Michael Jackson

Michael Jackson

niedziela, 16 października 2016

Krótkie podsumowanie.

Witam i na pewno się nie żegnam. :D Bo będę tu na pewno często zaglądać. Nie chce się za bardzo rozwlekać, pomyślałam tylko, że oprócz takich drobiazgów jak podanie linka do następnego bloga, napiszę coś więcej.
Ogółem to chyba każdy tak ma, że jak już wykoncypuje sobie jakąś historię, to chce konsekwentnie dążyć do jej zrealizowania, czy to na papierze czy na komputerze, forma jest mało ważna, ale w końcu pisze. Ale myślę, że każdy ma też tak, że jednak ta cała historia w trakcie zaczyna tak jakby trochę żyć własnym życiem i ewoluuje. Ja przynajmniej tak miałam, ponieważ, to opowiadanie z grubsza miało wyglądać inaczej, choć całość założenia na fabułę pozostała taka sama.
Miało być przede wszystkim tak, że oni mieli zacząć się zakochiwać dopiero po tym biznesowym ślubie. o.o Stwierdziłam jednak w trakcie, że jak będę to tak ciągnąć bez niczego to w końcu i ja i ci którzy w ogóle będą chcieli to czytać, bo nie wiedziałam czy w ogóle to się dobrze przyjmie, umrzemy z nudów zanim coś się zacznie dziać. Więc przeforsowałam to, że tak powiem i wersja końcowa jest w już pełni znana. :D
Druga rzecz jest taka, że początkowo chciałam to zrobić tak bardziej zbliżone do reala. Więc jeśli chodzi o wiek to go troszeczke postarzałam, co z rzeczywistością się mija, ale chciałam na początku, żeby miał te swoje dzieciaki, wszystkie trzy i Dona miała tam trafić jako opiekunka do tego najmłodszego.
Ale oczywiście w trakcie, chyba może nawet zanim zaczęłam to pisać tak naprawdę, stwierdziłam, że jak to się mówi 'za dużo gęb do żarcia' xD i wyeksmitowałam ich z tego. Tak naprawdę zmieniło się też wiele drobiazgów, niektóre rzeczy zostały zamienione miejscami, innych wcale nie miało być, a są [jak na przykład wskrzeszony Presley xD] i tak dalej. Wiele postaci z jego rodziny pominęłam tutaj, inne wymyśliłam, ale nie przewidywałam np nigdy pojawienia się Madonny. A jednak jest. :D I to chyba nawet dobrze, cieszę się z efektu końcowego, bo jak teraz w głowie porównuję obie wersję, odnoszę chyba uzasadnione wrażenie, że... ta pierwotna była jednak trochę zbyt... sucha? Okrojona i w ogóle, a tutaj chyba jest jednak trochę więcej tego wszystkiego... A o to chyba w tym chodzi. :)
Co tu więcej pisać... Jestem tak naprawdę święcie zdziwiona, że w ogóle udało mi się napisać te 71 rozdziałów, ponieważ, co tu dużo mówić, z natury jestem śmierdzącym leniem. :D Dosłownie jeśli chodzi o wszystko, musze mieć do czegoś naprawdę ogromną mobilizację, ale tu udało mi się ją znaleźć. Może dlatego, że po raz pierwszy w życiu tak naprawdę pisałam o osobie, która żyła naprawdę? A nie o jakichś wydumanych postaciach nie wiadomo skąd. Były oczywiście momenty, kiedy myślałam, że się zapalę, po pierwsze były to te rozdziały z jego trasą BAD. Dla mnie pisanie ich to była jakaś masakra. Ale zmuszałam się prawie na siłę je pisać, żeby przebrnąć przez to, bo wiedziałam, że dalej będzie już lepiej bo zacznie się dużo dziać. I z tego jestem właśnie bardzo dumna, że nie przestałam pisać i jakoś wycisnęłam z siebie trochę kreatywności. :) Mam nadzieję, że ta kreatywność zostanie ze mną do samego końca, a co po zakończeniu drugiej części to się jeszcze zobaczy.
Tą część pisałam pół roku. Jest długa jak na mój gust, ale druga raczej będzie krótsza, chociaż wydaje mi się, że nie nudna na pewno. :D Mam nadzieję. I oczywiście mam nadzieję, że ci którzy tu zaglądali przez ten cały czas tam też będą żywi. :P
I może też ktoś zechce sam się teraz wypowiedziec odnośnie całości. Każdy komentarz na wagę złowa tak naprawdę, bo kosztowało to mimo wszystko sporo wysiłku, u mnie to najgorzej zawsze zacząć, potem już idzie. xD Będę bardzo wdzięczna, naprawdę. :) Nawet jeśli ktoś tylko zaglądał, a nie pozostawiał po sobie innego śladu to może teraz zrobi wyjątek. xD Będę się bardzo cieszyć.
No więc nie przedłużając, bo i tak sie jednak rozpisałam zapraszam na część drugą. :)





