spełniał moje życzenie, znów nade mną dominował zawłaszczając sobie niemal całe moje ciało na wyłączność. I tak właśnie było. Należałam do niego.
Także z moich ust sypały się głośne jęki, niemal krzyki, kiedy tak bił we mnie ostro. Nie pozwalał się objąc, a tak bardzo tego pragnęłam... Wiedziałam, że on też tego pragnie, ale to przez moje własne słowa... Sama tego chciałam, więc dał mi to. Był niesamowity. A ja nawet nie podejrzewałam samej siebie, że to może być takie... seksualne i po prostu podniecające. Kiedy znów obrócił mnie sobie tyłem i wbił się gwałtownie wywołując tym u mnie głośny krzyk, strzelił mi klapsa prosto w pośladek na co aż podskoczyłam. Zapiekło, ale jedynie tylko podkręciło atmosferę. Po chwili pogładził czule zaróżowioną skórę, ale zaraz potem znów...
W końcu postanowiłam przestać być bierna. Zaczęliśmy walczyć wręcz ze sobą o dominację, aż w końcu ja wygrałam. Nie mogło być inaczej. Był tak pobudzony, że sposób jakiego użyłam, może i był banalny ale najbardziej skuteczny.
Przepychaliśmy się nawzajem, on próbował obalić na łózko mnie a ja jego. W końcu udało mi się go popchnąć, ale wcale nie zamierzał się poddawać. Dopiero moja ciepła dłoń na jego przyrodzeniu na moment go oszołomiła, na co usiadłam na nim okrakiem i od razu się na niego nabiłam.
Zaczęłam działać. Widziałam na jego twarzy tą błogość, gdy moje biodra pracowały na nim, widziałam tą rozkosz gdy co jakiś czas lekki grymas wykrzywiał jego twarz. Im bliżej byliśmy finału tym moje westchnienia stawały się głośniejsze, a on tym bardziej mocniej wbijał palce w moje uda. W końcu zaczął wychodzić mi na przeciw, przez co poruszaliśmy się prawie jednocześnie. To było wspaniałe, słyszeć go przy tym, czuć... Wyciągnał do mnie dłoń. Przytuliłam policzek do jej wewnętrznej strony.
Łóżko już od jakiegoś czasu głośno skrzypiało, dając komuś kto siedział w sąsiednich pokojach pewne wyobrażenie co się tutaj dzieje. Ruchy naszych ciał były co raz gwałtowniejsze, a to za sprawą zblizającego się końca. A ten był naprawdę spektakularny, w wyniku czego nawet nie wiedziałam jak i kiedy, runęliśmy z tego łóżka wprost na podłogę. Przygniótł mnie do niej niemal. Oddychał ciężko przez jakiś czas, podobnie jak ja, po czym uniósł się lekko i spojrzał mi w oczy. Byłam wyczerpana, ale uśmiechnęłam się. Musnął lekko moje wargi, po czym złożył na nich czuły pocałunek. Delikatny i przyjemny. A potem jeszcze jeden, i jeszcze.
Po kilku minutach, kiedy siły już nieco do nas powróciły, podniósł się, i przyciągnął mnie do siebie zamykając w swych ramionach. To było tak naprawdę jedyne miejsce, gdzie czułam się naprawdę bezpiecznie. Jego ramiona. Potrafił mnie ukołysać jak nikt. Tak jak teraz, gładził mnie po gołych plecach, muskał skórę obuszkami palców. To było niesamowite.
Kiedy na niego spojrzałam uśmiechał się triumfalnie, co najmniej jakby wygrał jakiś medal. Zmarszczyłam lekko brwi.
- Teraz już wiesz, że lepiej mnie nie prowokować. - wyszeptał mi do ucha na co zaśmiałam się radośnie i jeszcze mocniej w niego wtuliłam. Nie stronił od mojej bliskości. Wręcz przeciwnie. Przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej.



Michael



Nie zmrużyliśmy oczu przez całą noc. Choć wcale nie grzeszyliśmy już potem to leżeliśmy na rozbebeszonym łózku i rozmawialiśmy do samego rana. Tak więc nie spałem tego dnia ani odrobinę. Jakoś się tym nie przejmowałem, choć może powinienem, bo na próbie popołudniu pewnie będę całkiem do dupy, ale... nawet nie chciało mi się spac. Przynajmniej na razie. Jedyne na co miałem ochotę to patrzeć na nią jak śpi.
Kimała słodko wtulona w moją klatkę piersiową mając kompletnie wszystko w tyłku. A mnie rozpierała energia, której dawno nie czułem. Dałem jej popalić, ale to była jej wina. Po co mnie prowokowała? Ale chyba nie miała do mnie o to żadnych pretensji... chyba wręcz przeciwnie... sądząc po tym, jak jej drobna rączka zaczęła powoli zsuwać się w dół mojego brzucha w wiadomym kierunku...
- Księżniczko...? - szepnąłem na co uśmiechnęła się i otworzyła oczy.
- Która godzina? - zapytała trąc oczka. Uwielbiałem ten widok. Wyglądała wtedy jak małe dziecko, któremu kazano wstawać rano, a dla niego był to jeszcze środek nocy. Pogładziłem ją po włosach powoli wplatając w  nie palce na co zamruczała cicho tuląc się do mnie bardziej.
- Południe. - odpowiedziałem wciąż na nią patrząc. Zamruczała głośniej i zaczęła się słodko przeciągać. - Jesteś taka piękna... - mruknąłem rozczulony, kiedy cienka pościel ześlizgnęła się z niej ukazując mi jej piersi. Spojrzała na mnie i zachichotała cicho pod nosem, a potem podciągnęła materiał pod samą szyję.
- Nie ma nic za darmo. - otworzyłem szeroko oczy na co zaśmiała się. Ten dźwięk też kochałem. Oczy jej błyszczały...
- Nie zrobiłem ci w nocy żadnej krzywdy?
- Co? - zaśmiała się. - Daj spokój... - wbijałem w nią nadal swój wzrok, więc westchnęła. - Bolało w pewnym momencie, kiedy tak brutalnie we mnie uderzałeś... ale właśnie tego chciałam. - wyjaśniła gładząc obuszkami palców mój policzek. Podkurczyła nózki do brzucha i na jej czole pojawiła się mała zmarszczka... - Jestem teraz nieco nadwyrężona, tak czuję... ale to przyjemne uczucie. - ja bynajmniej chyba nie byłem do tego przekonany.
- Odpuścimy sobie na jakiś czas... - zacząłem na co spojrzała na mnie jak na debila.
- Zwariowałeś?! Ani mi się śni! Było cudownie, jak zawsze zresztą. - po tych słowach znów wcisnęła się we mnie z cichym westchnieniem i uśmiechem na ustach.
- Boli cię...
- Nic mnie nie boli, nie przeinaczaj moich słów. Czuję się wspaniale. A ty...? Jak się czujesz...? - wymruczała po czym jej ciepła dłoń wślizgnęła się pod materiał pościeli i...
- Skarbie... - mruknąłem wciągając powietrze głęboko do płuc, kiedy jej palce zaczęły badać tamte rejony ciała. Troskliwie muskała moje pachwiny by zaraz potem dobrać się do tego co szczególnie ją interesowało. Dreszcze zaczęły przelatywać mi po plecach...
- Co takiego? - wymruczała nadal mnie drażniąc.
- Nie zrobię tego teraz... - szepnąłem przełykając ślinę.
- Sama sobie poradzę, nie martw się. Czyżbyś chciał mi odmówić...? - potrafiła być niesłychanie uwodzicielska. Jak teraz, kiedy próbowała mnie przekabacić... Ale ja uważałem, że powinna odpocząc przynajmniej kilka dni... dzień, lub dwa...
Ale ona ani myślała odpoczywać. Po raz pierwszy w życiu musiałem potem znosić jej focha powodowanego tym, że jej kolokwialnie mówiąc, nie przeleciałem.
- Skarbie, dałem ci wystarczająco popalić. Poza tym i tak nie mamy czasu. Muszę się ogarnąc i jechać na próbę...
- Jasne. - jej nosek na kwintę był naprawdę zabawny. - Nie zapomnij popieścić tam jakiejś April. - już nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać.