4 komentarze:

  1. Helloł!
    Czyli mają być odemnie dwa słowa? Nie mogę obiecać ci dwóch, bo zamierzam złożyć składną wypowiedź, trochę poważną (a ja i powaga to dwie różne rzeczy).
    Więc zacznijmy od całości. Opowiadanie jako całość niezmierne mi się podobało. Czytałam je praktycznie wszędzie, w autobusie, szkole, w kawiarni. Dosłownie wszędzie, a to dlatego, że samo w sobie było niezwykłe. Fabuła, jak i bohaterowie zdawali się być prawdziwi, a przez moment miałam wrażenie, że ty to chyba serio musiałaś widzieć w realnym życiu. (wiesz o co chodzi czy nie bardzo?) Nie było nic koloryzowane, przesadzone. Nawet akcja w polskim szpitalu była taka prawdziwa. Przecież musimy pamiętam, że Polak potrafi xD
    Przejdę może do bohaterów. Michael, Michael, Michael.... Heh. Były chwile, gdy chciałam powiesić go za jaja i wypróć flali. Szczególnie, gdy prowadzał się z Madonną, taaaa. To chyba była jedna z jego gorszych decyzji xD Ale tak normalnie, gdy przebywał z Doną to, aż się ciepło na serduchu robiło. Tak samo nasza Dona potrafiła zaskoczyć. Dajmy na to terapia wstrząsowa, aż chyba sama w przyszłości ją przetestuję. Czasami wnerwiało jak ona wmawiała sobie różne niestworzone rzeczy.
    Co by tu jeszcze ci powiedzieć... Piszę praktycznie to co mi się przypomni, więc przepraszam.
    Praktycznie od początku, gdy tylko zaczęłam czytać wiedziałam, że ta historia nie będzie typową opowieścią o miłości gwiazdy wielkiego formatu do dziewczyny, która wyjechała by szukać szczęścia. To była magia. Tego nie da się opisać słowami. Lepiej byłoby mi się wypowiedzieć tak twarzą w twarz niż pisemnie, ale cóż...
    Wiem jedno będę tęsknić za tą częścią i wskrzeszonym Elvisem xD a tak naprawdę do końca miałam nadzieję, że jednak... Lecz gdybyś zrobiła inaczej z pewnością wszystko straciło by swoją niezwykłość.
    Jednym słowem (może całym zdaniem) ta historia była niezwykła sama w sobie i jestem pewna, że druga część nie będzie w żaden sposób odstawać. Po prostu czapki z głów. Jestem też pewna, że będę z chcecią wracać to tego, by znów od początku przeczytać o tej (nie)zwykłej miłości.
    Weny ci życzę i powodzenia w dalszym pisaniu. Ja lecę obczaić część drugą. Tam też mam coś po sobie zostawić?
    Pozdrawiam gorąco oraz przesyłam wirulane buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej. xD Aż takie emocje to budziło? :D No nie wiedziałam przyznam się. Ale miło wiedzieć. :)
      Odnosząc się do twoich słów, "ty to chyba serio musiałaś widzieć w realnym życiu", no nie wiem, rozumiem to dwojako. xD Nie bardzo wiem co ty sama mogłaś mieć na myśli, ale powiem, że ja sama trafiam na idiotów, a Jacksona widziałam tylko na zdjęciu. xDDD Z kim on tam co miał to ja tych rzeczy nigdy nie śledziłam, a żeby tu jakoś go przedstawić to obrałam sobie w pewnym momencie taką dziwną metodę, już o niej gdzieś w komentarzu wcześniej pisałam, patrzyła na niego na kompie i gadałam do niego jak debil co on by teraz zrobił czy powiedział. xD Nieważne, że rodzice patrzyli na mnie jak na wariatkę, ważne, że działało. xD
      No więc cieszę się bardzo, że to się przyjęło. :) Rozpisuję się, ale co tam, pod drugą częścią też możesz coś zostawić po sobie, czemu nie. xD
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Heja!
    Byłaś u mnie, a ja teraz jestem u ciebie :).Jakimś cudem udało mi się nadrobić te wszystkie rozdziały. Opowiadanie jest super mi się bardzo podobało. Szkoda mi Michaela on i Dona byli tacy szczęśliwi. Gdybym dorwała tego doktorka, to bym za przeproszeniem nogi z dupy powyrywam. Oczywiście z dużą przyjemnością będę komentować drugą część opowiadania :)
    Życzę duuużo Weny !
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przybyłam i zaraz zabieram się do części drugiej! Długo to trwało, ale wreszcie znalazł się czas na przeczytanie, więc nie, nie olałam tego opowiadania, tylko miałam mało czasu.

    Żegnam i czytam dalej <3

    OdpowiedzUsuń

Komentarz motywuje! :)