- Motylku... - spojrzała na mnie, jeszcze tak jej nie nazwałem... ale chyba jej się spodobało, ale za wszelką cenę nie chciała się do tego przyznać. - O jakiej April mi tu mówisz, skoro mam tu taką piękność, co?
- No ja nie wiem. - znów odwróciła ode mnie głowę siedząc wciąż z rękoma założonymi na piersiach. - Gdybym ja ci coś takiego powiedziała, pewnie od razu byś uznał, że kogoś mam na boku. - zaśmiałem sie znów kręcąc głową.
- Co ty opowiadasz... - szepnąłem w jej włosy, które pachniały po prostu nią. - Kocham cię. Wiesz o tym. Chodź do mnie. - wyszeptałem znów biorąc ją pod kolana i przyciągając do siebie. Udawała niezbyt zachęconą, ale w końcu dała mi się posadzić na kolanach. - Nie bądź głupiutka, kochanie, dobrze? Jakakolwiek kobieta by się nie pojawiła, zawsze wybiorę ciebie.
- No ja myślę. - burknęła. Uśmiechnąłem się. - Ale nie udawaj, że ta April ci się nie podoba. - wytrzeszczyłem na nią oczy a potem parsknąłem śmiechem.
- Co?
- No tak. Nie jest brzydka.
- A ty jesteś zazdrosna. - śmiałem się wciąż. - Skarbie, April została w LA. Nie musisz sie bać.
- Może TA April została w LA, ale może pojawić sie inna. - mruknąłem gładząc palcem moją szyję.
- Bzdura. - szepnąłem jej do ucha i pocałowałem je czule pojedynczo. - Odpoczywaj po nocy, marudo.
- O to też jest podejrzane.
- Co znowu? - wciąż chichotałem.
- Ja bym chciała zobaczyć jak to tam wszystko wygląda. - powiedziała żołnierskim tonem patrząc na mnie.
- Nie widzę najmniejszego problemu. - powiedziałem natychmiast z uśmiechem. Sama uśmiechnęła się zadowolona. - W takim razie wyskakuj z łóżeczka i ubieraj się. Za godzinę jedziemy.
Zrobiłą tak jak powiedziałem, ale złośnica, pokazała mi przy tym chyba dosłownie wszystkie swoje wdzięki. Piękne ciało aż kuło po oczach, i jak tu nie mają świerzbieć mnie ręce, kiedy tak przeszła przez pokój powoli do łazienki, kręcąc bioderkami...
Do małej jednak zadzwoniła matka chcąc porozmawiać. Próbowała jakoś się wykręcić, ale powiedziałem jej, że zabiorę ją na próbę jutro. Chyba sama nie wiedziała co woli bardziej, iść ze mną czy zostać i porozmawiać z mamą. W końcu jednak zdecydowała, że zostanie, żeby porozmawiać z rodzicielką, a ja w końcu wyszedłem i po niedługim czasie zjawiłem się sam, stety lub niestety, w sali, w której odbywały się próby.
- No, jesteś w końcu. - zakrzyknął ktoś do mnie. Zmarszczyłem czoło z lekkim uśmiechem patrząc na faceta.
- Jak to w końcu? Przecież się nie spóźniłem...
- Tak, ale zdecydowaliśmy, że już dziś przeprowadzimy próbę kostiumową. Jutro też tak jak to było umówione i potem występ. Dlatego mamy mało czasu. Wszyscy już na ciebie czekają w garderobie, tam cię ubiorą i i tak dalej. April też już jest na miejscu...
- April??? - podchwyciłem natychmiast.
- Tak, kosmetyczka. Wasza jak mniemam bo ja jej nie znam. - stwierdził patrząc na mnie lekko z dołu, gdyż człowieczek był ode mnie niższy. Chyba nie TA April??
W krótkim czasie jednak przekonałem się, że jednak TA April.
Nie wiedziałem jak się zachować. Zastanawiałem się, czy to aby nie dobrze, że Dona jednak tu ze mną dzisiaj nie przyszła. Gdyby ją tu zobaczyła... Wolałem uniknąć nieprzyjemności, a domyślałem się, że doszłoby między nimi przynajmniej do jednego spięcia. Moim zdaniem nie potrzebnego, bo powiedzmy sobie szczerze, świata poza Doną nie widziałem. Ale jak to kobiety. Samo to nie wystarczy. Zresztą ja też pilnowałem swojego terytorium...
W garderobie, a raczej pomieszczeniu na nią zaadaptowanym, było sporo ludzi i oczywiście ONA. Kiedy mnie zobaczyła samego, uśmiechnęła się lekko. Odwzajemniłem uśmiech niepewnie, naprawdę nie wiedziałem jak się zachować względem niej. Ale raczej nie domyślała się, że widziałem jej zdjęcie w jej notesie, który trzymała w rękach.
- Mike, chyba wiesz co będziemy z tobą wyczyniać. - powiedział jeden. Nie znałem tych ludzi, nie miałem pojęcia jak mają na imię... Quincy'ego nigdzie nie było widać, więc pewnie nie zaszczyci mnie dziś swoją obecnością. Ale ją akurat znałem. Cieszyłbym się z jej obecności gdyby nie pewne fakty... Postanowiłem jednak, że nie będę do niczego nawiązywał ani niczego nie dam po sobie poznać. Nigdy nie robiła nic co mogłoby być odebrane nie tak jak powinno. Więc chyba nie będzie tak źle.
Nie tak trudno było się odprężyć, kiedy siadając na fotelu przywołałem w myślach to co się działo dzisiaj w nocy. Ale co jakiś czas coś wytrącało mnie z równowagi.
Zostałem w tej kanciapie sam z April, już sama tego świadomość sprawiła, że zrobiłem się nieco spięty. Chyba miałem do tego prawo. Może i ona nie zdaje sobie z pewnych rzeczy sprawy, ale ja już co nie co wiedziałem. Modliłem się tylko, żeby nie wydarzyło się nic krępującego. Zawsze miałem z takimi rzeczami problem.
Fani są na wagę złota, ale niektóre kobiety bywały... dziwne. Rozumiałem, że można kogoś ubóstwiać. Bardzo mało osób wyrażało umiarkowane zainteresowanie moją osobą. Reszta to był armagedon. Ja jestem jeden, ich pół świata. Kiedy taka dorwała mnie gdzies sam na sam, naprawdę niezręcznie mi było się z niej wyplątać, dosłownie. A kiedy takie wpadały na scenę i jeszcze mnie całowały... Machałem na to ręką. Nawet Lisa się tym nie przejmowała, chociaż kręciła nosem. Należało jednak zachować do tego dystans. Co jednak nie zmieniało faktu, że  było to mega krępujące.
Tak właśnie w tej chwili czułem się w obecności April. W każdym jej ruchu próbowałem się czegoś doszukać, analizowałem to co robiła. Kiedy pochylała się obok by wyciągnąć coś z torby. Któregoś razu przyłapała mój wzrok na sobie. Nic nie powiedziała ani nie zrobiła, ale zastanawiałem się co mogła sobie pomyśleć. Miałem tylko nadzieję, że nic sobie nie ubzdura.
Nawet kiedy już zaczęła nakładać mi makijaż musiałem zamknąć oczy, bo serducho chyba wyleciałoby mi z piersi. Dziwnie się czułem. Momentami niby nie chcący gdzieś mnie dotykała, najczęściej moich ramion. Nie było to nic wielkiego, w gruncie rzeczy to nie odstawało od niczego co do tej pory robiła. Zastanawiałem się tylko dlaczego akurat ona się tu zjawiła... Ściągnęli ją sami? Możliwe. Albo sama się zgłosiła...  to już by było moim zdaniem w świetle tego co odkryłem, czymś... podejrzanym? Nie wiedziałem jakiego słowa użyć.
Dona wcale się nie myliła. April była naprawdę piękną kobietą. Tylko ślepy by tego nie zauważył. Nie dostrzegłem tego wcale dopiero teraz, widziałem to od dawna. Ale nie zamierzałem wtedy niczego próbować. Teraz tym bardziej. Ale fakt pozostawał, że była dobrze obdarzona przez naturę i mogła się podobać. Nawet mi. Nie skusiłbym się jednak. Większośc facetów pewnie by się nie zastanawiała, poszli by i pewnie na jedną noc... Ale nie byłem głupi. Nie chciałem trójkątów. Skrzywdziłbym nie tylko Donę ale i samą April. Bo na nic nie może u mnie liczyć, nie chciałem też by jakieś moje słowo czy gest dał jej jakieś złudne nadzieje. Starałem się być neutralny.
Chodziła wokół mnie szukając co jakiś czas w torbach, krązyłą dookoła doprowadzając mnie do perfekcji jak zawsze. Przez chwilę patrzyła na mnie w lustrze, a potem zaczęła układać włosy. Nie zamienilismy ze soba ani słowa.
Znów zanurkowała do jednej z toreb i dało się słyszeć syk. Spojrzałem przez ramię, ssała palec w drugiej ręce trzymając chyba igłę i patrząc na nią jak na zgniłe jajo.
- Co się stało? - odezwałem się pierwszy. Zerknęła na mnie kontem oka.
- Nic... - odpowiedziała. - Zakułam się... Kto włożył to do tej torby?! - przyjrzała się bliżej swojej ręce. - Pięknie, krew... Nienawidzę krwi... - mruknęła z szeroko otwartymi oczami.
Patrzyłem na nią widząc jak zaczyna głębiej oddychać i już wiedziałem, co to znaczy. Dona też to miała, ale tylko w połączeniu z igłą chirurgiczną. Kobieta zaczęła się lekko chwiać starając się przykucnąc i chowając głowę między kolanami. Nie była jednak tak zielona jak Dona...
Wstałem jednak i starając się jej jakoś pomóc przykucnąłem przy niej chwytając ją za rękę. Krew rzeczywiście popłynęła, ale nie było jej zbyt wiele. Ale widać to wystarczyło.
- Spokojnie, masz tu jakiś plaster? - zapytałem na co pokręciła głową. Pięknie, pomyślałem. Może jeszcze będę musiał ją stąd wynosić?
- Niedobrze mi... - mruknęła znów siadając cięzko na tyłku i chwiejąc się wciąż. Chwyciłem ją za ramię delikatnie na co przechyliła się i oparła o mnie...
Właśnie o to mi chodziło. Żeby unikać takich sytuacji. Ale co miałem zrobić? Wstac i kazać jej położyć się na podłodze? Może powinienem...
- Mike... - szepnęła.
- Słucham. - starałem się ją jakoś utrzymać i podnieść, żeby posadzić ją na krześle, z którego sam przed chwilą wstałem. Uniosła nieco głowe i spojrzała na mnie lekko rozszerzonymi oczami.
- Masz całkiem przyjemne perfumy. - stwierdziła na co sam otworzyłem szerzej oczy.
- Co takiego? - zapytałem wciąż na nią patrząc, ale zanim się zorientowałem zarzuciła mi delikatnie ramię na szyję i przyciągnęła do siebie...
Całowała całkiem dobrze. Ale szybko to ukróciłem zanim tak naprawdę coś się stało. Ale chyba nie miała zamiaru tak łatwo rezygnować. Wciąż obejmując mnie jedną ręką nie chciała, żebym się oddalał. Próbowałem ją delikatnie odepchnąć, ale wtedy sama mnie popchnęła, przez co wylądowałem na podłodze jak długi a ona usiadła na mnie okrakiem. Nie oderwała się od moich usta ani na moment.
Musiałem w końcu zareagować bardziej ostro. Chwyciłem ją za ramiona i stanowczym ruchem odsunąłem ją od siebie próbując się podniesć, ale to wcale nie było takie łatwe z nią na kolanach. Nie chciałem zbliżać się do jej twarzy by nie miała okazji znów mnie... pocałować. Jednak dobrze się stało, że Dona została w hotelu.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałem lekko dysząc. Adrenalina krązyła mi w żyłach, ale bynajmniej nie z podniecenia. Ze zdenerwowania. Gdyby ktoś to zobaczył, nie pozostałoby to bez echa. Byle bzdura może narobić niezłego bigosu. A gdyby doszło to do Dony... Matko Boska, nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
- Przecież tego chcesz... - szepnęła znów wyswabadzając się z moich rąk i pochyliła się lekko. Natychmiast znów ją powstrzymałem.
- Przestań się wygłupiać...
- Nie wygłupiam się. Nigdy mnie nie zauważałeś, a byłam blisko...
- Przestań.
- To ty przestań. - popatrzyła mi w oczy. Nie była zbyt szczęśliwa chyba. - Ja wiem, że ona jest dla ciebie wszystkim. Wcale nie chcę wam tego rozwalać. Proszę tylko o kilka chwil... O jeden pocałunek, proszę... - wyszeptała po czym znów przywarła do moich ust, nawet nie miałem czasu zareagować.
Byłem w szoku. W totalnym szoku, że nawet nie wiedziałem co się dzieje. Chyba naprawdę dziecinnie łatwo jest mnie podejsć. Zastanawiałem się tylko czy ta akcja z zasłabnięciem tu przed chwilą była podpuchą... Pewnie tak...
Całowała mnie czule przez dosłownie pięć sekund, na co odepchnąłem ją na bok jednym stanowczym ruchem i wstałem natychmiast na nogi otrzepując się z nieistniejącego kurzu. Czy byłem przerażony? Pewnie tak. Nie mogłem się już doczekac końca tej próby i powrotu do hotelu. Tylko co ja JEJ powiem? W sumie to... chyba nic złego nie zrobiłem. A przynajmniej miałem taką nadzieję.
Pozbierała się z ziemi i zaciągnęła niesforny kosmyk włosów za ucho. Spojrzała na mnie i przybliżyła się znów, ale ja natychmiast odskoczyłem do tyłu.
- Przestań natychmiast. - powiedziałem.
- Mike, ja naprawdę nie proszę o wiele... Jeden pocałunek... Ona się o niczym nie dowie. - patrzyłem na nią wielkimi oczami.
- O jeden pocałunek za dużo. Właście o  ten jeden. Właśnie ten jeden pocałunek o który prosisz, wszystko zniszczy. Kocham tą dziewczynę, jest dla mnie wszystkim. Jeśli ty naprawdę coś do mnie czujesz to nie stwarzaj więcej takich sytuacji. Jesteś egoistyczna w tej chwili, nie myślisz o żadnych konsekwencjach, tobie się nic nie stanie, ale ja moge przez to stracić wszystko.
- Nie dowie się...
- I co z tego, jeśli się nie dowie? Ale ja będę wiedział. I to wystarczy. Koniec dyskusji. Zwolnię cię, jesli to się powtózy, rozumiesz? Tak chyba byłoby najlepiej.
Zakryła twarz dłońmi. Wcale nie było mi przyjemnie na nią taką patrzeć. Kobiety są zbyt delikatne by je krzywdzić. Ale przeciez nie mogłem zrobić nic innego. Za dużo sobie pozwoliła.
- Masz rację. - powiedziała w końcu nie patrząc na mnie. - Zagalopowałam się, przepraszam. Naprawdę nie chciałam nikomu zrobić krzywdy.
- Przestałaś po prostu myślec, April. Idź już lepiej do hotelu czy gdzie się zatrzymałaś. Nie będziesz już dzisiaj potrzebna. - powiedziałem chcąc na wszelki wypadek uniknąc kolejnej takiej sytuacji.
Poszła. Z westchnieniem usiadłem z powrotem na krześle pochylając się nieco i podpierając twarz na rękach. Nie bałem się teraz o makijaż, który w jej wykonaniu jest żelazny. Bałem się o coś zupełnie innego.
Dona była dla mnie wszystkim. Gdybym ją stracił przez coś takiego... W ogóle gdybym ją stracił, nie umiałbym dalej żyć. Bez niej, bez jej bliskości, czułości, bez jej uśmiechu i dźwięku głosu, śmiechu. Bez zapachu jej skóry, włosów, koloru oczu. Bez dotyku jej rąk, westchnień, które wypełniały moje uszy każdej namiętniej nocy. Bez jej miłości, po prostu bez niej. Jak miałbym dać sobie radę z tym wszystkim, kiedy nie byłoby jej przy mnie? To ona pomagała mi się podnieść z ziemi, odzyskać równowagę, kiedy się zachwieję, potrafiła skutecznie ukoić ból, sprawić, że chciałem się po prostu uśmiechac. W jej ramionach czułem się silny jak nigdy przedtem. Jak bez tego miałbym dalej trwać? Podołać temu wszystkiemu... Nie dałbym rady sam. Spadłbym znów na samo dno i już bym się z niego nie podniósł. Kochałem ją do szaleństwa. Sama myśl o tym przyprawiała mnie o fizyczny ból. Tego nie można było opisać słowami. Nawiedził mnie strach chociaż jej nie zdradziłem. Ale widmo tego wszystkiego pozostało. I niby jak miałbym jej o tym opowiedzieć? O tym, że jakaś panna chciała mnie po prostu uwieść...


Bałem się ponownej samotności. Tej pustki, jaką czułem zanim ją spotkałem. Byłem samotny wśród wielu ludzi. Dona jest jedna, ale z nią to wszystko zniknęło. Nie potrafiłbym żyć ze świadomością, że odeszła z mojej własnej winy. A wiedziałem, że by się nie wahała. Nie zastanawiała by się. To też napawało mnie przerażeniem. Że nie chciałaby słuchać, nie pozwoliłaby nic wyjaśnić. Po prostu by mnie zostawiła. Wiedziałem to na pewno.
Nagle poczułem przemożną chęć wzięcia jej w ramiona, tak po prostu. Ale jej tam nie było. Bezwiednie objąłem się za ramiona i westchnąłem ciężko. Pocieszałem się myślą, że nic się złego nie stało, że nic, żadna katastrofa z tego nie wyniknie. I postanowiłem, że jej o tym nie wspomnę. Po co miałem ją ranić... Na pewno by ją to zasmuciło, zraniło... Nie chciałem tego. Albo co gorsza, wpadłaby tu i ją własnoręcznie zakatrupiła.
Wyszedłem w końcu rozglądając się dyskretnie, ale April nigdzie nie było. Ktoś rzucił, że się ulotniła. Bardzo dobrze. Mogłem trochę odetchnąć. Byłem pewny, że dzisiejsza próba nie pójdzie najlepiej. Z tego wszystkiego jeszcze zacząłem odczuwać kołatanie serca. Momentami ciężko mi było nabrać tchu. Ale po jakimś czasie w końcu się uspokoiłem.
Miłość to ciężka sprawa i bardzo skomplikowana, łatwo jest w niej popełnić nie odwracalny błąd. Którego nie sposób potem naprawić. Gdybym się złamał i pocałował tą dziewczynę... Mógłbym być pewny, że mój związek z Doną nie potrwałby już zbyt długo.

4 komentarze:

  1. I jestem!
    O jprdl ile się tutaj dzisiaj działo!!!
    Zacznę od dzikich seksów, czyli mój ulubiony moment xD
    Jak już kiedyś wspominałam uwielbiam Twój opis tych scen. Dzisiaj mi trochę Greyem aż zaleciało - a ja kocham tę książkę więc czyli zajebiście mi się podobało xD <3
    Nie było to wulgarne w żadnym stopniu, a idealnie opisałaś 'ostrzejszą' akcję. I dobrze, ludzie w łóżku powinni tak na siebie działać i nie ma w tym nic złego. Każdy czasem potrzebuje aby rozpalić ten ogień.
    Dla mnie miodzio <3
    A dalej? Weź kurwa tą April bo jakbym jej tube w ryj sprzedała to by się znów w LA znalazła xD
    Zachowała się strasznie po świńsku... A Mike też mnie wkurwił w tej akcji i to bardzo. Zamiast od razu ją odepchnąć aby na drugim końcu pomieszczenia się znalazła, to on jeszcze jakby jej żałował normalnie...
    Co ja bym na miejscu Dony zrobiła? Teoretycznie to nie jest Mike'a wina, więc jakby facet mi przyszedł, opowiedział co się stało to bym trochę fochem zajebała i by mi przeszło, bo w końcu Mike się bronił przecież. Ale gdybym się o tym dowiedziała po czasie, lub od kogoś innego, no czyli po prostu jakby mi nie powiedział: to wtedy by był po prostu skończony.
    No ja nienawidzę kłamstwa... Nie cierpię i tyle. Niech Michaś się zbierze i lepiej będzie szczery z Doną, jak nie chce jej stracić.
    No to co kochana Ty moja?
    Pożegnać sie muszę, nie? W środę z rana jadę do Wawy już, a w czwartek z rańca samego mam samolot do Grecji. Neta bd mieć tam baaardzo rzadko... A jak już będzie to tylko na chwilę aby ma maila czy fb wejść i odpisać rodzinie/znajomym. Bloggera wejdę może z raz czy dwa i tylko po to, aby ostatnie notki na Remember opublikować, czytać na bank nie bd miała czasu, więc widzimy się u Cb dopiero w listopadzie!
    Chociaż nie, bo nim ja to nadrobię wszystko, to pewnie koniec roku będzie xD
    No nic, żegnam się i bądź pewna, że ja tutaj wrócę! Wrócę i zajebię koma że aż się posrasz!
    Szkoda, że w tak interesującym momencie muszę przerwać i czekać teraz tyle czasu...
    No nic, nie marudzę.
    Buziaki, masy weny, i do następnego!<333;****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A celowo tak opisałam początek. xD I w ogóle jakoś tak fajnie mi sie to pisało, sama nie wiem czemu. :D Chyba dlatego, że Michaś tak czy owak ma teraz coś za uszami. xD Uwielbiam takie akcje w opowiadaniach, ale tylko tych, które sama pisze. xD U innych serducho mnie wtedy boli :D Ale to chyba każdy tak ma. xD
      Co do twojego wyjazdu, to nie wiem czy mam ci życzyć zabawy czy czego bo nie wiem, chyba jedziesz tam do pracy. xD Ale hugo, szczęsliwego, o! :D Żeby cię tam nie zachachmęcili przez przypadek. xD Zaspoileruję troszeczkę i powiem, że teraz dopiero zacznie się dziać i to poważnie. xp Ale to nie zginie i zobaczysz jak wrócisz. :D Jeszcze raz miłego i pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Witam szanowną panią.:)
    Że tak powiem rozdział zaczynamy z grubej rury, ale zaczepistej rury i to właśnie lubię. No jak tak patrzę na tych zakochańców to po prostu łał. No miłość ich tak do siebie zbliża, że już bliżej się nie da. Podobała mi się dzisiejsza pikanteria. Było, że tak powiem lodzi miodzio.
    Aprli. Grrr... Czy ona serio musi się nazywać kwiecień? Nie żebym coś miała do jej imienia czy coś, ale mam baaardzo dużo do jej osoby. Mam ochotę strzelić jej z podwójnego liścia. No jak się można tak zachować, się pytam. No ja rozumiem się zakochała, ale zawsze można się odkochać. A ten zamiast ją odepchnąć czy cokolwiej to skubaniec się jej figurą zachwyca. Gdyby tam była Dona... Gdyby była tam Dona to by tą April tak zjechała, że rodzona matka, by jej nie poznała. Życzę tej zołzie śmierci, najlepiej w męczarniach. Mam tylko nadzieję, że Misiek się nad nią nie zlituje bo już nie takie akcje moje oczy widziały.
    Powinien powiedzieć Donie co się stało. Przynajmniej huraganu by takiego nie było. Wszystko wytłumaczył by na spokojnie, a później mogą dalej się brać za dzieci. xD
    Weny ci życzę dużo. Czekam na następną, bo serio jestem ciekawa co on wykombinuje.
    Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeyu! xD Aż tak antagonistyczna jest ta April? Przecież to taka miła dziewczyna. xD No ktoś musi trochę nabruździć. :D Dzisiaj mam dobry dzień więc znów trochę zaspoileruje. to koniec jej kariery w tym opowiadaniu. xD Niedługo czas na kogoś innego. :D
      Pozdrawiam. :D

      Usuń

Komentarz motywuje! :)